Urzędnik czy nadzorca?

– Umówiłam się na konkretną godzinę, by załatwić sprawę w jarosławskim magistracie. Uprzejmy pan poprosił urzędnika, który kompetentnie i kulturalnie zajął się moim problemem. Na raz zza drzwi przyległego pokoju wyskoczył jakiś osobnik. Zrugał mnie i obsługującego pana bez żadnego powodu. Byłam zaskoczona. Czy jego zadaniem jest sianie zamętu w urzędzie – zastanawia się poruszona Czytelniczka.

 

Kobieta skontaktowała się pod koniec kwietnia z Redakcją GJ, była bardzo zdenerwowana Zapewniała, że złoży skargę do Burmistrza Jarosławia, ponieważ nie wyobraża sobie takiego postępowania pracowników magistratu. Tym bardziej wtedy, gdy są to osoby pełniące funkcje kierownicze. Niedługo później skarga wpłynęła do Ratusza.

Zachowywał się jak Cerber strzegący wejścia do Hadesu. Po takim zajściu przychodzi myśl, że część pracowników Ratusza się nudzi i wyładowuje swoją frustrację na podległych im pracownikach. Ten pan zachował się podobnie przy trzech kolejnych petentach. Może wyskakiwanie jak kukułka z zegara leży w zakresie jego kompetencji, bo na pewno nie ma to nic wspólnego zachowaniem przystającym urzędnikowi. Kompetentnie, rzeczowo i kulturalnie zachował się pan pomagający mi załatwić sprawę. Zachowanie jego „nadzorcy” było wprost przeciwne. Źle to świadczy o całym urzędzie – komentuje kobieta.

Trudno powiedzieć, jak wyglądało zajście tak mocno bulwersujące kobietę. Złożona przez nią skarga do Burmistrza Jarosławia jest wyjaśniana.

Z informacji uzyskanych od Igi Kmiecik, rzecznika prasowego burmistrza wynika, że takich skarg skierowanych na postępowanie tego pracownika nie było. Jest on doświadczonym, zdyscyplinowanym i przestrzegającym zasad urzędnikiem samorządowym.

Interweniująca Czytelniczka podała dane obu urzędników. Zastrzegła też, by jej imię i nazwisko pozostawić do wiadomości Redakcji.

erka