Wciąż nieznane są losy jarosławianina Witolda Gilarskiego, który 1 marca zaginął podczas zawodów paralotniarskich w Kolumbii. Rodzina lekarza walczy, aby poszukiwania były kontynuowane.
Choć od zaginięcia Polaka w kolumbijskiej dżungli minęły już dwa tygodnie, bliscy nie tracą nadziei, że odnajdzie się on cały i zdrowy. Niestety czas działa na niekorzyść. Władze Kolumbii zapowiedziały, że 17 marca zakończą oficjalne poszukiwania. Aby akcja poszukiwawcza mogła być prowadzona po tym terminie, niezbędne są dodatkowe środki finansowe. – Do tej pory nie udało się znaleźć żadnego śladu po tacie – mówi Aleksandra Gilarska, córka zaginionego. – Zbiórka to nasza jedyna nadzieja na dalsze poszukiwania. Potrzebne są drony, wynajęcie helikoptera oraz grupy zawodowców. Koszty przyjazdu wyspecjalizowanych ratowników z Polski to około 50 tys. zł. Wierzymy, że tato na nas czeka – dodaje.
Zbiórka na „poszukiwania Witolda Gilarskiego” prowadzona jest na portalu Pomagam.pl.
Przypomnijmy, że Witold Gilarski z zawodu ginekolog-położnik jest doświadczonym paralotniarzem. Sam niejednokrotnie uczestniczył w poszukiwaniach osób zaginionych. W lutym tego roku W. Gilarski wziął udział w zawodach SRS Ozone Edition 2025, które odbywały się w Kolumbii. Niestety, jako jedyny nie dotarł do mety. Jak informuje rodzina, 1 marca W. Gilarski wystartował w wyścigu na dystansie 57 km na południe od Santa Fe de Antioquia. Niestety 20 minut po starcie połączenie zostało zerwane. Już wtedy rozpoczęły się poszukiwania. Z jarosławskim pilotem próbowali nawiązać kontakt zarówno organizatorzy zawodów, jak i inni uczestnicy. Po zaginięciu Witold miał dodzwonić się do swojego przyjaciela Jacka i dać znać, że żyje. W kilkunastosekundowej rozmowie poinformował, że udało mu się bezpiecznie wylądować i zmierza ku cywilizacji. Zaraz po tym połączenie się urwało. Kontaktu z zaginionym nie udało się już nawiązać.
Opr. EK, fot. pomagam.pl