Wykorzystał tragedię i wyłudził 30 tys. zł

Jeden syn leży w szpitalu. Tyle co przeżył śmierć kliniczną. Matka z niepokojem czeka, czy się wybudzi. Drugi pracuje w Anglii. Każdego zarobionego funta odkłada na mieszkanie. Pieniądze przesyła matce. W piątek po południu dzwoni telefon. Kobieta jest w domu razem z wnukiem. Chłopak gra na komputerze. – Głos był ochrypły. Nie byłam pewna, czy to syn, ale ten drugi utwierdził mnie, że to Marek. Mamo pomóż. Wypadek. Zapłać. Tyle usłyszałam – wspomina pani Maria.

 

Wyniosła ponad 30 tys. do bramki i przekazała nieznajomej dziewczynie. Nie mogła potem znaleźć sobie miejsca, ale nikomu nie powiedziała co się stało. O czwartej nad ranem nie wytrzymała. Zadzwoniła do syna w Anglii. Wtedy okazało się, że padła ofiarą oszusta.

Kilka dni po zdarzeniu pani Maria jest nadal roztrzęsiona. Trudno jej zebrać myśli. Logiczne wypowiedzi przeplatają pełne emocji wspomnienia. Do tego dochodzi obawa o zdrowie synów. Jeden jest na granicy życia. Drugi daleko od domu i też schorowany. – Wzięłam jego pieniądze i bez zastanowienia, jak niespełna rozumu dałam je obcym ludziom. Nie wiem, co mną powodowało – mówi jakby niezbyt rozumiała piątkowe wydarzenia. – Każda matka zrobiłaby wszystko, by ratować dziecko, a ja je okradłam – dodaje.

 

Z opowiadania pani Marii można dość dokładnie opisać przebieg oszustwa, które policja określiła metodą na angielskiego policjanta.

– Siedziałam załamana. Ciężko chory syn był w śpiączce. Nikt nie potrafił powiedzieć, czy się wybudzi. Wcześniej szukaliśmy dla niego pomocy wszędzie. Nie chcieli go przyjąć przez pandemię. Gdy już trafił do szpitala okazało się, że jest gorzej niż mogliśmy przypuszczać. Około godz. 13 zadzwonił telefon stacjonarny. Mężczyzna, sądząc po głosie w wieku średnim, zapytał czy dodzwonił się do, i tu podał nazwisko widniejące w książce telefonicznej. Ja mam inne i chyba mu powiedziałam jak się nazywam – mówi kobieta. Potem rozmowa nabrała tempa. Podający się za policjanta człowiek przekazał jej, że syn spowodował wypadek. Ucierpiały trzy kobiety. Jedna jest w stanie ciężkim. Kierowcę czeka wysoki wyrok. – Jeden w szpitalu. Drugi pójdzie siedziećprzeleciało mi przez głowę – wspomina pani Maria.

 

Mamo zapłać

Dzwoniący mówił, że telefonuje z komisariatu na prośbę syna. Podał go do telefonu. – Głos był ochrypły. Przytłumiony, jakby dochodził zza drzwi. Nie byłam przekonana, że to syn. Marek to ty – zapytałam. Potwierdził. Prosił o pomoc. Mówił zapłać ile możesz – opowiada kobieta. Słuchawkę przejął podający się za policjanta. Tłumaczył, że wszystko jest uzgodnione. Skontaktował się z prokuraturą i sprawę da się załatwić. Trzeba tylko jak najszybciej przekazać gotówkę i nikomu o tym nie mówić, bo straci pracę, a syn wyląduje za kratkami. Chciał 65 tys. zł. – Powiedziałam, że nie mam tyle pieniędzy. Dopytywał o złoto, obcą walutę i kosztowności. Przyznałam, że mam 30 tys. zł. Powiedziałam mu też, że są to oszczędności syna. Kazał zapakować je w paczuszkę i solidnie zalepić – wspomina kobieta. Oszust wypytywał też o drugi telefon. Pani Maria przyznała, że ma komórkę i podała numer. – On cały czas ze mną rozmawiał. Pilnował, by w obu telefonach było połączenie. To trwało prawie trzy godziny – mówi. W trakcie rozmowy kobieta poprosiła o ponowny kontakt z synem. Dzwoniący tłumaczył, że będzie problem, ale spróbuje. – W końcu powiedział, że mogę zamienić dwa słowa z synem. Podziękował tylko. Głos był zachrypnięty – opowiada pani Maria.

Kobieta była ciągle napominana, by nie rozłączyć telefonów. Oszust poinstruował ją, że po pieniądze przyjedzie pracownica sądu. Miała czekać. Kurierka się spóźniała. Dzwoniący cały czas pilnował połączenia. Zapewniał, że dziewczyna już niedługo będzie i przyjdzie po pakunek z gotówką. – Nie przyjeżdżała. Okazało się, że wjechała w inną ulicę. Pogubiła się. Tłumaczyłam rozmówcy jak ma jechać, a on przekazywał to dziewczynie. W końcu powiedział żebym wyszła z pieniędzmi przed dom. Długo stałam na chodniku z telefonem przy uchu i paczką pieniędzy pod pachą. Kurierka jakoś dojechała. Podbiegła wzięła pieniądze i zniknęła – wspomina pani Maria. Dzwoniący cały czas uczestniczył w wydarzeniach. Po przekazaniu pieniędzy przestrzegł, by kobieta nikogo nie informowała. – Niech pani dzisiaj nigdzie nie dzwoni. Jutro może sobie pani dzwonić, gdzie tylko zechce – powiedział i rozłączył się. Rozdygotana, zagubiona, zapłakana i przestraszona 71-latka nie mogła usnąć. Noc dłużyła się nad miarę. O 4 rano zadzwoniła do syna. Odebrał. – Marek jesteś – zapytała. – Co się stało, że mnie w nocy budzisz – zapytał syn. Po kilku słowach zamienionych z nim zorientowała się, że została oszukana. Przekazała jego pieniądze. Oszczędności, które zbierał na mieszkanie. – Dałam wszystko. 30 841 zł. Nie zostawiłam ani złotówki – płacze.

