Majster z bożej łaski wziął pieniądze. Roboty nie zrobił. Kasy nie ma zamiaru oddać. Jeden ze zlecających upomina się od trzech lat o 5 tys. zł. Drugi wpłacił 2,5 tys. zł w 2020 r. Stróże prawa oceniają, że takie przywłaszczenie nie nosi znamion czynu zabronionego.
W listopadzie 2020 r. pan Mariusz z Jarosławia zamówił w zakładzie w Urzejowicach wykonanie zadaszenia przy domku letniskowym. Usługa miała kosztować 5 tys. zł. Na poczet planowanych prac dał właścicielowi 2,5 tys. zł zaliczki. Do dzisiaj nie ma daszku. Zaliczka też przepadła. Policja i prokuratura postępowanie umarza nie widząc w postępowaniu przedsiębiorcy znamion popełnienia przestępstwa.
– Kierowali się tym, że nie można stwierdzić, iż w momencie przekazania zaliczki niedoszły wykonawca już miał zamiar mnie oszukać. To, że potem zwodził, unikał i obiecywał, by w końcu powiedzieć, że żadnych pieniędzy nie zwróci i mogę się skarżyć komu zechcę oraz składać wnioski gdzie mi tylko przyjdzie na myśl nie było dla policjantów podstawą, by rozpatrywać sprawę jako przestępstwo opisane w artykule 286 Kodeksu Karnego – tłumaczy pan Mariusz.
Wspomniany artykuł kodeksu dotyczy oszustwa i w § 1 brzmi „Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8„.
Zaczęło się dobrze
Za wpłaconą końcem 2020 r. wykonawca miał kupić materiał, czyli stalowe elementy konstrukcyjne i pleksiglas. – Zima trochę wstrzymała. Upomniałem się na przełomie lutego i marca następnego roku. Obiecał, że zrobi, gdy tylko będzie cieplej. Pojawił się pod koniec marca. Przygotował podstawy pod słupki i zapewnił, że zaraz po świętach bierze się za daszek – opowiada pan Mariusz. Minął miesiąc, fachowca ani śladu. Telefonu nie odbierał. Na sms-y nie odpowiadał. – Po kolejnym miesiącu sam się odezwał. Zaczął tłumaczyć, że przejechał się na biznesie i nie ma ani materiału, ani pieniędzy – dodaje właściciel domku przy którym miał być daszek. Końcem czerwca pseudobiznesmen z Urzejowic zobowiązuje się pisemnie, że do końca maja zaliczkę zwróci. Potem dzwoni, że kasy nie ma, a jak będzie, to odda. – Zaproponowałem, że kupię materiał, a on za te 2,5 tys. zł wykona zlecenie i będzie po sprawie. Nie zgodził się na takie rozwiązanie – opisuje jarosławianin.
Coś pan taki narwany
Kolejne próby kontaktu z wykonawca spełzają na niczym. W końcu 20 sierpnia ubiegłego roku udaje się panu Mariuszowi porozmawiać z nim. – Coś pan taki narwany. Nie mam pieniędzy. Jakbym miał, to bym oddał. Zgłaszaj sobie, gdzie chcesz. Nie mam. Tyle usłyszałem – mówi poszkodowany dodając, że według jego informacji przedsiębiorca otrzymał na przełomie czerwca i lipca kilkunastotysięczne wsparcie covidowe . – Czyli pieniądze miał – podkreśla.
Po tej rozmowie pan Mariusz składa zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Zarzuca przedsiębiorcy, że mógł wprowadzić go w błąd co do możliwości wykonania dachu skutkujący niekorzystnym rozporządzeniem 2,5 tys. zł, czyli o to, że wziął zaliczkę choć wiedział, że usługi nie wykona. Policja sprawdza i początkiem października postępowanie umarza, stwierdzając że ten czyn nie zwiera znamion czynu zabronionego. Pan Mariusz nie zgadza się z decyzją policji i wnosi zażalenie do Prokuratury Rejonowej w Przeworsku. Prokuratura podziela zdanie policji. Sąd uchyla zażalenie.
Gdyby był uczciwy
Pan Mariusz uważa, że postępowanie przedsiębiorcy świadczy, iż nie postępował uczciwie. – Gdyby podszedł uczciwie, to przystałby na moją propozycję i odrobił zaliczkę, a nie mówił upominaj się gdzie tylko chcesz, bo ja pieniędzy nie mam – argumentuje. Jarosławianin widząc, że jego zabiegi o odzyskanie zaliczki przy pomocy organów powołanych do przestrzegania prawa spełzają na niczym, wniósł pozew cywilny do Sądu Rejonowego w Przeworsku. Sąd w postępowaniu niejawnym nakazuje przedsiębiorcy zwrócenie zaliczki razem z odsetkami. Nakaz opatrzono datą 24 listopada 2021 r. Sprawa jednak się nie kończy. Do dzisiaj przedsiębiorca z Urzejowic nie odebrał pisma sądowego, a dopiero po tym można się upominać o wykonanie nakazu.
Może kiedyś zwróci
Nakaz sądowy kiedyś trafi do niedoszłego wykonawcy dachu. Jeśli nie zwróci pieniędzy sąd opatrzy swoje orzeczenie klauzulą wykonalności i wtedy pan Mariusz będzie mógł wnieść sprawę do komornika. Ten pieniądze odzyska, chyba że się okaże, iż biznesmen spod Przeworska jest goły jak mysz kościelna. Taką drogą poszedł mieszkaniec Grzęski, który rok wcześniej wpłacił przedsiębiorcy z Urzejowic 5 tys. zł. Udał się do sądu. Uzyskał nakaz zapłaty z klauzulą wykonalności i na tym się skończyło. Pieniądze są nie do odzyskania.
Możliwe, że oszukanych przez fachowca z Urzejowic, który traktuje zaliczki jako źródło dodatkowego dochodu, jest więcej.
Logiczne podejście do trybów działania prawniczej maszyny może czasem zawodzić. Jeśli ktoś wziął zaliczkę. Roboty nie wykonał i zaliczki nie oddał, to jest oszustem. Tak ocenia przeciętny człowiek. Według znających się na prawie, taki postępowanie nie zawiera znamion czynu zabronionego.
erka