Wiosna, pandemia – to znowu wy

Pierwszy dzień wiosny przywitał nas chłodno. Może to i dobrze, że nie od razu robi się ciepło. Nie wszyscy zdążyli wymienić garderobę na typowo wiosenną, a galerie wraz ze znanymi sieciówkami odzieżowymi znowu są zamknięte. Właśnie, galerie. Kluczowa jest tu nazwa, bo jak się okazuje centra handlowe mogą pozostać otwarte. Dla zwykłego klienta różnica niewielka. Jeden z hoteli ze SPA w Bieszczadach reklamuje swoje usługi jako centrum medyczne. Zapewniają, że są otwarci i przyjmują gości, a tuż po przyjeździe dobierają indywidualne zabiegi, których potrzebujemy. Niektórzy więc jak widać, radzą sobie w tych dziwnych czasach.

 

A czasy nie są łatwe. Mamy oficjalnie ogłoszoną trzecią falę pandemii, coraz więcej chorych w szpitalach i więcej zgonów, również w naszym województwie. Społeczeństwo nauczyło się już nie ekscytować liczbami, jednak gdzie się nie zwrócić okazuje się, że ktoś akurat choruje, bądź ktoś z jego rodziny jest w szpitalu albo na kwarantannie. Co oczywiste, poskutkowało to też surowszymi obostrzeniami. Jednak wiele osób nie za bardzo się nimi przejmuje chcąc żyć normalnie i wpada przez to ze skrajności w skrajność. Jedni przesadnie dbają o siebie i chcą przez te dwa tygodnie naprawdę ograniczyć ryzyko zakażenia, a inni wręcz przeciwnie: tłumnie odwiedzają się w domach, wchodzą do kościoła na mszę, mimo że widzą, że dozwolona liczba wiernych jest już co najmniej kilkukrotnie przekroczona, w sklepach kręcą się bez sensu między półkami kompletnie pomijając punkt dezynfekcji rąk lub wysyłają dzieci do przedszkola z przeziębieniem zamaskowanym rano syropem na zbicie gorączki. W przypadku tego ostatniego jest to niestety numer rodziców jeszcze sprzed Covid-a. Wprowadzone obostrzenia uderzają w poszczególne branże i wolność Polaków, a sytuacja przypomina podcinanie żył tępym nożem. Coraz trudniej nie oprzeć się wrażeniu, że być może była szansa, by to wszystko zakończyć już dawno. Krótkim ale naprawdę ostrym i ścisłym lockdownem, zamiast takiego powolnego dobijania i kupowania sobie czasu. Czasu, by ludziom wydawało się, że ktoś tam na górze nad tym panuje i że nie zabraknie łóżek w szpitalach, bo chorować będziemy po trochę.

 

W Rzeszowie ruszyła kampania wyborcza. Kandydaci postawili na ekologię. Jeden rozdawał sadzonki drzew, inny sprzątał brzegi Wisłoka. Złośliwi wytykają, że wcześniej też były okazje do takich działań, ale dziwnym trafem, jakoś nikt poza szarymi obywatelami, którzy robili to bez obecności aparatów fotograficznych, się do nich nie palił. Zapowiada nam się lokalne deja vu, bo termin wyborów wyznaczono na 9 maja i już się spekuluje, czy wypada wybory robić, gdy jesteśmy w takiej, a nie innej fazie pandemii. Podobnie jak rok temu. Choć może tym razem będzie inaczej, bo wielu z nas już zauważyło, że obecne obostrzenia obowiązują do 9 kwietnia, a więc do dnia przed kolejną rocznicą katastrofy smoleńskiej. Czy nastąpi wtedy cudowny spadek liczby nowych zakażeń? Na pewno im bliżej do tego dnia, tym więcej nowych niepublikowanych materiałów dotyczących 10. kwietnia 2010 roku. Czemu czekano z nimi tyle lat? Co jeszcze pozostaje w zapasie? Zwolennicy teorii spiskowych żądają ujawnienia prawdy o katastrofie, opozycja pyta, czy rząd odzyskał wrak, a raczej to co z niego zostało, bo przecież był to jeden z głównych zarzutów i obietnica wyborcza prawej strony. Nie zapominajmy tylko, że dla ofiar, bez względu na opcję, którą za życia reprezentowały, najważniejszy już jest tylko wieczny odpoczynek.

Dominika Prokuska