W weekend sprawdziły się prognozy dotyczące opadów śniegu i każdy, komu go do tej pory brakowało, nie mógł narzekać. Pretensje kierowano za to do władz i zarządców dróg, nie zawsze jednak prawidłowo adresując swoje żale. Co tam, popluć w Internecie zawsze można, persona i okazja przecież się znajdzie. W sieci pojawiły się fotki oblodzonych chodników, nieodśnieżonych ulic, nie zabrakło też memów o chatce w górach, która wraca co roku jak bumerang. Pojawiło się również wezwanie, by złodziej, który zwędził łopatę do śniegu sprzed jednego z domów, odniósł ją na miejsce. Nieładnie. A właścicielka czeka. Może kogoś ruszy sumienie. Dobra łopata jest teraz na wagę złota.
Mamy już kilka dni grudnia. Niemal legalnie możemy już myśleć o świętach, prezentach, ozdobach i planie porządków. Klimat w sklepach nieśmiało pukał do nas już od lipca, ale dopiero teraz wypada oglądać i kupować – o ile coś zostało, bo co lepsze ozdoby zostały wykupione wcześniej robiąc powoli miejsce na półkach dla swoich wielkanocnych „koleżanek”. W Internecie i serialach, ba, nawet u tej mało lubianej koleżanki, widzimy idealnie przystrojone wnętrza, co zamiast nas zmotywować, jeszcze bardziej dobija. Czujemy się marnymi paniami domu, bo u nas próżno szukać świątecznych elementów. Paniami, bo można odnieść wrażenie, że panie zdecydowanie częściej, chcąc nie chcąc, dają się wciągnąć w tę rywalizację. Mamy wrażenie, że jesteśmy kiepskimi gospodyniami, bo nawet nie kiwnęłyśmy palcem w temacie organizacji wielkich porządków. Ciągle sobie obiecujemy, ile dziś zrobimy, ale codzienność wygrywa. Każdego dnia jest coś do zrobienia na bieżąco i nasze plany odkładamy na jutro, bliżej nieokreślone „jutro”. Wymagamy od siebie zbyt dużo. Mamy wielkie oczekiwania, nakręcone otoczeniem, mediami społecznościowymi i reklamami, choć wiemy, że często ten świat jest tylko na pokaz i kryją się za nim zwykli ludzie, tacy jak my: ze swoimi słabościami i problemami.
Wkrótce zaczną się jarmarki bożonarodzeniowe, jesteśmy też w okolicy „Mikołajek”. Odbyły się lub dopiero odbędą z tej okazji zabawy dla dzieci z mnóstwem atrakcji. W młodszych klasach podstawówki mają miejsce klasowe akcje wręczania sobie świątecznych drobiazgów. Tę tradycję często kontynuujemy w dorosłym życiu wobec swoich bliskich. Czasem jednak zamiast przyjemności „Mikołajki” powodują nerwy i frustrację. Że wydało się pieniądze na coś, co nie posłuży, co zostało kupione na odczepnego, co nie ucieszy obdarowanego i że nie będzie wiedział, co z takim podarkiem potem zrobić. Tworzymy kolejne śmieci i zagracamy swoje domy niepotrzebnymi przedmiotami, bo „tak wypada”, bo trudno coś powiedzieć wcześniej i przeciwstawić się tradycji. A przecież można inaczej. Po latach pamięta się głównie piękne chwile. Może warto pomyśleć o wspólnym wyjściu czy wycieczce, kupnie vouchera na wymarzone zajęcia. Zwłaszcza osobom, również dzieciom, które „wszystko już mają”?
Dominika Prokuska