Pierwsze ślady picia wina

Najstarsze ślady picia wina na ziemiach polskich pochodzą z Chotyńca w gminie Radymno. Potwierdza to prof. Sylwester Czopek, rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego i archeolog nadzorujący badania scytyjskiego grodziska z wczesnej epoki żelaza odkrytego w Chotyńcu. – Grodzisko mogło pełnić funkcję stolicy regionu, a znalezione w nim fragmenty amfor greckich, którymi dostarczano wino na uczty rytualne świadczą, że w VII – VI wieku przed narodzeniem Chrystusa władca zorganizował taki obrzęd – mówi archeolog.

 

Grodzisko koło Chotyńca było potężne. Obejmowało obszar 35 hektarów. Druga duża osada z tego okresu została odkryta kilkaset metrów dalej. Dziś przebiega tam autostrada. Ponad 2,5 tysiąca lat temu okolice Chotyńca były zamieszkałe. W sąsiedztwie grodziska było więcej osad. Żyli tam przedstawiciele kultury scytyjskiej określani jako barbarzyńcy, koczownicy, wojownicy i łupieżcy.

Prof. Sylwester Czopek przy odkrytej w tym roku bramie w obwałowaniu scytyjskiego grodziska.

Byli na tyle rozwinięci, że utrzymywali kontakty ze starożytną Grecją, a nawet importowali stamtąd wino – zaznacza S. Czopek. – Herodot w opisie Scytii wspomina, że raz w roku władający regionem urządzał ucztę. Zapraszał na nią wszystkich, którzy wykazali się męstwem. Był to obrzęd, którego ważną częścią było picie wina i jedzenie mięsa. Tu coś takiego się wydarzyło. Musiał więc rezydować ktoś piastujący wysoką funkcję w tamtejszej społeczności. Osoba władająca regionem i na tyle bogata, że mogła sobie pozwolić na sprowadzenie wina z Grecji, a przy tym odczuwająca potrzebę zaakcentowania w ten sposób swojej władzy – tłumaczy profesor.

Można sądzić, że na rytualnej uczcie scytyjskiej w grodzisku koło Chotyńca wina nie brakowało i nie był to pośledni trunek, tylko importowany z Grecji. Jak podaje Herodot pili po scytyjsku, czyli nie rozcieńczali wina wodą jak Grecy, ale delektowali się nim w formie skondensowanej.

Ślady jakie po sobie pozostawili pozwalają nie tylko na stwierdzenie, że siedem wieków przed Chrystusem koło Chotyńca raczono się winem. Badania przynoszą wiele informacji zmieniających przyjęte wcześniej ustalenia. Grodzisko w Chotyńcu jest najbardziej na zachód wysuniętym stanowiskiem kultury, która rozwinęła się wschodzie. Stanowi przyczółek przesuwający granicę panowania Scytów o 200 kilometrów na zachód.

 

Brama wielkiej Scytii

To było jedno z większych grodzisk z wczesnej epoki żelaza na terenie ziem polskich, ale kulturowo odmienne od położonych bardziej na zachód. Zabytki i sposób zagospodarowania łączy je z położonym nad Bohem, a idąc dalej w dorzeczu Dniepru. – Tam grodziska są równie potężne, a nawet większe. Tu mamy pozostałości kultury, której nie należy kojarzyć chociażby z Biskupinem który pochodzi z tego samego czasu, ale archeologicznie jest zupełnie czymś innym – wyjaśnia S. Czopek.

Grodzisko w Chotyńcu można traktować jako zachodnią bramę Scytii. Jego położenie nie jest przypadkowe. Przed scytyjskim wojownikiem patrzącym z murów osady rozciągał się rozległy widok aż do brzegu Sanu.

 

Kapiący złotem grobowiec

Archeolodzy kończą tegoroczne badania w Chotyńcu. Skoncentrowali je na linii obwałowań. W pasie obronnych nasypów odkryli dość wąskie przerwy pełniące role bram. – Takich przerw było kilka. Były wąskie. Mierzyły 2 – 2,5 metra. Może dlatego, że łatwo było je zabezpieczyć przy obronie. Badania pokazały jak przebiega linia walów. W południowo zachodniej części wał jeszcze jest. W innym miejscu zostały tylko wygarbienia gruntu – relacjonuje profesor. Przed badającymi scytyjskie pozostałości pozostaje rekonstrukcja całego założenia obronnego z uwzględnieniem osad sąsiednich oraz poznanie dróg przemieszczania się ludności i funkcjonowania obszaru w czasie, gdy panowali na nim scytyjscy barbarzyńcy.

Możliwe, że pod warstwą gleby na chotynieckich polach czeka na odkrycie grobowiec scytyjskiego wodza. U starożytnych łupieżców groby znaczących osobistości były wypełnione złotem i innymi szlachetnymi kruszcami. Wielkość i znaczenie grodziska daje nadzieję, że mogiła wodza jest ich pełna.

 

erka