Trzybek i Marzanna

O epidemiach, z punktu widzenia historii i medycyny, z nutką humoru, ale i na serio – opowiedziała nam dr Anna Kozak-Sykała z przeworskiego SP ZOZ.

Epidemie, czy jak niektórzy mówią zarazy, towarzyszą ludzkości od zarania. Mówi o tym Biblia, najczęściej w kontekście gniewu Bożego i kary. Islamiści zaś cytują słowa   Mahometa: „Jeśli usłyszycie, że na jakąś okolicę spadła zaraza, nie idźcie tam, ale jeśli zaraza dotknęła ziemi, na której się znajdujecie, nie opuszczajcie jej”, co właściwie jest odpowiednikiem naszej kwarantanny.

Wracając do tytułowego Trzybka – to demon z wierzeń prasłowiańskich, który roznosił po świecie zarazy. Był na usługach Pekleneca, który karał ludzi morowym powietrzem, jeżeli zachowywali się rozpustnie, cokolwiek to w tamtych czasach oznaczało. Ale jak wiadomo sprawczynią większości nieszczęść świata zwykle bywa kobieta, stąd Marzanna, czyli dziewica morowa – kobieta niosąca mór, taki żeński Trzybek. Pisał o nich nawet Kazimierz Przerwa-Tetmajer. Wychodzili więc razem z piekieł na ziemię i siali śmierć. Trzybek zabijał mężczyzn, a Marzanna kobiety. Jej święto przypadało 1 kwietnia – wtedy żeby ją zmusić do powrotu do piekieł, topiono w rzekach słomianą kukłę. Stąd też zwyczaj prima-aprilis, bo była to próba oszukania i skołowania Marzanny, żeby sobie poszła.

Przeludnienie dużych miast, szczególnie ubogich dzielnic, w których nie było mowy o zachowaniu higieny, sprzyjały rozwojowi epidemii. Niektóre choroby rozprzestrzeniały się bardzo szybko, na przykład kiła, która pojawiła się w Polsce już dwa lata po powrocie Kolumba z pierwszej wyprawy do Ameryki. W różnych krajach była różnie nazywana, np. chorobą francuską we Włoszech i Niemczech, we Francji – włoską, w Holandii – hiszpańską, a w Rosji – polską. W XIII wieku, gdy w Polsce zaczynała się rozwijać gospodarka, wraz z pojawieniem się kupców i rzemieślników z Niemiec, pojawił się trąd. Paradoksalnie, dzięki zarazkom Europejczycy łatwiej podbili obie Ameryki, Afrykę i Australię. W znanej książce Jareda Diamonda pod tytułem „ Strzelby, zarazki, maszyny” autor wymienia przewagi Europejczyków: technologie, broń, pismo, państwowość i właśnie zarazki. Duża ilość udomowionych zwierząt i zagęszczenie ludności sprzyjało transferowi drobnoustrojów, ale ewolucyjnie wykształciło odporność. Wprowadzenie kanalizacji, upowszechnienie zasad higieny, wykrycie drobnoustrojów oraz wprowadzenie szczepień przyniosło efekt w postaci opanowania większości groźnych chorób zakaźnych takich jak gruźlica, ospa czy polio. Wydawało nam się, że era wielkich epidemii już minęła. Co prawda grypa nigdy nie dawała za wygraną i tak świat zmagał się co kilka lat z różnymi mutacjami tego wirusa. Mieliśmy grypę azjatycką, ptasią, czy świńską. Teraz borykamy się z wirusem SARS CoV 2. Epidemia przybrała światowy rozmiar pandemii. Kres temu może jedynie położyć wynalezienie szczepionki, a do tego czasu możemy się spodziewać nawrotów wirusa.

Mamy już w swoim słownictwie określenia: epidemia, zaraza, pomór, morowe powietrze, cholera (niekoniecznie w znaczeniu choroby), czy dżuma. Pewnie wkrótce do tego dołączy korono-zaraza. I oby jak najszybciej zostało po tej epidemii tylko to słowo.

No i musimy pamiętać żeby co roku utopić Trzybka i Marzannę.

Anna Kozak-Sykała