Przekopano blisko 30 metrów wyznaczonego terenu.

Szczątki czekają na odnalezienie

W ubiegłym tygodniu na drodze pomiędzy Chłopicami, Widną Górą, a Kidałowicami prowadzone były poszukiwania szczątków trzech niemieckich żołnierzy, którzy stracili życie podczas II wojny światowej w 1944 r. O sprawie poinformował ostatni żyjący świadek tamtych wydarzeń, dziś blisko 94-letni pan Ludwik.

Pan Ludwik, mimo wieku, był obecny podczas poszukiwań. Roland Szydło (z prawej) zaangażował się w pomoc w odnalezieniu grobów.

Ludwik Ciołek, w 1944 roku miał zaledwie 16 lat, ale wszystko świetnie pamięta. Do dziś sprawa ta nie daje mu spokoju, tym bardziej, że z osób, które wówczas żyły, pozostał on sam. Od dawna próbował w różnych miejscach szukać pomocy, by odnaleźć groby żołnierzy. Cały czas miał w głowie myśl, że gdzieś w poboczu drogi leżą ich szczątki, a być może w Niemczech ich rodziny chciałaby wiedzieć, gdzie są pochowani.

Widziałem te groby. Pamiętam drewniane krzyże z pięknie wypalonymi gotyckimi literami, zostawione przez wycofujących się Niemców. Stały jednak tylko jeden dzień. Potem przyszła armia radziecka i zrównali wszystko z ziemią, krzyże połamali i wyrzucili do lasu, zjechali wszystko czołgami – opowiada pan Ludwik.

Sprawa ruszyła nieco do przodu w 2018 r., kiedy pan Ludwik uczestniczył w Międzynarodowym Dniu Pamięci o Ofiarach Holocaustu i spotkaniach z potomkami Żydów z Jankowic, Boratyna i Dobkowic, współorganizowanych przez Rolanda Szydło. Mężczyzna zainteresował go tą sprawą i już wkrótce udało mu się odnaleźć Niemiecki Ludowy Związek Opieki nad Grobami Wojennymi – fundację finansowaną przede wszystkim przez rząd RFN. Na zlecenie fundacji poszukiwaniami pochówków żołnierzy niemieckich w południowej części Polski zajmuje się zawodowo firma Varmex z Katowic.

Pierwsza wizyta przedstawiciela Varmexu miała miejsce w listopadzie 2019 r. Zapisano wtedy relację pana Ludwika, zlokalizowano miejsce dla przyszłych poszukiwań oraz wykonano zdjęcia. Szefowa firmy Varmex Katarzyna Pater starała się szybko uzyskać wszystkie zgody na poszukiwania. Trzeba było udać się do Nadleśnictwa Kańczuga, IPN Warszawa, Sanepidu – relacjonuje Roland Szydło, który w imieniu pana Ludwika utrzymywał kontakt z firmą.

 

Doszło do poszukiwań

Wreszcie, we wtorek 17 maja, doszło do prac w terenie. Uczestniczyli w nich dwaj pracownicy firmy Varmex, przedstawiciel IPN Oddział w Rzeszowie, straż leśna i przedstawiciele Nadleśnictwa w Kańczudze oraz pracownicy z jarosławskiego Sanepidu. Nie mogło również zabraknąć pana Ludwika, który na bieżąco dzielił się swoimi uwagami i wspomnieniami. Niestety, pomimo kilkugodzinnej pracy, nie udało się odnaleźć grobów. Koparka odkryła ok. 30 metrów bieżących rowu i obrzeża lasu. Pan Ludwik stwierdził po kilku godzinach, że szerzej szukać nie należy, bo to wykracza poza miejsce, które zapamiętał. Przyznał ze smutkiem, że kiedyś nie było tu ani rowu ani wału, ziemia mogła więc zostać przemieszana. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że droga w tym miejscu była poszerzana. Może być więc i tak, że groby są częściowo pod asfaltem i porośniętym trawą poboczem. Na poszukiwania pod pasem drogowym pozwolenia jednak nie było i jest ono bardzo trudne do uzyskania , bo wymaga np. profesjonalnego zabezpieczenia wykopów i musi mieć mocne uzasadnienie.

Niestety, nie znaleźliśmy najmniejszego śladu po grobach, aby o takie pozwolenie występować. Być może tylko jakieś zdarzenie losowe spowoduje, że te groby się odnajdą. Ponieważ teren, który wskazał pan Ludwik wielokrotnie zmieniał swoją topografię, to jest możliwe że za jakiś czas w innym miejscu lasu lub pobocza drogi, ktoś trafi na te groby. Choć pan Ludwik mimo wieku ma dobra pamięć i na pewno szukaliśmy tam, gdzie należało – podsumowuje R. Szydło dodając, że gdyby udało się odnaleźć zwłoki tych żołnierzy, wówczas firma Varmex natychmiast dokonałaby ekshumacji i zabrałaby szczątki na Cmentarz Żołnierzy Niemieckich w Siemianowicach, gdzie zostałyby one ponownie pochowane.

 

DP