Tumiwisizm

Koniec roku szkolnego to ulga dla uczniów i nauczycieli. Jedni i drudzy zwalają na siebie winę za słabą edukację, ale jeśli przychodzi do wolnego to już panuje zgoda. Charakter i wykształcenie to podstawa w życiu, ale właściwie to nie wiadomo gdzie to dziś zdobyć. Charakter to chyba kuje się w grach komputerowych, albo robi się coś głupiego i nagrywa to do sieci. A w ramach wykształcenia w szkole nauczyciele puszczają filmy z YouTube’a, żeby dzieciakom wytłumaczyć zagadnienia z przedmiotu. Potem dają zadanie domowe, no bo przecież temat został przerobiony. A na końcu pretensje do uczniów, że się nie uczą. Poziom kształcenia jak w naszym jarosławskim dużym parku. Stoi tam altana edukacyjna, której celem jest pokazanie, że na dachu można sadzić trawę. Edukacja przez duże E. Co bardziej spostrzegawczy mieszkańcy Jarosławia wiedzą o tym już z budynku dawnego kina Westerplatte – tam rosną nawet brzozy na dachu.

 

Nie jest jednak przerażający kryzys odpowiedzialności i solidnej pracy. Myślę, że dużo bardziej niebezpieczny jest społeczny tumiwisizm, który zachęca nie tylko władze, ale też przedsiębiorców do świadczenia słabej jakości usług. Rodzice nie chcą walczyć ze szkołą o prawa swoich latorośli, żeby dzieciom nie utrudniać życia w szkole. Podporządkowują się nieuczciwemu nauczycielowi, a dziecko uczą, że za święty spokój można shandlować prawdę i godność. Ludzi nie interesuje, że korporacje tworzą pewne realia, żeby napędzić konsumpcję i uzależnić społeczeństwa od siebie. Tylko chleba i igrzysk. Żeby smartfon był coraz większy, a książki mogłyby nie istnieć.

 

Żyjemy symbolicznie. Kiedy komuś dzieje się krzywda, ludzie powtarzają puste slogany w portalach społecznościowych i utożsamiają się z problemem innych ludzi, ale nie potrafią rozwiązywać własnych. Nie da się ukryć, że nikt nie pomaga Ukrainie tak jak Polacy. Ale czy nie dodajemy do tego zbyt dużo symbolicznej otoczki? Czy naprawdę pomaganie w dzisiejszych czasach to przypięcie sobie kolorowej wstążki? Ile ludzi uderza w wojenne tony w mediach lub biznesie tylko po to, żeby zbić na tym popularność lub zarobić?

 

Czy ten tumiwisizm rozpoczął się w naszym narodzie jeszcze przed 89? A może zostaliśmy nim zarażeni tak jak wirusem wraz z założeniem sobie konta na Naszej Klasie, poem Facebook’u, potem Instagramie, potem… można by tak wymieniać bez końca. Ile mediów człowiek potrzebuje, żeby porozmawiać z drugą osobą? Ile mediów potrzeba, internetowych i telewizyjnych, żeby odciągnąć nas od tego co w życiu najważniejsze?

 

Sebastian Niemkiewicz