Pomogliśmy odzyskać motor Czytelnika

Jarosławianin Jacek Florek miesiąc czekał na powrót motocykla oddanego do naprawy gwarancyjnej. Motocyklista liczył, że serwis uwinie się i on znów będzie cieszył się z jazdy. Niestety. Zamiast sprawnego Junaka miał tylko dowód rejestracyjny. Dzwonił. Dopytywał. Motor gdzieś się zapodział. Bezradny i skrzywdzony zwrócił się do Gazety Jarosławskiej z prośbą o pomoc. Motocykl, który w miniony piątek nie wiadomo gdzie się znajdował, odnalazł się i w poniedziałek trafił do właściciela.

 

Florek kupił motocykl w Jarosławiu w sklepie położonym na rynku. – Pojazd z początku sprawował się dobrze. Drobne usterki usuwano na miejscu w sklepie. Tam też załatwiałem wszystkie formalności – opisuje właściciel. Szczęście motocyklisty skończyło się, gdy na początku wakacji okazało się, iż Junak odmówił posłuszeństwa i nie da się go naprawić na miejscu. Końcem lipca sprzedawca wysłał pojazd do serwisu. – Czas mijał, a motoru ani widu ani słychu. Zapytałem w sklepie. Tam dowiedziałem się, że pojazd już naprawiono i jest w drodze do Jarosławia – mówi J. Florek. Jednak motocykl nie przyjeżdżał. Klient jednak napierał na sprzedawcę i tym sposobem uzyskał numer do serwisu.

Tam dowiedział się, że i owszem, taki i taki motocykl został do nich przysłany, naprawili go i został nadany z powrotem do sklepu.

Zaginiony w akcji

Pan Jacek rozpoczął własne śledztwo. Dowiedział się, że firma transportowa zagubiła adres dostawy. Towar musiał więc wrócić i został wysłany ponownie. Minął blisko miesiąc, a motoru nie było. Wzburzony klient starał się ustalić, gdzie jest jego pojazd. Niestety doszedł do wniosku, że jest bezradny.

Sprzedawca, wspominając ostatnią wizytę klienta w sklepie potwierdził, iż ten był wzburzony i krzyczał. Zapewnił jednak, że motocykl rzeczywiście został naprawiony i wysłany. Potwierdził to m.in. listem przewozowym, z którego wynikało, że sklep oczekuje na dostawę. Sam sprzedawca był również zdziwiony tak długim czasem oczekiwania. Nie mógł jednak nic zrobić poza telefonicznym napominaniem firmy kurierskiej. Ta tłumaczyła, że zwłoka jest spowodowana problemami kadrowymi, jak i tymi związanymi z pandemią. Wszyscy zapewniali, że motocykl trafi do właściciela. Nikt nie potrafił powiedzieć kiedy.

Zdenerwowany J. Florek postanowił nie zostawić sprawy na pastwę losu. Złożył już zawiadomienie na policję o możliwości popełnienia przestępstwa. Domaga się zwrotu swojego mienia bądź pieniędzy

Sprawa została załatwiona. – Artykuł, który jeszcze się nie ukazał, już swoje zdziałał. Motocykl jest jutro do odebrania w sklepie. Dziękuje za skuteczną pomoc – informował właściciel w ubiegłą niedzielę.