Mamy wakacje. Wielu z nas zaplanowało już urlopy, być może niektórzy są w trakcie albo nawet i po. Dla części niestety, nie tyle ważne jest by samemu odpocząć, ale by pojechać w na tyle atrakcyjne miejsce, by inni zzielenieli z zazdrości. Na takie wyjazdy często bierze się pożyczkę, bądź odmawia sobie wszystkiego przez kilka miesięcy przed wakacjami. Wszak wypoczęty pracownik, to pracownik efektywniejszy. Tym, którzy na urlopy nie mogą lub nie chcą się wybrać, pozostają chyba tylko tzw. zabawki antystresowe, popularne ostatnio wśród dzieci i młodzieży. Może warto kupić lub pożyczyć i odliczając do dziesięciu poklikać sobie w takiego „pop it’a” pod biurkiem.
W ostatnim czasie stało się to, czego po prawej stronie politycznej bardzo się obawiano, choć głośno do tego nikt się nie przyzna. Na stare śmieci wrócił Donald Tusk. Ma być szansą dla swojej partii, która zrozumiała, że na straszeniu PiSem dużo nie ugra, nie proponując nic konkretnego w zamian. W telewizji publicznej zareagowano od razu. Przypomniane zostały wszystkie wpadki i afery związane z liderem PO, co może potwierdzać, że tego powrotu się jednak niektórzy obawiają. Oglądając medialne prztyczki w nos obu partii ma się jednak wrażenie cofnięcia w czasie o około 15 lat. Czy nowy-stary lider rzeczywiście ma jakiś plan i zobaczymy coś nowego, przekonamy się już wkrótce.
W niedzielę zakończyło się piłkarskie święto, Euro 2020. Wygrali Włosi, dopiero po rzutach karnych. Dla pokonanej przez nich Anglii ściany Wembley w końcówce okazały się przekleństwem zamiast pomocą. Świadomość, że na trybunach obecne są tysiące angielskich kibiców, którzy mają ogromne oczekiwania, mogła wywoływać niezłą presję. Dla wielu sprawiedliwości stało się za dość, bo według nich reprezentacja Anglii podczas turnieju była uprzywilejowana, większość meczy grała „u siebie” i sprawiała wrażenie, jakby szła po tytuł, który im się po prostu należy. Do tego doszli angielscy kibice, których część nie zawsze zachowywała się odpowiednio. Kto nie kibicował Włochom, bo podobała im się ich gra, mógł być za nimi choćby po to, by utrzeć Anglikom nosa na ich własnym stadionie, co się udało. Z porażką ciężko było się im pogodzić, większość zdejmowała medale za drugie miejsce tuż po dekoracji. Oni tego wieczoru mieli wygrać, co poszło nie tak?
Smutni ludzie mają to do siebie, że szybko stają się prawdziwymi wampirami energetycznymi. Wypełniają ich negatywne emocje i chcą, by inni też je czuli. To swoiste „podaj dalej” – można przekazywać dalej dobroć, ale i złość. Później już samo leci. Jeśli ja nie jestem szczęśliwy, to ty też nie będziesz. Jeśli sąsiad kupi kosiarkę, to ja kupię lepszą. Inaczej będę mieć zły humor, który udzieli się innym. Podobnie rzecz się ma z samochodem, domem, ogrodem, sukcesami dzieci – pole do popisu jest ogromne. Szkopuł w tym, żeby wiedzieć kiedy się zatrzymać i zazdrości, która motywuje nie przekuć w autodestrukcję.
Dominika Prokuska