Członkinie Koła Gospodyń Wiejskich Gorliczyna II wygrały pierwszy etap „Bitwy Regionów”, który w powiecie przeworskim odbył się podczas Gminnych Dożynek w Grzęsce, pod koniec sierpnia. Ich popisowe danie charakteryzowało się tradycyjnym, esencjonalnym smakiem, choć sam przepis i pomysł na pierwszy rzut oka mogły wydawać się dość proste…
O jaką potrawę chodzi? O barszcz czerwony na tradycyjnym zakwasie podawany z krokietami z mięsem i grzybami. Jak opowiadają członkinie Koła, Agnieszka Dryś, Agnieszka Stępak oraz przewodnicząca Koła, Maria Drzystek, to zwłaszcza zakwas zrobił furorę. Przygotowany tydzień wcześniej tradycyjną metodą, w glinianym garnku. Z własnych produktów z ogródka, bez żadnej chemii i ulepszaczy. Istotna jest też kolejność dodawania poszczególnych składników, ich ilość oraz to, by w danie wkładać całe swoje serce. Tak było też i z barszczem, któremu gospodynie z Gorliczyny poświęciły wiele uczuć i uwagi, co później czuć było na talerzu, jak komentowali jurorzy.
– Bałyśmy się, czy wszystko wyjdzie. Był stres, zwłaszcza gdy zobaczyłyśmy, że inne koła postawiły raczej na wykwintne i dość wyszukane dania, a my przyjechałyśmy z barszczem czerwonym, który każdy przecież zna – wspominają dodając, że dotarły do nich głosy zdziwienia, że startują ze zwykłym barszczem.
Mimo to, nie poddawały się. Postarały się, by ich stoisko pięknie wyglądało i zachęcało do odwiedzin nie tylko smakiem i zapachem, ale i wyglądem. I tak, w ich otoczeniu pojawiły się drewniane dekoracje, tradycyjne kuchenne makatki, kompozycje z suszonych kwiatów, a nawet koń na biegunach, którym cieszyli się zwłaszcza najmłodsi. Przygotowania trwały kilka miesięcy. Przytrojenie stoiska, a w międzyczasie jeszcze wicie wieńców dożynkowych. Wszystko w największym upale. Pani Agnieszka poświęciła na to nawet cały swój urlop. Podczas „Bitwy” ich barszcz został podany na małym stoiczku przed stoiskiem, na glinianej zastawie. Krokiety pływały w barszczu i nie miały w sobie już nic z prostego dania, wyglądały iście po królewsku. Nawet bedący w jury kierownik Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa przyznał później, że nigdy nie jadł tak dobrego barszczu.
– Żeby zrobić coś esencjonalnego, nie należy żałować produktów. Na nasz barszcz poszła taczka buraków. Nawet gdy gotuję barszcz dla swojej rodziny to potrzebuję przynajmniej wiadra buraków – mówi A. Dryś.
Do Bitwy Regionów powstanowiły zgłosić się od razu po tym, jak pojawiła się pierwsza informacja o niej. Celem konkursu, współorganizowanego przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi i Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa przy wsparciu Agencji restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, jest promocja regionalnych potraw, a także wspieranie aktywności kół gospodyń wiejskich. Na początku brały pod uwagę różne dania. Ostatecznie padło na barszcz.
– Czekając na ogłoszenie wyników denerwowałyśmy się. Mówiłyśmy sobie, żeby chociaż udało się zdobyć trzecie miejsce. Nie marzyłyśmy nawet o tym, że możemy wygrać – opowiadają. Wygrywając I etap zdobyły nagrodę finasnową w wysokości 1 tys. zł. Teraz czekają na kolejny etap. Fanką ich stoiska była zwłascza jedna pani ze Śląska, która była zachwycona smakami z Gorliczyny. Obiecała, że będzie promować ich produkty w swoim miejscu zamieszkania. Nie brakowało też innych chętnych i czasem nawet ciężko było powstrzymać ich przed degustacją, zanim przyjdzie komisja, która miała oceniać danie i stoisko. A zapachy z niego rozchodziły się nieziemskie, nie ma więc co się dziwić, że cały czas ktoś do nich podchodził. Panie z KGW Gorliczyna II przygotowały swoje popisowe dania: był domowy chleb ze smalczykiem i ogórkiem kiszonym, sernik babci Marysi, pasztet z cukinii, kapusta z grochem, pierogi z ziemniakiami oraz z kapustą i kaszą gryczaną, gołąbki gorliczańskie, szarlotka, rogaliki czy serek z kminikiem. Dodatkowo wszystkich częstowały też gotowym zakwasem i octem jabłkowym własnej roboty. Jak mówią, nic im nie zostało, co najlepiej chyba świadczy, o tym, że smakowało.
Istnieją od 30 lat.
Ich koło istnieje od 30 lat, a mama Agnieszki Dryś, pani Maria, jest jego przewodniczącą od początku. Jak mówi córka, mama to „dysk twardy” ich Koła, tak doskonale o wszystkim pamięta.
Działalność koła determinują pory roku i kalendarz. Lato wprawdzie dobiega końca, ale zawsze jest coś do zrobienia. Oprócz przygotowań do kolejnego sezonu, panie robią kwiaty z bibuły, biorą udział w wieczorze kolęd, majowym śpiewaniu pod kapliczkami w tradycyjnych strojach. Ostatnio też pojawiła się myśl, by zająć się profilaktyką raka piersi, z okazji zbliżającego się dnia Różowej Wstążeczki. Udział w „Bitwie Regionów”, jak same przyznają, dał im potężną motywację do działania. Tym chętniej teraz wyszukują informacje o kolejnych inicjatywach i konkursach, w których mogłyby wziąć udział. Jest to teraz o tyle łatwiejsze, że za pieniądze które otrzymują na działalność Koła, kilka miesięcy temu kupiły laptopa oraz drukarkę. Założyły konto na facebooku, dzielą się swoją wiedzą i nawiązują konktakt z innymi gospodyniami.
– Wiedzy przekazywanej z pokolenia na pokolenie nie ma w internecie. Młode gospodynie nie mają się od kogo uczyć, jak np. wypiekać tradycyjny, pyszny i zdrowy chleb. Chcemy przekazywać naszą wiedzę i ocalić ją od zapomnienia prowadząc np. warsztaty – planują.
W ich kole jedna z pań zajmuje się zbieraniem i spisywaniem takich przepisów od starszych osób. Zresztą każda, a jest ich trzynaście, ma jakąś swoją specjalizację: jedne malują, inne wyszywają, gotują, śpiewają. Warto też podkreślić, że stoje, w których występują, pochodzą z 1969 roku i są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Bardzo o nie dbają, myślą nawet o ich renowacji.
Na zakończenie pani Agnieszka dzieli się sekretem dobrych pierogów, którym jest ciasto. Do jego przygotowania trzeba użyć miękkiego masła, ciepłego mleka i wody po gotowanych ziemniakach, tak by ciasto prawie się zaparzyło. Wtedy będzie elastyczne, a same pierogi – pyszne.
Dominika Prokuska