W środę 16 lutego o godz. 16 odpalono ładunki umieszczone w podstawach dwóch kilkudziesięciometrowych kominów pozostałych po ciepłowni dawnego Jarlanu przy ul. Morawskiej w Jarosławiu. Kominy upadły zgodnie z przewidywaniami. Jeden już w pierwszej fazie upadku się złamał. Drugi spadał w całości, rozpadając się dopiero nad stertą gruzu ułożoną dla zamortyzowania uderzenia.
– Chcemy uprzątnąć działkę i przygotować ją pod nową inwestycję, dlatego usuwamy kominy – wyjaśniał Wiesław Puterla, szef firmy Watkem, która jest właścicielem terenu po dawnej ciepłowni. Nie chciał powiedzieć, jakie zamiary ma firma zajmująca się głownie sprzedażą paliw i serwisowaniem pojazdów, ale zapewnił, że nie będzie to działalność dokuczliwa dla mieszkańców.
Wyburzenie kominów metodą wybuchową przeprowadziła specjalistyczna firma z Gliwic. Ładunki wybuchowe umieszczono w wywierconych otworach u podstawy kominów. Rozmieszczono je tak, by eksplozja wyrwała duży klin od strony, w którą kominy miały spaść. By siła wybuchu nie uległa zbytniemu rozproszeniu wzdłuż linii ładunków umieszczono zaporę z desek, siatki i folii.
Tuż przed odpaleniem ładunków pojawiła się grupa mieszkańców chcących obejrzeć wyburzanie. Zadbano, by nie zbliżyli się do rejonu wybuchu. Sam upadek solidnych i wysokich kominów rozpoczął się od wybuchu i powolnego ich przechylania, by szybko nabrać rozpędu, a po ułamku sekund widać było już tylko chmurę pyłu. Po jej opadnięciu okazało się, że obydwa upadły zgodnie z przewidywaniami, ale odłamki z tego, który nie rozpadł się podczas upadania poleciały dalej niż znajdowała się hałda gruzu mająca je wyhamować. Zniszczyły betonowy płot przy stacji transformatorowej na długości kilku metrów. Na szczęście innych uszkodzeń nie było.
Usunięcie wysokich i widocznych z daleka kominów było ostatnim etapem likwidacji dawnej ciepłowni.
erka