Niezwykła pielgrzymka

W drugiej połowie maja piętnastoosobowa grupa, z której cztery to osoby z niepełnosprawnością, pokonała stukilometrową trasę Camino de Santiago – czyli Szlak św. Jakuba. Pomysłodawcą wyprawy, a zarazem jednym z wolontariuszy, była lekarka z Przeworska, Anna Kozak-Sykała.

 

Camino de Santiago de Compostela to szlak, który od średniowiecza przyciąga wierzących i niewierzących, ludzi szukających duchowego oczyszczenia, refleksji, wyciszenia, wytchnienia czy przygody.

Niektórzy mówią, że jest choroba „caminoza”, która powoduje, że ludzie tam wracają po kilka razy – mówi Anna Kozak-Sykała, od ponad 10 lat „uzależniona” od camino.

Tym razem nie wyruszyła sama. Postanowiła spełnić marzenie dwójki niepełnosprawnych: Moniki i Krzyśka, którzy poruszają się na wózkach inwalidzkich. Na Szlak Portugalski wyruszyła grupa 15 osób, w tym dwoje dzieci: 14-letnia Dominika i 9-letni Antek. Większość pielgrzymów to członkowie Stowarzyszenia „Salutem”, które od wielu lat pomaga niepełnosprawnym. Na co dzień to przedsiębiorcy, policjanci, nauczyciele, którzy natychmiast zgłosili się, gdy usłyszeli, że trzeba pomóc osobom na wózkach przejść camino.

Wyruszyli z Vigo, kierując się żółtą strzałką i jakubowa muszlą. Zwyczajem pielgrzymim zabrali spod drzwi swoich domów kamień, który był symbolem trosk, problemów, jednym słowem wszystkiego, co człowieka w życiu uwiera. Kamienie zostawiali po drodze, kiedy przychodziła ta chwila, że zaczynali inaczej patrzeć na swoje życie. Szli jak zwykli pielgrzymi, z całym bagażem, spali w wieloosobowych salach w albergach, jedli w przydrożnych barach. Każdego dnia czworo bohaterów i 11-tu wolontariuszy pokonywało ok. 20-tu kilometrów. Nie było łatwo, bo świat w dalszym ciągu jest pełen barier, dlatego do tej pory niewielu osobom na wózkach udało się przebyć ten szlak.

Zdarzały się windy, w których nie mieścił się wózek, zupełnie nieprzystosowane łazienki, złapaliśmy „kapcia” w kole wózka. Czasami trzeba było przenosić wózki przez schody, zbyt duże wzniesienia, źle zaparkowane samochody, czy inne przeszkody, które pojawiały się na drodze. Ale pokonali wszystkie bariery, te techniczne i te w psychice, bo jak mówili: Nie trzeba stać na nogach, żeby iść dalej. Niepełnosprawność nie przekreśla marzeń, czasami nawet je wzmacnia – przekonuje A. Kozak-Sykała dodając, że największe ograniczenia są w naszych głowach. Zachęciła też do pomagania niepełnosprawnym, bo jak sama mówi, pomaganie jest wspaniałe.

 

DP/fot. org.