Niezapomniane tradycje: Kolędowanie w regionie przeworskim (3)

Kolędnikom często towarzyszyły zwierzęta – najczęściej były to kukły, ale chodzono też z żywymi zwierzętami. O ich symbolice w kolejnej części opowiada etnograf Katarzyna Ignas z przeworskiego Muzeum.

 

W kolędzie zwierzęcej brały udział kukły, bądź maszkary zwierząt takie jak turoń, kobyłka, czy koza. Wprowadzenie ich do domu miało spowodować płodność, zdrowie i dostatek u ludzi i zwierząt. W trakcie scenki kolędniczej, zwierzę oferowane było do sprzedaży gospodarzowi przez Żyda, Cygana, Dziada lub Policjanta. W trakcie oglądania, zwierzę nagle upadało. Następowało ożywianie przez leczenie, cucenie, przywracanie do życia – czemu towarzyszyły komiczne dialogi i zachowania odgrywane po to, by zwierzę podniosło się i powracało do życia. Zachowanie zwierzęcia obrazowało zamarcie przyrody na czas zimy i jej powrót do życia na wiosnę.

Kolędowanie z turoniem nazywanym też turem, kłapaczem lub krową popularne było zwłaszcza w Gorliczynie, Studzianie, Nowosielcach, Gaci, Siedleczce i Gorzycach. Tur to inaczej dziki wół, zwierzę cechujące się siłą, zdrowiem, odpornością, uważane za protoplastę bydła domowego. Miał wygląd wołu, z długimi krętymi rogami skierowanymi do przodu.

Inną postacią zoomorficzną biorącą udział w kolędowaniu był konik kolędniczy, tzw. kobyłka. Kobyłka był to łeb konia wykonany z drewna i osadzony w opałce tj. podłużnym płytkim koszu bez kabłąka, z łubu drewnianego. Do opałki przymocowany jest ogon konia. Pośrodku opałki znajdował się otwór, do którego wchodził człowiek, dodatkowo opałka przytrzymana była szelkami zawieszonymi na ramionach kolędnika. Korpus opałki okryty był derką lub płachtą, zaś mężczyzna noszący opałkę ubrany był w mundur, a w rękach trzymał lejce i bat. Kobyłka wpadała do izby pierwsza, obiegała wnętrze wokół, wierzgała kopytami, zamiatała ogonem, wyprawiała różne hece, skakała po izbie, goniła dziewczęta. W Majdanie Sieniawskim do większych chat, z kolędą wprowadzano żywego konia.

W kolędzie brała też udział koza, którą odgrywał skulony kolędnik nakryty płachtą, z łbem kozy trzymanym na kiju. Kozę prowadził na powrozie kolędnik przebrany za Żyda. Koza była postacią niemą; wyczyniała przeróżne figle, bodła dziewczęta, szalała po całej izbie, obracała się, łapała coś ze stołu. Wiele zabawy dostarczała widzom scena targu o „kozę”. Odgrywano sceny dojenia kozy rozweselając mieszkańców, a na koniec koza odgrywała scenę zdychania.

 

Opr. Katarzyna Ignas

Muzeum w Przeworsku

Fot. Koza kolędnicza, wyk. Bronisław Szozda, Gniewczyna Tryniecka, 1995 r.