W spalonym wraku były całkowicie zwęglone zwłoki.. Fot. KMP Przemyśl

Nie pozwolili ojcu odwiedzać dziecka. Spłonął przed sądem

Policjanci wezwani w piątek, 29 kwietnia nad ranem do płonącego przed przemyskim sądem samochodu znaleźli w jego wnętrzu całkowicie zwęglone zwłoki. W tragicznych okolicznościach rozstał się z życiem 48-letni Aleksander, ojciec który psychicznie nie wytrzymał odizolowania go od córki. Prokuratura Rejonowa w Przemyślu prowadzi postępowanie w kierunku art. 151 Kodeksu Karnego mówiącego o doprowadzeniu do samobójstwa. Jego znajomi nie mają wątpliwości. Uważają, że odseparowanie Aleksandra od dorastającego dziecka i zderzenie z bezsilnością instytucji powołanych do przestrzegania prawa, doprowadziło do tragedii.

Rok temu spotkaliśmy się z Aleksandrem. Wtedy jeszcze miał nadzieję na normalne kontakty z córką.

W maju ubiegłego roku szeroko opisywaliśmy na łamach Gazety Jarosławskiej dramaty doświadczających alienacji rodzicielskiej. Wśród osób, z którymi udało nam się wtedy porozmawiać był też Aleksander. Mówił o odsuwaniu go od kontaktów z 11-letnią córką. O przeciągających się sprawach sądowych, o bezsilności służb i pozbawianiu go jakiegokolwiek wpływu na wychowanie dziecka. Emocjonalnie rozbity, zrezygnowany z żalem do ludzi, których zadaniem jest pomaganie rodzinom w sytuacjach kryzysowych, ale nie wychodzących poza regulaminy. Już rok temu widać było, że jest u kresu wytrzymałości. Miał jednak resztki nadziei, że coś ruszy i zostanie ojcem nie tylko w papierach. Nie ruszyło. Odszedł w tragicznych okolicznościach wybierając okolice sądu na miejsce śmierci.

 

Okoliczności tragicznego pożaru

– Przemyscy policjanci pod nadzorem prokuratury wyjaśniają okoliczności pożaru volkswagena, który dziś rano po godz. 4. palił się przy ulicy Mickiewicza w Przemyślu. Po ugaszeniu ognia przez straż, okazało się, że w spalonym wraku znajdują się ludzkie zwłoki. Na miejscu zdarzenia pracuje grupa dochodzeniowo-śledcza pod nadzorem prokuratora oraz biegły z zakresu pożarnictwa – relacjonowała 29 kwietnia asp. szt. Małgorzata Czechowska z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. Całkowicie zwęglone ciało znaleziono na fotelu kierowcy. Volkswagen miał jarosławskie numery rejestracyjne Strażacy stwierdzili, że w komorze silnika nie widać oznak pożaru. Ustalano przyczynę i tożsamość ofiary. Niedługo później okazało się, że śmierć poniósł 48-letni Aleksander B. Określono, iż targnął się na życie.

 

Doprowadzenie do samobójstwa

… nie zniknął kat…znikam ja – tak brzmiał ostatni wpis Aleksandra na portalu społecznościowym. Po jego śmierci konto zostało wyczyszczone.

Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Przemyślu. – Prowadzone jest postępowanie w kierunku przestępstwa z art. 151 Kodeksu Karnego mówiącego, że kto namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 – wyjaśnia prokurator Marta Pętkowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Przemyślu. Przedmiotem postępowania jest wykazanie, kto ewentualnie mógł się przyczynić do śmierci Aleksandra. Prokurator podkreśla, że ustalono z dużym prawdopodobieństwem, że w spalonym wraku były zwłoki 48-letniego Aleksandra B. Zostały wstępnie rozpoznane przez rodzinę, ale dopiero wyniki badań genetycznych dadzą jednoznaczne potwierdzenie. – Pobrano próbki do badan na zawartość alkoholu i środków psychotropowych oraz materiały do określenia, co mogło zainicjować pożar – dodaje M. Pętkowska, potwierdzając w czasie rozmowy, że śmierć 48-latka mogła być związana z jego bezskutecznymi staraniami się o możliwości kontaktu z dzieckiem. – Można tak wnioskować, biorąc pod uwagę miejsce zdarzenia – mówi.

