Podróż

Adwent dla wierzących miał być okresem wyciszenia i pokuty. Czasem poprzedzającym wspomnienie narodzin Chrystusa i oczekiwaniem na jego powtórne przyjście. Stał się wyprzedażową gonitwą. Rozwijamy się, więc pieniądze są ważniejsze od wiary, a tradycja musi wpisać się w biznes. Kościół też miał być wspólnotą, a widzimy, gdzie dąży.

 

Z pokolenia na pokolenie jesteśmy bardziej cywilizowani. Biedniejsi gonią bogatszych. Nikt nie chce być przeciętny. Współczesny świat wymaga, by mieć więcej niż trzeba. By być na czele. Człowiek się nie liczy. Ważne co ma i co może. Co potrafi nieważne. Myśleć nie powinien. Inni się tym zajmą.

Stworzyliśmy coś. Przyporządkowaliśmy temu ładnie brzmiące nazwy i otrzymaliśmy współczesność. Pachnącą z wierzchu i cuchnącą wewnątrz. Staliśmy się przedmiotami służącymi spełnianiu chorych wizji hegemonów z bożej łaski i krzyczymy, iż na obraz i podobieństwo Boże zostaliśmy uformowani.

Biblijny opis stworzenia człowieka jest alegorią przedstawiającą pojawienie się naszych przodków w sposób zrozumiały dla żyjących tysiące lat temu zwykłych na owe czasy ludzi. Potrzebowali bezpośrednich odniesień do codzienności. Inaczej by się nie połapali. Tak jak psu nie wytłumaczymy, który polityk lepszy. W sumie powinien wiedzieć, bo od rządzących zależy, czy dostanie pełną michę mięsiwa, czy garstkę kaszy na wodzie, ale on ma to gdzieś i jak mu się nie spodoba, to tak samo boleśnie nadgryzie delikwenta z koalicji, jak i z opozycji.

Do ludzi trzeba mówić prosto, a najlepiej poprzez pieniądze. Jedną ręką dać. Drugą zabrać. Wtedy będą szczęśliwi. Trzeba im tylko odpowiednio tłumaczyć i potrafią przyjąć, że białe jest czarne albo odwrotnie. Taki świat stworzyliśmy i taką ludzkość. Od nowa nie zaczniemy, bo się boimy. Nie wiemy, gdzie się udamy. Na razie błądzimy. Stworzenie człowieka trwa. Jeśli ktoś uważa, że Stwórca usiadł przy kupce gliny i ulepił Adama, a potem z jego żebra powołał do życia Ewę, która odpłaciła się Adamowi grzesznym jabłkiem i trzeba było raj opuścić, to jak się to stwarzanie ma do faktu, że u Boga nie istnieje pojęcie czasu. To, co było, jest i będzie dzieje się w tej samej chwili. Wynika z tego, że Stwórca nadal męczy się nad powołaniem do życia osoby choć trochę go przypominającej.

W kraju i regionie po staremu. Prezesowi dali za dużą maseczkę i weszła mu na oczy. W Jarosławiu postawili świąteczną bombkę. Można siąść w niej i fotkę strzelić. Atrakcja jest przykurzona, stoi krzywo, ale za to tło ma ciekawe. Koncern naftowy nakupił gazet i paliwo podrożało. Przyjęli przy tym metodę, że im biedniejszy region, tym drożej. My jesteśmy w cenowej czołówce. Ojciec dyrektor poinformował, że nawet on ma pokusy i wszczął awanturę. Przepraszał nieszczerze, ale przy tym dał do zrozumienia, żeby autorytetów wśród duchownych nie szukać. Choinki obrodziły. Są wszędzie. Ludzi mniej na ulicach. Możliwe, że przenikające do szpiku zimno ich wstrzymuje. Koronawirus dokucza. Urzędnicy pracują z dala od urzędu. Lekarze przyjmują z dala od pacjentów. Wesel nie ma. Demografia leci na łeb. Rząd drukuje pieniądze, a potem je dzieli. Jarosławscy strażnicy miejscy dalej pilnują znaku. Rozwijamy się na potęgę. Byle nie przedobrzyć.

Roman Kijanka