Zasady gry są proste i zrozumiałe. Nie należy się przejmować i zbytnio interesować czymkolwiek. Zamknąć drzwi. Usiąść wygodnie na krześle. Popatrzeć sobie na sufit. Może tak funkcjonują obecnie urzędy? Wirus jest świetną wymówką. Opóźnienia w załatwieniu spraw, utrudnienia w kontakcie, dziwaczne ograniczenia i inne wykręty. Wszystkiemu winna epidemia. Priorytetem nie jest już zajęcie się sprawą obywatela. No ale w końcu najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo. Dlatego właśnie, opuszczający mury niedostępnego gmachu, idą na zakupy czy spotykają się ze znajomymi jak zwykły zjadacz chleba. Najraźniej tutaj niebezpieczeństwo nie występuje. Może więc urząd sam w sobie jest miejscem zagrażającym ludziom?
Zamykają się szpitale
Każdy przypadek wykrycia wirusa, u pacjenta czy personelu, paraliżuje poszczególne oddziały. Czasem zamknięciu podlegają nawet całe placówki. Może zapomniano o tym, że ludzie mają też inne choroby. Normalnie brakuje łóżek, kolejki do specjalistów są długie, a na niektóre zabiegi czeka się lata. Stan epidemii i absurdu pogrąża niewydolną służbę zdrowia. Ciągle zmieniający się ministrowie, niespójne nakazy, zakazy i obostrzenia utrudniają personelowi wykonywanie swoich zadań. Poszkodowany jest pacjent, o ile jeszcze żyje.
Zamknięty dziób
Najłatwiej jest odwrócić głowę i udawać, że nic się nie dzieje. Albo zwyczajnie udawać, że nas to nie dotyczy. Tymczasem w tym całym ambarasie do głosu dochodzą różnego rodzaju dziwacy. Paranoicy, zdziwaczali kaznodzieje i zwykli naciągacze zyskują coraz większy posłuch. Gdzie normalni rozsądni ludzie? Powinni wyrazić swoje zdanie i ukrócić głoszone głupstwa. Wolą jednak siedzieć cicho. Bo i po co się wychylać? Co inni powiedzą czy pomyślą?
Zamykajmy ich powoli
Rząd nie próżnuje i wymyśla coraz to nowe zasady gry. Od czasu do czasu coś ograniczą i czegoś zakażą. Niespójne, pełne sprzeczności czy luk zalecenia i obostrzenia wprowadzają nasze społeczeństwo w wyraźną konsternację. Ludzie zagubieni w gąszczu sprzecznych komunikatów radzą sobie jak potrafią. Zalecenia zaleceniami, ale jakoś trzeba żyć. Metody walki z epidemią doprowadziły do absurdu. Wcześniej możliwość zachorowania budziła powszechny przestrach. Teraz jako większe zagrożenie jawi się odbycie kwarantanny. U niektórych sama myśl o sanepidzie budzi niepokój i niepewność. Może o to w tym wszystkim właśnie chodzi?
Nasuwa się jeden wniosek: zamknijmy się wszyscy. Nie wychodźmy, nie odzywajmy się. Nie oddychajmy. Wtedy dopiero nie będziemy nikomu przeszkadzać.
Gabriel Łowicki