Wojna zatrzymała uczniów

Po feriach wróciło do Zespołu Szkół Rolniczych w Zarzeczu 46 uczniów pochodzących z Ukrainy z 84. Prawie połowę zatrzymała wojna. To głównie mieszkający we wschodniej części kraju. Zostali odcięci od świata, a ich życie toczy się w schronach i piwnicach. Często pozbawionych prądu i żywności.

 

– Cześć z tych, co wrócili po feriach spędziła je u rodzin w Polsce. Ale są też uczniowie, którzy już ukończyli 18 lat i tylko napisali, że bardzo chcą wrócić, nie przerywać nauki, ale nie mogą, bo wzywa ich wojna. Mamy dziewczynę, która mieszka w Sumach. W tym mocno ostrzeliwanym miasteczku. Od kilku dni siedzi w piwnicy. Łączymy się z nią tylko telefonicznie. Nie chce stracić roku, ale nawet zdalnie nie może się z nami połączyć, bo Internetu nie ma – mówi Beata Klisz, dyrektor szkoły. W podobnej sytuacji są uczniowie z Odessy, Chersonia, Doniecka i Czernichowa.

– Jak na ogrom tragedii, która ich dotknęła, całkiem dobrze to znoszą. Jeden z wychowanków internatu wrócił w bardzo złym stanie psychicznym, ale z tego powodu, że przez 4 dni stał na granicy. Na szczęście pozbierał się po tym – dodaje dyrektor zaznaczając, że szkoła stara się włączać ich w normalne życie. – Nie wiem jak będzie z tymi, którzy wrócą z miejsc objętych ostrymi działaniami wojennymi. Czy otrząsną się z traumatycznych doświadczeń. Ostatnio jedna z naszych uczennic otrzymała informację, że blok, w którym mieszkała został całkowicie zniszczony. Trudno o normalność przy takim dramacie – podkreśla B. Klisz.

Wojna uderzyła w zarzecką szkołę i internat, w którym mieszkają także uczniowie uczęszczający do szkół w Przeworsku, nie tylko uniemożliwiając dojazd młodzieży z terenów zajętych przez walki. Placówka pomaga w organizacji przejazdu. Rodzice przejeżdżający z uczniami lub ich odwiedzający mogą liczyć na miejsce do zatrzymania się. – Były problemy z organizacją dojazdu. Brakowało biletów. Mieliśmy zamówiony autobus. Miał zabrać naszych uczniów zebranych we Lwowie. Przed wyjazdem kierowca zażądał 260 euro dodatkowo. Nie chciał innej waluty, tylko euro i to na miejscu. Stwierdził, że inaczej nie pojedzie. Zapłaciliśmy te pieniądze. Rodzice ze Lwowa się poskładali, ale zdenerwowanie było ogromne. Wszystko ustalone, zapłacone i nagle okazuje się, że zostajemy na lodzie. Było mnóstwo ogłoszeń, że ktoś bardzo chętnie przywiezie. Dzwonie i słyszę, że oczywiście pojedzie, jeśli dostanie 150 euro od osoby. Nie za kurs tylko od pasażera. Kolejny telefon i podobna odpowiedź. Na szczęście, ci którzy oczekiwali na transport dojechali. niektórym trzeba pomóc i tu mamy ludzi, którzy na pierwszym planie stawiają człowieka, a nie pieniądze – podsumowuje dyrektor.

 

Tocząca się za wschodnią granicą wojną dotarła do nas w różnych formach. Ludzkim obowiązkiem jest pomagać cierpiącym. Tym bardziej wtedy, gdy dramaty dotykają osoby chcące tylko spokojnie żyć. Przy chwytającej za serce pomocy niesionej uciekającym od kul spotykamy też jednostki widzące możliwość wykorzystania tragedii i szybkiego zysku. Na szczęście pomagających jest znacznie więcej niż żerujących na tragedii.

erka