Można bez myślenia

Karmią nas epidemią tak solidnie, że zaczyna się przejadać. Zakażenia, zgony i ozdrowieńcy. Albo odwrotnie. Czyżby chodziło o to, że mamy się bać czegoś, co jest poza naszym zasięgiem. Czy może chodzi o to, by zajmować się wirusem i nie pchać się w inne tematy. Jakby nie było, przesada szkodzi. Tym bardziej że w kwietniu tego roku zmarło znacznie mniej ludzi niż w ciągu ostatnich pięciu lat. Mimo pandemii.

Coś w tym jest. – Nie chodzą do lekarzy, więc nie ma ich kto wykończyć – podsumował znajomy. Wątpię by takie tłumaczenie, było trafne. Bardziej prawdopodobne jest, że razem z zagrożeniem zmieniliśmy sposób życia i poszliśmy w zdrowszą stronę. Tak sami z siebie.

U nas jest tak, że jak pojawia się nieprzewidziana sytuacja, to są afery. Jak wszystko biegnie normalnie, to też są. Mamy więc aferę maseczkową. Minister zlecił bratu i wydano miliony bez atestu. Inny ważny minister nakazał wydrukować karty do głosowania przed czasem. Poszły grube miliony. Karty pójdą do spalenia, bo makulatury nie chcą kupować. Karty papierowe. Pieniądz też. Ważni zrobili, co im nakazano. Zwykli ludzie ponieśli stratę. Wcześniej było podobnie i też palono to, co akurat było, nie pomyśli. – Był czas przywyknąć – to już w „Samych Swoich” wiedzieli. Do „Trójki” też wielu przywykło, a teraz ci, co ją tworzyli, odchodzą bo jest demokracja i mówić można wszystko byle tylko było po myśli. Kazik zawsze był niepokorny. Zaśpiewał o bólu i wolność słowa się oburzyła, doprowadzając do tego, że w „Trójce” została już tylko administracja. Ludzie odeszli. Starsza pani, która od popkultury trzymała się raczej z daleka, zachęcona medialną aferą wysłuchała Kazika. Nie tylko w tym jednym utworze, ale w kilku i przyznała, że fajne. Zapromowali go zamiast wyciszyć. Mieli zrobić z „Trójki” szeroko słuchaną stację. Wyrzucili na margines. Wszystko na odwrót.

Prymas Polski abp Polak kolejny raz pokazał, że potrafi godnie reprezentować Kościół i stać po stronie wiary. Odniósł się do „Zabawy w chowanego” tak jak na chrześcijanina przystało i zaapelował by nie kierować się fałszywą logiką troski o Kościół, skutkującą ukrywaniem sprawców przestępstw seksualnych. Szkoda, że takich duchownych ze świecą trzeba szukać. Na szczęście o. Rydzyk patrzy realnie i uspokaja, stwierdzając, że pewną higienę należy zachować, ale ważniejsze jest zdrowie ducha. – Mamy życie wieczne – przypomina i ma rację. Tylko nikt nie wyjaśnia, dlaczego tak trzymamy się doczesności, zamiast iść za jego głosem. On sam też korzysta ile wlezie z dobrodziejstw ziemskiej wędrówki zamiast, jak przystało na osobę zakonną w stronę życia wiecznego dążyć.

Mimo wszystko jest nieźle, a jeśli jeszcze nie jest, to kiedyś może być. Zimnych ogrodników mamy już za sobą. Zimną Zośkę też. Wszystko się zmienia, a oni pojawiają się corocznie. Jest więc nadzieja, że ten świat doszczętnie nie zwariował i kieruje się jakimiś zasadami. Trzymajmy się ich, bo w naszym otoczeniu mamy wielu stojących w rozkroku. Niosących Bogu świeczkę i diabłu ogarek. Niewygodne to, chociaż zyskowne. Problem w tym, że w takim balansowaniu zatracają siebie, stając się łatwą do kształtowania masą.

Roman Kijanka