Wraca normalność

„Żaden człowiek swojej siły nie zna, dopóki jej w potrzebie nie dobędzie” powiedziała kiedyś Eliza Orzeszkowa. I gdyby się tak głębiej zastanowić, można by dojść do wniosku, że coś w tym jest. Gdy popatrzymy za nasz wschodni płot, widzimy z jak wielkim poświęceniem matki ratują swoje dzieci. Gdy spojrzymy z kolei bliżej, widzimy znajome nam twarze, które każdą wolną chwilę i środki przeznaczają na pomoc ludziom uciekającym od wojny. Przykładów heroizmu i woli walki w ostatnim czasie nie brakuje. Sytuacja, w której się znaleźliśmy jako naród, jest czasem sprawdzeń. Każdego dnia sprawdzani jesteśmy, na ile jesteśmy w stanie pomóc, zrozumieć, czy wesprzeć drugiego człowieka.

Na szczęście nadeszła wiosna, trochę rozweseliła i ociepliła atmosferę. Sprawiła, że wielu ludzi zaczęło myśleć pozytywnie, dostrzegać dawno nie widziane światełko w tunelu. Wcześniej łatwo nie było. Najpierw zbierająca krwawe żniwo pandemia, później lecące na ukraińskie miasta rakiety. Wszystko to sprawiało, że człowiek czuł się trochę jakby przytłoczony. Dopiero powiew ciepła i świeżości przypomniał o tym, jak było kiedyś. Wraz z nadejściem wiosny ożywiły się trwające niegdyś spory. Na wierzch wylazły zapomniane w ostatnim czasie problemy. Po części wróciła szara rzeczywistość.

Wiosna uruchomiła także lawinę podpalaczy, którzy nawet w tym roku nie szczędzą strażaków zaangażowanych w pomoc na granicy. Nie ma bowiem dnia, by gdzieś nie paliły się łąki, bądź nieużytki. W tym roku płoną też hektary młodnika. Pomimo próśb i gróźb proceder ten ciężko zwalczyć. Nie pomagają też ostrzeżenia ani informacje o osobach, które straciły w ten sposób życie. Trzeba czekać na deszcz, który poskromi miłośników płomieni.

W mieście normalnie. Jedni skarżą się, że latarnie nie świecą i muszą z latarkami chodzić. Inni narzekają, że świecą, ale oświetlają nie to co trzeba. Jedni żalą się na dziury w drodze i na brak remontów ulic przy których mieszkają, drudzy mają problem, bo nawierzchnie nowe i „co niektórzy jeżdżą jak wariaci”. Kombinują co by tu zrobić, aby progi zwalniające postawić. W szkołach chociaż wesoło. Uczniowie bez plecaków chodzą. Książki przynoszą w czym popadnie. W ruch poszły beczki, taczki, koszyki oraz różnego rodzaju przedmioty, które z reguły mają inne przeznaczenie. To trzeba im przyznać. Pomysłowości, kreatywności oraz odwagi większości nie brakuje.

 

Ewelina Kłak