Z Ukrainy docierają przerażające obrazy wojny. Giną cywile. Wśród nich są także dzieci. Tłumy uchodźców zbierają się przy przejściach granicznych. Takiej mobilizacji i solidarności po polskiej stronie granicy, jaka pokazała się zaraz po wybuchu konfliktu, od dawna nie było. Pomoc ruszyła ze wszystkich stron. Na początku niezbyt zorganizowana, ale tłumna. Teraz coraz bardziej usystematyzowana. Pospolite ruszenie stało się akcją, w którą włączyły się inne państwa.
W niedzielę wieczorem pojawiła się informacja, że już niemal ćwierć miliona ukraińskich uchodźców przekroczyło granicę z Polską. Tłumy czekają na przejściach. Jeszcze po wschodniej stronie. Patrząc na odzew po naszej stronie można poczuć się dumnym, że jest się Polakiem. Zbiórki odzieży, koców, jedzenie i środków czystości ruszyły razem z pierwszymi Ukraińcami uciekającymi od wojny. granicę przekraczają głównie kobiety i dzieci. Mężczyźni zostają po drugiej stronie. Oni walczą o swój kraj. Wielu młodych Ukraińców wraca z powrotem do ojczyzny, by stanąć w jej obronie.
Głównym miejscem gromadzącym uchodźców w naszym regionie stał się Przemyśl. Tam docierają pociągi i Ukraińcy przekraczający przejście graniczne w Medyce. W leżącej w gminie Radymno Korczowej, największym przejściu z Ukrainą, też są tłumy uchodźców. Wybraliśmy się w kierunku tego przejścia w niedzielę późnym popołudniem. Na A4 sporo samochodów. Jadące na wschód puste. Tylko kierowca. Poruszające się drugą stronę, załadowane. Większość ma tablice rejestracyjne z innych województw. Dużo jest ze Śląska, Krakowa, Poznania i Wrocławia. Sporo aut na zagranicznych tablicach. Najwięcej niemieckich. Zabierają uchodźców z okolic przejścia i wiozą w głąb kraju lub do Niemiec, Holandii i innych krajów. Przy węźle Przemyśl stała już blokada. Policjanci nie wpuszczali w stronę Korczowej aut osobowych. Przejeżdżały tylko busy i autobusy, wozy strażackie i pojazdy transportu zorganizowanego. Dla reszty jadących po ukraińskich uchodźców właśnie był organizowany parking buforowy w obrębie giełdy rolniczej w Skołoszowie. Stawiano namioty. Tam można było oczekiwać. Udaje się nam skontaktować z Bogdanem Szylarem, wójtem gminy Radymno. Zapewnia, że sytuacja na przejściu jest ustabilizowana. Wjeżdżający do Polski mają już w większości ustalone miejsce, gdzie chcą dotrzeć. Na wielu już ktoś czeka. – Dostarczenie ciepłej herbaty i jedzenia oraz kurtek i koców dla oczekujących po ukraińskiej stronie to teraz ważne. Resztą zajmują się już inni – mówi wójt.
Uchodźców możemy spotkać wszędzie. W poniedziałek przed południem udało się nam porozmawiać ze starszym mężczyzną. Razem z żoną, córką i dwójką jej małych dzieci wyjechali z ogarniętej wojną Ukrainy. – Synok został tam – mówi. Tłumaczy, że mieszka około 250 kilometrów od granicy z Polską. Co dzieje się w jego kraju nie wie. Chcą przeczekać zawieruchę wojenną i wracać. Zapewnia, że mają miejsce do zatrzymania. Mówi, że w małym miasteczku, gdzieś bliżej Śląska, czeka na nich mieszkanie.
Niebiesko żółte podświetlenia budynków publicznych, takie same barwy na wielu portalach, pomoc organizowana wszędzie. W każdej miejscowości, przedszkolu, szkole, urzędzie i stowarzyszeniu. Strażacy ochotnicy dowożący potrzebne rzeczy. Apele o przynoszenie produktów i pojawiające się juz informacje, że ubrań lub artykułów higienicznych już jest za dużo. Zawieszona część linii komunikacji miejskiej, bo autobusy jarosławskiego MPK zostały skierowane do transportu uchodźców. W Hali Kijowskiej w Młynach utworzone kolejne centrum dla uciekających przed wojną. Poruszające obrazy z przejść, z walczącej Ukrainy i chwytający za serce filmik strażaków z Pruchnika, którzy w swojej remizie umilają czas maluchom wygnanym przez wojnę z domu, który został gdzieś daleko. Nie sposób wymienić wszystkich form pomocy. Pospolite ruszenie pokazało, że leży nam na sercu los ludzi, których wojna wygnała z własnego domu. Zmienia się nastawienie świata do Putina. Ukraina jest też postrzegana inaczej.
Rozpętana wojna już zmieniła świat. Miejmy nadzieję, że go nie przewróci, a akcja pomocy tak jak szybko się rozwinęła nie upadnie, a potężne dziś wsparcie i zainteresowanie sprawami Ukrainy nie wygaśnie. Napaść na naszego wschodniego sąsiada pokazała, że świat musi się przeorganizować, albo żyć z widmem wojny.
erka/Fot. OSP Pruchnik, Sieniawa. Powiat Jarosławski, CKiP Jarosław