Święto myśliwych

Początek listopada, a dokładniej trzeci dzień listopada, to w kulturze europejskiej oficjalne rozpoczęcie sezonu łowieckiego. Wielkim miłośnikiem polowań był też m.in. książę Andrzej Lubomirski.

 

Obchody święta – Hubertowiny – rozpoczynano poranną mszą św. Po mszy odbywało się polowanie na grubą zwierzynę, a wszystko kończyła wielka biesiada – obiad św. Huberta. Obiad taki powinien składać się z bogactwa tego, co daje las, a więc wódki myśliwskie – dębówka i jałowcówka, przyprawy do wódek – dzięgiel i sadło borsucze, wędliny – ozory jelenie, marynowane koźlę, barszcz na zającu, sztuka mięsa i studzone nogi z dzika, trzy pasztety: z kaczek dzikich w dyni, z małych ptaszków w kapuścianych liściach, z kwiczołów, troje pieczystego: pieczeń z jelenia z grzybami, comber sarni ze świeżymi rydzami, słonki, a do tego garusik – marmulada z dzikich jagód i owoców, trzy naturalne trunki: maliniak, dereniak i stary miód leśnej pszczoły. Na wety (deser) – kandyzowane tarki, borówki w miodzie smażone, laskowe orzechy. „Dosyć na tym, że święty Hubert daje cały obiad z lasu” (W. Pol, Opowiadanie łowczego)

Polowania były wielką namiętnością księcia Andrzeja Lubomirskiego. Książę uczestniczył w polowaniach w Ostryni, w województwie stanisławowskim, w majątku Stanisława Potulickiego, swojego zięcia, bywał też na polowaniach w Antoninach w majątku Józefa Potockiego, na polowaniach u sąsiadów Potockich z Łańcuta. Książę Andrzej organizował także polowania na łowiskach przeworskich. Polowaniom towarzyszyły specjalne przygotowania, wzywano dodatkowego kucharza ze Lwowa lub wynajmowano takiego na miejscu. Szykowano plan polowania, opisywano stan zwierzyny. Na łowiskach dbano o rozród saren i zajęcy, zaś lisy, ze względu na intensywną hodowlę bażantów, traktowane były jak szkodniki, które tępiono.

 

Z dziennika Andrzeja Lubomirskiego: „14/11/1932 Poniedziałek, Przeworsk, Polowanie na bażanty. Rano przyjechał Górski, gen. Wieczorkiewicz, Włodzimierz Dzieduszycki. Do borku spóźnieni Alfred i Jerzy Potoccy. Stopni 0, ale wiatr północno-wschodni. Polujemy Borek do 12½. Po śniadaniu autami Skotnikiem do Dębrzyny. Tam polujemy do 16. Padło w Borku: 339 bażantów /w tem 43 kur, czyli 296 kogutów/, 26 zajęcy. Razem sztuk 365.

W Dębrzynie: 109 bażantów /w tem 16 kur, czyli 85 kogutów/, 33 zajęcy, 2 króliki, 1 słonka, czyli sztuk 137. Razem: 440 bażantów /381 kogutów i 59 kur/, 59 zajęcy, 2 króliki, 1 słonka, czyli sztuk 502.”

 

Opr. na podstawie Historii Ordynacji Przeworskiej Książąt Lubomirskich, M. Wołoszyn

 

Fot. Polowanie na łowiskach przeworskich, 1933 r. Na fot. Leonard Dąbrowski – administrator folwarku w Nowosielcach, organizator planu polowania, Andrzej Lubomirski, Alfred Potocki. Zbiory prywatne.