 

Na tropie oszustów

Kobieta zawiadomiła policję w sobotę rano. Rozpoczęły się poszukiwania.

Komunikat o zdarzeniu jest zwięzły. – Jak ustalili funkcjonariusze, do 71- letniej kobiety zadzwonił mężczyzna podający się za angielskiego funkcjonariusza i poprosił o przekazanie pieniędzy. Twierdził, że jej przebywający w Anglii syn jest sprawcą poważnego wypadku drogowego. W celu uniknięcia kary więzienia koniecznym było przekazanie 65 tys. złotych. W trakcie dalszej rozmowy oszust wypytał kobietę, ile ma aktualnie pieniędzy i pod jakim adresem zamieszkuje. Seniorka oświadczyła, że dysponuje jedynie kwotą 30 tys. złotych. Rozmówca stwierdził, że pozostała część kwoty zostanie wpłacona przez pracodawcę jej syna. Poinformował, że po odbiór pieniędzy przyjdzie kobieta, która przekaże gotówkę do Anglii za pośrednictwem sądu. Następnie pod adres seniorki przyszła młoda dziewczyna, której 71-latka przekazała ponad 30 tys. zł – informuje asp. szt. Anna Długosz, oficer prasowy KPP w Jarosławiu.

Działania jarosławskich detektywów szybko przyniosły efekty. Ustalili, że do podobnego oszustwa doszło w Zamościu. Razem z funkcjonariuszami tamtej komendy i przy pomocy śledczych ze Śląska udało się zatrzymać dziewczynę, która odebrała pieniądze. W ręce mundurowych wpadła w województwie śląskim.

Samych organizatorów wyłudzenia ciągle szukają. Wcześniejsze sprawy kończyły się z reguły tym, że wpadały pionki, a czerpiący zyski z oszustw na wnuczka rzadko trafiali przed oblicze prawa. Trudno powiedzieć, jak będzie w tym przypadku, ale zbytniej nadziei nie ma.

 

Co ja zrobiłam!

Mimo, ze minęło kilka dni pani Maria nie może zrozumieć, dlaczego dała się tak oszukać. Ciągle rozpamiętuje, a jak górę biorą emocje stwierdza, że była gotowa udać się do banku, wziąć pożyczkę i zapłacić. Z jednej strony nie rozumie swego zachowania. Z drugiej przyznaje, że dla swoich dzieci jest gotowa zrobić wszystko.

Oszust najprawdopodobniej zadzwonił w ciemno wybierając numer z ksiązki telefonicznej. Potem perfekcyjnie wykorzystał sytuację. Najpierw zebrał informacje. Potem rozbudzając uczucia przygotował kobietę do przekazania pieniędzy. Na końcu przypilnował, by je wręczyła. Potrafił nawet poradzić sobie z trudnościami i zmusić panią Marię by poprowadziła kuriera, który się pogubił w nieznanym mieście, a jej kazał czekać na chodniku.

Dzwoniąc pod nieznany numer trafił w sytuację wymarzoną do wykorzystanie emocji do podjęcia działań, które w normalnej sytuacji nigdy by kobiecie nie przeszły przez głowę. Pani Maria zmagała się z rodzinną tragedią. Jeden z synów tyle co przeszedł śmierć kliniczną. Pozostawał w śpiączce i nie było pewności, że się wybudzi. Jeśli tak, to czeka go długotrwała rehabilitacja, na którą nie ma pieniędzy. Kobieta czekała na telefon ze szpitala i wtedy zadzwonił oszust. Był zdecydowany, ale też uprzejmy. Poprosił, by wzięła leki. Nawiązał relację, w której sterował całą rozmową i w końcu decydował o tym, co kobieta zrobi. Bezwzględnie wykorzystał zagubienie związane z rodzinnym dramatem i zabrał wszystko. Kobieta została bez grosza. Nawet na opał nie ma.

Różnie oceniamy osoby, które dały się oszukać na wnuczka. Jednak zanim to zrobimy warto wziąć pod uwagę wiele okoliczności. W tym przypadku można zrozumieć, że roztrzęsiona, samotnie mieszkająca kobieta dała się oszukać. Zwyciężyły emocje. Bez tego była na granicy wytrzymałości, a w takiej sytuacji łatwo jest sterować.

Gdyby ktoś zechciał wesprzeć panią Marię ułatwimy z nią kontakt.

 

Policja ostrzega

Nie przekazujmy pieniędzy obcym osobom bez względu na okoliczności, ani nie dokonujmy przelewów na wskazane przez te osoby konta. Nie podawajmy przez telefon żadnych wiadomości dotyczących naszego miejsca zamieszkania i oszczędności. Nigdy nie ulegajmy presji czasu, którą wywierają oszuści. W każdym takim przypadku konsultujmy się z członkami rodziny i weryfikujmy informacje przekazywane nam przez telefon. W przypadku otrzymania telefonu od obcej osoby z prośbą o przekazanie pieniędzy, należy bezzwłocznie poinformować Policję pod nr alarmowym 112.

erka