Nauka bez „jedynek” jest możliwa

Czy możliwa jest szkoła bez ocen niedostatecznych i prac domowych? Jaki wpływ na uczniów ma nauczanie zdalne i okres pandemii? O tym i nie tylko rozmawialiśmy z Martą Seweryn-Wilk, dyrektor Szkoły Podstawowej im. Św. Jadwigi Królowej w Sieteszy, autorką innowacji pedagogicznej pod hasłem „Sukces ucznia – sukcesem nauczyciela”.

 

Na czym polega opracowana przez Panią innowacja?

– Innowacja pedagogiczna organizacyjno-metodyczna pod hasłem „Sukces ucznia-sukcesem nauczyciela” – wzmacnianie motywacji wewnętrznej i rozwijanie kompetencji miękkich uczniów” ma na celu położenie nacisku na to, by o sukcesie ucznia świadczył jego rozwój, a nie ocena. Adresatami innowacji są uczniowie klasy IV i VIII. Realizujemy ją od 02.11.2021 r. do 31.05.2022 r. z możliwością kontynuowania w następnym roku szkolnym. Innowacja jest moją odpowiedzią na potrzeby uczniów i rodziców w zakresie sfery emocjonalnej, która związana jest z pandemią oraz rzeczywistością wypełnioną niepewnością, lękiem, obawami przed uczeniem się występującymi w naszej szkole. Na podstawie obserwacji uczniów przeprowadzonych rozmów, dostrzegłam potrzebę wsparcia uczniów i rodziców. Główną przyczyną opracowania innowacji była możliwość przekazania radości w dochodzeniu do sukcesu edukacyjnego poprzez nie stawianie ocen niedostatecznych.

 

Jaki wpływ na pandemia i nauka zdalna na uczniów?

– Niestety rzeczywistość, w której musimy obecnie funkcjonować okazuje się być ogromnym wyzwaniem zarówno dla ludzi dorosłych, jak i – a może przede wszystkim – dla dzieci i młodzieży. Powrót do nauki stacjonarnej po okresie zdalnego nauczania wyraźnie pokazał nam wychowawcom, nauczycielom jak wielkie zmiany poczyniła pandemia w świadomości i zachowaniu naszych podopiecznych. Mam tu na myśli zarówno aspekty fizyczne, jak i psychiczne. Zauważyć można drastyczny spadek sprawności fizycznej uczniów i ich wydolności na zajęciach wychowania fizycznego. Godziny spędzone przed komputerem wyrządziły pod tym kątem wiele szkód. I nie chodzi tu tylko o czas spędzony na zdalnych lekcjach – młodzi ludzie zbyt wiele czasu poświęcają na gry komputerowe, żyją życiem portali i komunikatorów społecznościowych, tracąc kontakt z rzeczywistością. Kolejnym, bardzo istotnym problemem była zła kondycja psychiczna naszych uczniów. Dzieci obawiały się ponownego spotkania z rówieśnikami, powrotu do lekcji w tradycyjnej formie, tego, że nauczyciele będą chcieli wyegzekwować od nich wiedzę poprzez ogromną liczbę sprawdzianów, kartkówek i odpytywanie. Sporo uczniów przejawiało oznaki wycofania, braku chęci do bezpośredniego kontaktu i rozmowy. Oczywiście nie wszystkie dzieci po powrocie do szkoły borykały się z kłopotami natury psychologicznej. Byli tacy uczniowie, którzy w miarę dobrze odnaleźli się w tej trudnej sytuacji. Niemniej jednak w związku z pojawiającymi się przypadkami zaburzenia zdrowia psychicznego uczniów naszej szkoły uznałam, że należy podjąć działania, które będą miały na celu wsparcie uczniów, jak i ich rodziców. Ostatnie miesiące pracy zdalnej pokazały również, że wielu uczniów nie potrafi samodzielnie planować swojego procesu uczenia się, a jedynym sposobem na uzyskanie odpowiedzi jest kara lub nagroda w postaci oceny. Dlatego też założeniem innowacji zgodnie z wymaganiami podstawy programowej jest rozwijanie u uczniów ciekawości poznawczej, a także samodzielności w zdobywaniu wiedzy. Cechy te łatwiej rozwijać u uczniów, którym bardziej niż na wynikach testów, zależy na wiedzy, którą te testy sprawdzają. Chcę, aby szkoła nie tylko przygotowywała uczniów do egzaminów, ale przede wszystkim do życia.

 

Jak więc oceniać bez ocen?

Ocenianie bez ocen to na pewno wyzwanie dla nauczycieli, którzy przecież sami zdobywali wykształcenie w tradycyjnym systemie edukacji, gdzie oceny, kartkówki i sprawdziany były codziennością. Coraz częściej jednak słyszymy, że również w Polsce zaczynają funkcjonować szkoły, w których odchodzi się od tradycyjnego sposobu oceniania. Tak jest już od dawna chociażby w Finlandii, a okazuje się, że fińscy uczniowie od wielu lat zajmują czołowe miejsca w testach PISA (interdyscyplinarnym badaniu sprawdzającym kompetencje uczniów na całym świecie). Jak oceniać bez ocen? Myślę, że w sukurs nauczycielom przychodzi idea oceniania kształtującego i możliwość stosowania informacji zwrotnej jako oceny bieżącej, po drugie bardzo ważna jest umiejętność samooceny. Chodzi o to, aby uczniowie sami umieli dostrzec, co robią dobrze, a co jeszcze muszą poprawić. Oczywiście ktoś może oburzyć się i pomyśleć – jak uczeń, który dopiero nabywa pewne umiejętności może sam się ocenić? I tu właśnie pojawia się odniesienie do bardzo istotnej roli nauczyciela w życiu każdego ucznia. Nauczyciela, który nie tylko ocenia, ale potrafi wskazać mocne i słabe strony swojego wychowanka. Nauczyciel powinien podejść do każdego ucznia indywidualnie. Z doświadczenia wiem, że są uczniowie na których wrażenie robi tylko pierwsza otrzymana w nowym roku szkolnym, czy półroczu ocena niedostateczna. Przy piątej, szóstej i kolejnej „jedynce” tracą chęć na poprawę ocen wychodząc z założenia, że i tak już nic nie zmienią, że będą mieli słabą ocenę końcową z danego przedmiotu. Trzeba wówczas, mówiąc kolokwialnie, znaleźć na takiego ucznia sposób. Wpłynąć na jego motywację i zmobilizować go do działania nie poprzez straszenie oceną, tylko uświadomienie mu, po co uczy się danego zagadnienia, jak może mu się ta wiedza przydać w praktyce, w dorosłym życiu.