 

Zabili go

Prokuratura rozważa możliwość przyczynienie się do śmierci Aleksandra ale grupa osób zmagających się z formą przemocy, jaką jest alienacja rodzicielska nie ma żadnych wątpliwości. – Kolejna śmierć spowodowana przemocą alienacji rodzicielskiej raptem cztery dni po Dniu Świadomości Alienacji Rodzicielskiej i trzy tygodnie po śmierci Tomka Lipińskiego z Częstochowy. Tym razem izolowania od córki nie wytrzymał tata Aleksander – napisali kilka dni po śmierci mężczyzny na profilu #SzczytyAlienacjiRodzicielskiej cytując opowieść Aleksandra zamieszczoną w ubiegłorocznym wydaniu Gazety Jarosławskiej (GJ nr 22/2021) i dopisując – Wiemy, że nie było przypadkowe. Kto teraz odpowie za śmierć rodzica, której można było uniknąć? Wystarczyło umożliwić normalny kontakt córki z ojcem. Ile jeszcze takich zupełnie niepotrzebnych śmierci musi nastąpić, aby cokolwiek się zmieniło w zakresie przeciwdziałania przemocy alienacji rodzicielskiej? Nie ma miesiąca, w którym nie byłoby jakiejś ofiary alienacji rodzicielskiej w Polsce.

Co mówił Aleksander?

W maju ubiegłego roku Aleksander opowiadał – Córka ma 11 lat i od 2015 r. była żona utrudnia mi kontakt z dzieckiem do tego stopnia, że sprawą zajmował się sąd nakazując umożliwienie komunikowania się z dzieckiem. Problem w tym, że jest to niewykonalne. Mogę oczywiście do niej zadzwonić, ale najczęściej nie odbierze tłumacząc później, że mama wyciągnęła kartę z telefonu. Ostatni raz rozmawiałem z nią 8 stycznia ubiegłego roku. Dziecko jest bez przerwy manipulowane. Według oceny biegłych jest w głębokim konflikcie lojalnościowym wobec matki. Sprawa trafiła do sądu. Wokanda jest ciągle przekładana. Wydaje mi się, że takie przypadki należy rozpatrywać z urzędu i szybko. Specjaliści piszą o zaburzeniach emocjonalnych matki i nic się nie dzieje. Ona nadal robi wszystko, by wymazać ojca z pamięci dziecka. Psychicznie już dzieje się ogromna krzywda. Kto weźmie na siebie odpowiedzialność, gdy dojdzie do tragedii? Nie wiem, czy dziecko jest zdrowe, czy nie. Natomiast mnie potrafili rozliczyć, gdy poprosiłem fotografa o zrobienie kilku zdjęć podczas I Komunii Świętej córki. Końcem 2017 r. złożyłem do sądu wniosek o rozszerzenie kontaktów z córką. Do dzisiaj sprawa nie została rozstrzygnięta. Pozbawiono mnie możliwości powiedzenia dziecku, że też je kocham, a rodzina nie zamyka się w obrębie mamy. Spotkaliśmy się wtedy z czwórką rodziców zmagających się z byłymi partnerami, sądami, kuratorami, policją i prawnikami. Wśród nich była też matka izolowana od kontaktów z dzieckiem. Rozmawialiśmy ze zwykłymi ludźmi, którzy chcą zapewnić swoim dzieciom normalne życie. Uchronić je przed lękiem, arogancją i brakiem bezpieczeństwa. Dać im miłość obu, niekoniecznie mieszkających razem, rodziców. Opisywali jak muszą walczyć z manipulacją i wykorzystywaniem uczuć młodych ludzi do psychicznego niszczenia innych. Mówili jak coraz częściej stają przed murem, którego nie można pokonać. Pytali, jaki człowiek wyrośnie z dziecka, któremu ktoś stwarzał tak makabryczny obraz najbliższych osób.

 

Nie wytrzymał

– Kontaktowaliśmy się często. Bardzo dużo z nim rozmawiałem. Widać było, że nie może poradzić sobie z bezsilnością sądów, policji, z tym że opiekunka do dziecka może mieć więcej do powiedzenia niż ojciec, a próba zobaczenia się z dzieckiem kończy wizyta policji, choć wyrok nakazuje umożliwienie kontaktu. Mówiłem odpuść. Jestem w podobnej sytuacji, ale trochę musiałem zwolnić w tej walce. Inaczej mogło być źle. On nie zwolnił i nie wytrzymał. Problemy go przerosły i wybrał śmierć – opowiada pan Mariusz. – Był na spalonej pozycji. Tak jak wielu z nas, Dziecko rosło, oddalało się od niego, a on pozostawał z żalem do instytucji. Nikt mu nie pomógł. Rozbity emocjonalnie dał w końcu za wygraną, a przecież chciał tylko spotykać się ze swoją córką. Pogadać. Gdy trzeba pomóc. Chciał być normalnym ojcem i to okazało się niemożliwe – dodaje pan Ryszard.

Odrzuceni i izolowani od swoich dzieci ojcowie przygotowują zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez osobę, kiedyś bardzo bliską Aleksandrowi. Uważają, że jej postępowanie przyczyniło się do tego, iż targnął się na życie. Zapowiadają też, że początkiem czerwca zbiorą się przed przemyskim sądem, w miejscu gdzie mężczyzna zrezygnował z bezskutecznej walki o bycie ojcem. Swój przyjazd zapowiadają ojcowie z różnych stron kraju.

 

erka/ KMP Przemyśl, fb