Robi się niewiele, ale jak już się zacznie, to nie ma zmiłuj. Starsi pamiętają, jak władze Jarosławia nabyły od armii plac przy ul. Piekarskiej, by stworzyć na nim coś. Nie wiedziano co, ale plany były szerokie. Mijały lata. Teren zarastał. W końcu miasto się go pozbyło za grosze. I znów mijały lata. Właściciel czekał, aż się zabytkowe ujeżdżalnie rozsypią, bo chciał wejść nowocześnie. Wszedł z galerią, a historię zawarł w nazwie.
Potężny obiekt w centrum Jarosławia ruszył. Czas płynął. Dróg dookoła nie było. W końcu część zrobili, a reszta będzie. Właśnie rusza modernizacja skrzyżowań na pl. Mickiewicza. Najwyższy czas, ale gdy weźmiemy pod uwagę, że ma także rozpocząć się przebudowa ul. Kraszewskiego, przychodzi wniosek, iż będzie ciekawie. Oba odcinki leżą w głównych ciągach komunikacyjnych miasta. Jak je zamkną, to Jarosław zacznie w końcu kojarzyć się z aglomeracją, bo wtedy, podobnie jak w dużych miastach, z jednego końca na drugi pojedziemy pół dnia.
Modernizują też Rynek, a dokładnie jego część. Nie do końca wiadomo jaki obszar zostanie odnowiony, bo średnio raz w tygodniu przestawiają bariery odgradzające część do przeróbki od reszty. Na razie mamy błoto i kępki chwastów.
Ponieważ większość dzisiejszych zamierzeń ma charakter miękki, czyli dzieje się w kulturze, tradycji i spraw około społecznych oraz bliskich polityki, możliwe że przebieg inwestycji ma także przywoływać wielowiekowe zmiany przestrzeni miejskiej. Czyli wychodzimy od kartofliska i zakrzaczeń, a zmierzamy do nowoczesnej płyty.
Robota idzie wolno. Czasem nawet ustaje. Mają czas. Plany przewidują, że jeszcze rok mogą się grzebać. Ale pojawiła się po drodze epidemia. Będzie powód do przedłużenia. Ludzie mający pojęcie o władzy, a szczególnie o jej obejmowaniu przewidują, że ta część modernizacji skończy się za trzy lata, czyli tuż przed wyborami samorządowymi. Mają przykład z wielu wcześniejszych inwestycji.
Nikt natomiast nie wie, kiedy zbudują jedno, ale za to podwójne rondo. Ruszają już. Jeśli pójdą tempem przyjętym ostatnio, to może zdążą przed wyborami.
U nas wszystko ma drugie dno i zawsze wiąże się z polityką, a dokładniej z miejscowymi wybrańcami. Mural poświęcony lotnikom będzie schowany, ale za to zrobi go znany artysta niezwiązany z Jarosławiem. Bo o muralu decydowali w Rzeszowie. Ma być ładny i promujący po cichu. Cicho jest też w jarosławskim ośrodku pomocy społecznej, bo coś odcięło go od centrali. Telefony zamilkły, a Internet można sobie tylko na dyskietce przynieść. Ludzie poczekają, a zdenerwowanie do wyborów im przejdzie. Pasażerowie komunikacji miejscowej od dawna narzekają, że na przystankach nie ma rozkładów jazdy. Interwencje nic nie dają. Z drugiej strony, jeśli ktoś gdzieś chce jechać, to sam powinien wiedzieć gdzie się wybiera i o jakiej porze.
O wirusie też należy wspomnieć. Mówią, że mutuje, czyli wnuk wirus różni się od swego dziadka. Jego zjadliwość zależy od środowiska i najbardziej dokuczliwy jest w urzędach i przychodniach. Tam muszą się odizolować od wszystkich. Mniej dokucza w szkołach, ale też może zarazić. W mniejszych firmach prywatnych COVID odpuszcza. Na ulicach też. Analiza stosowanych obostrzeń podpowiada, że najmniej odporni na wirusa są urzędnicy i lekarze. Dlatego się zabarykadowali.
Roman Kijanka