 

Czy w okresie pandemii uczniowie powinni być oceniani inaczej?

– Jak już wcześniej wspomniałam pandemia i związany z nią okres izolacji wyrządziły wiele szkód w psychice młodych ludzi, dlatego my – jako nauczyciele – musimy wziąć to pod uwagę. Nie chodzi tu o pobłażanie uczniom i usprawiedliwianie pandemią braku pracy z ich strony, bo doskonale wszyscy wiemy, że są wśród nich i tacy, którzy wykorzystują zaistniałą sytuację i jej specyfikę ku temu, by jak najmniej wysiłku wkładać w naukę, przygotowywanie się do lekcji i uczestniczenie w nich. Trzeba tylko pamiętać, że nie wszyscy uczniowie mają dogodne warunki do nauki w swoich domach, różnie odnajdują się w sytuacji zdalnego nauczania. Jedni radzą sobie lepiej, drudzy gorzej. I znów wracamy do zagadnienia indywidualizacji procesu nauczania.

 

Jaka w tym wszystkim powinna być rola rodziców?

– Nie ma co ukrywać, że nauczanie zdalne, zwłaszcza to wprowadzone na początku epidemii, spowodowało spore zamieszanie zarówno w życiu uczniów, nauczycieli, jak i rodziców. Wszyscy musieliśmy się odnaleźć w zupełnie nowych warunkach. Powszechne stały się głosy rodziców, że dzieci podczas nauki zdalnej mają o wiele więcej pracy, niż w czasie, gdy placówki oświatowe funkcjonowały normalnie. I tak naprawdę niektórzy z rodziców dopiero wtedy dostrzegli, jak ważną rolę w nauczaniu i wychowaniu ich dzieci pełni szkoła. Byli też tacy, którzy złorzeczyli nauczycielom twierdząc, że nic nie robią, że mają wolne, a oni muszą stać się dla swoich dzieci nauczycielami. I tu nasuwa się pytanie, jak ci rodzice pojmują swoje zadanie w tak szczególnych warunkach? Bo rzeczywiście podpowiadanie zza komputera podczas odpowiedzi, pisanie za dziecko zdalnych sprawdzianów, odrabianie zadań domowych i wykonywanie prac plastycznych może być wyczerpujące i frustrujące. A moim zdaniem rolą rodziców jest wspieranie, pomaganie, a nie wyręczanie. Jeśli chodzi o korepetycje i ich coraz większą powszechność, to jeśli ich forma wynika rzeczywiście z deficytów wiedzy, których dziecko nie jest w stanie samodzielnie nadrobić, a rodzice przecież nie muszą być specjalistami z każdego przedmiotu, by pomóc w domu swojemu dziecku, to nie mam nic przeciwko. Jeśli weźmiemy pod uwagę obecną sytuację i uświadomimy sobie, że nauka zdalna, to nie jest to samo, co nauczanie stacjonarne w szkole, nie będzie nas dziwić fakt, że tak wielu uczniów korzysta obecnie z korepetycji. Na pewno na ich popularność wpływają również świadczenia socjalne 500+ i to, że dzięki nim wielu rodziców jest po prostu na nie stać. Jeśli natomiast udział dziecka w korepetycjach podyktowany jest modą na nie: „Bo dzieci znajomych mają korepetycje, to moje nie będzie gorsze” i te zajęcia sprowadzają się jedynie do „przerabiania” materiału z wyprzedzeniem, albo co gorsza rozwiązywania sprawdzianów, które wykorzystuje w swojej pracy nauczyciel, tylko po to, żeby uczeń dostał w szkole dobrą ocenę, to wydaje mi się, że to mija się z celem.

 

A co z pracami zadawanymi do domu?

– Zagadnienie zadawania zadań domowych było już podejmowane jako innowacja w szkole w Sieteszy jakiś czas temu. Przeprowadziliśmy wówczas „eksperyment” typując jedną z klas, której w procesie dydaktycznym nie były zadawane zadania domowe z matematyki. Oczywiście działaliśmy w porozumieniu z rodzicami, którzy wyrazili na to zgodę. Podsumowując realizację tej innowacji pamiętam też, że była ankieta dla rodziców dotycząca zadawania zadań domowych i większość wcale nie była za tym, żeby tych zadań nie zadawać, bo np. pisali, że dzieci i tak nie mają żadnych innych obowiązków w domu, więc niech chociaż te zadania odrabiają. Myślę, że do zadawania zadań domowych należy podchodzić z rozsądkiem. Nie zarzucać uczniów ogromną ilością pracy do domu, starać się jak najwięcej przepracować z nimi na lekcjach i na zajęciach pozalekcyjnych. Można stosować prace domowe dla chętnych – a na szczęście są tacy uczniowie. Mniej prac zadawanych do domu może sprawić, że uczniowie będą mieli czas na rozwijanie swoich zainteresowań i talentów.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Dominika Prokuska