Pasterskie święto

Zielone Świątki, o których wspominaliśmy w ubiegłym numerze, były świętem pasterskim. Nazywano je też pastuchowym świętem (Majdan Sieniawski) lub świętem pastuszka (Hucisko).

 

Każde wiejskie dziecko, w wieku od 6 do 15 lat, zajmowało się pasieniem, przede wszystkim krów. Dzieci i młodzież pochodząca z zamożnych kmiecych rodzin pasły w swoim domu lub u najbliższych krewnych. Młodzież uboższa pasła na służbie: u kmieci, na folwarku lub plebanii. Pasieniem krów zajmowali się też dorośli: upośledzeni, niepełnosprawni oraz starsi, którzy nie byli w stanie zajmować się trudniejszymi pracami w gospodarstwie. Krowy pasiono na drogach, miedzach i na ugorach, późną jesienią – na łąkach. Jeśli we wsi istniało wspólne pastwisko, pasienie odbywało się gromadnie i było okazją do wspólnych zabaw.

Na Zielone Świątki jajecznicę się smażyło w polu. Pasło się krowy i dzień wcześniej się zrobiło taki w miedzy piecyk… Jajecznica była z pola lepsza jak doma. Mama w doma smażyła dla młodszych, dla dwóch braci i siostry. A my we trzy z tatą pasły krowy i te jajecznicę my smażyły. To było smaczne, i ciekawe, bo w polu. Była miedza, zawsze troszkę wyżej jak pole, takie kołko się dłubało, pod to żeby tam drzewo podłożyć. A tu gdzie kołko, to dym wychodził. To było praktyczne. Smażyło się w takim rondliku, to nie było małe, bo nas było czworo, trzy siostry i tata. Jaja były swoje, to się nie żałowało, masło swoje. Mama się śmiała: osmolone, to lepsze jak   doma? Lepsze! Smażyło się z rana, jak się krowy wyganiało paść. Co się patrzyło, to tutaj się poli, tam kupka ludzi, tam kupka ludzi. Wesoło było, tako była moda” (Zofia Kalamarz, ur. 1926, Nowosielce).

O doli pastuchów i odmianie, jaką przeżywali z okazji Zielonych Świąt, pisze Władysław Fołta – działacz ruchu ludowego z Gaci: „Wiosną, latem i jesienią pasienie rozpoczynało się wczas rano, z przerwą południową, a kończyło z zachodem słońca. Pastuch pasał od 2 do 4 krów, chodząc za nimi z łańcuchem w ręku, a na ugorach kołkowano je lub pasiono spuszczone, pilnując by nie robiły szkody w uprawach (…) Obdarzano go na drogę śniadaniem z pajdy chleba z odrobiną sera, rzadziej masła. Obiad spożywał w domu. Po południu dostawał skromną jużynę [podwieczorek], a potem wieczerzę. Pastusi bywali zawsze głodni. W polach wiosną objadali ze strączków groch, a jesienią kopali i piekli w ogniskach ziemniaki.   Raz w roku mieli swoje święto. Wiązało się ono z uroczystościami Zielonych Świąt. Otóż w tym dniu pastuch otrzymywał od gospodyni (na służbie) lub od matki (w domu ojca) 2-3 jaja, kawałek zasuszonej kiełbasy, grudkę masła i biały, pszenny kawałek chleba. W polu przy krowach z otrzymanych jaj sporządzał sobie jajecznicę na kiełbasie. Zaradniejsi powiększali otrzymane dary jajkami wybieranymi z gniazd ptaków lub z kurzych gniazd u sąsiadów i objadali się jajecznicą w obydwa dni Zielonych Świąt”.

Z Gniewczyny, Jawornika Polskiego i Cieszacina Wielkiego pochodzą informacje o przygotowywaniu pisanek przed Zielonymi Świątkami, którymi dziewczęta, właśnie w dniu tego święta, obdarowywały chłopców. Jajko, najlepiej zabarwione na czerwono, stanowiło symbol płodności i nowego życia, wyrażało przychylność panny względem kawalera. Zjedzona pisanka działała na młodzieńca jak afrodyzjak.

 

Katarzyna Ignas

Muzeum w Przeworsku

 

Fot. Przeworsk, Błonie Rzeźnicze, lata 60. XX w. Zbiory Muzeum w Przeworsku