Miasto odstępuje od umowy na zakup dziesięciu autobusów elektrycznych, które miały trafić do Jarosławia, dzięki środkom norweskim. Zdaniem burmistrza transport publiczny powinien być zróżnicowany, a nie całkowicie zelektryzowany. Choć w planach miasta jest zakup jeszcze jednego autobusu elektrycznego, to ma zostać on pozyskany dzięki funduszom szwajcarskim.
– W zupełności odstąpiliśmy od tej umowy. Tych autobusów elektrycznych nie będzie. Uważam, że w tej chwili nie stać nas i naszej spółki na tak kosztowny transport, jakim jest transport elektryczny, ponieważ koszty utrzymania tego transportu i rozbudowy całej jego infrastruktury są przeogromne – tłumaczył Marcin Nazarewicz, burmistrz Miasta Jarosławia podczas ostatnich obrad.
Burmistrz wyjaśniał, że już dostarczenie tego pierwszego autobusu elektrycznego zrodziło wiele problemów. – Przez długi czas musieliśmy czekać na homologację. Były też problemy tego typu, że drzwi przycinały rękę pasażera, który opierał się o drążek, jak i inne niedociągnięcia, np. problemy z ładowarką – wymieniał burmistrz, zwracając uwagę, że w tej chwili nigdzie w mieście nie ma ładowarki stacjonarnej. – Nikt o to nie zadbał, realizując projekt – podkreślał.
M. Nazarewicz zaznaczył, że do ładowania autobusu była wykorzystywana ładowarka przenośna, która była wynajmowana. Jego zdaniem problem pojawiłby się również w przypadku popsucia się takiego autobusu.
– Nie wiem, czy macie Państwo świadomość, w jaki sposób taki autobus elektryczny należy holować w momencie, kiedy się zatrzyma gdzieś na mieście. Nie wolno go holować zwykłym samochodem, służy do tego specjalistyczny samochód, który jest jeden lub dwa na całe województwo. Trzeba go gdzieś wynająć, więc zmodernizowanie całego taboru w taki sposób w mojej ocenie w dłuższej perspektywie czasu będzie rodziło więcej problemów niż korzyści – kontynuował swoją wypowiedź burmistrz.
Będzie rozbudowa
M. Nazarewicz nadmienił, że na temat transportu publicznego rozmawiał już z Piotrem Kuchtą, prezesem PWIK. – Prezes rozeznaje w tej chwili możliwości, żeby inwestować w autobusy, ale o innym źródle napędu – niskoemisyjne, ale nie elektryczne. Więc nie rezygnujemy z rozbudowy. Zrezygnowaliśmy natomiast z tego, aby transport publiczny w całości przestawić na elektryczny – zapewniał M. Nazarewicz.
Zdaniem obecnego burmistrza transport publiczny powinien być zróżnicowany, chociażby z uwagi na warunki atmosferyczne. Gdyby cały tabor składał się z autobusów elektrycznych, mogłoby się okazać, że generowałoby to ogromne koszty. Jako przykład podał koszt baterii, która zużywa się w ciągu kilku lat i obecnie do jednego autobusu kosztuje w granicach 300-500 tys. zł. – Tutaj jeszcze bardzo długo moglibyśmy rozmawiać o tym, dlaczego byłby to niekorzystne – mówił. – Spółka w tej chwili nie zarabia, a wręcz przeciwnie. Po decyzji rady z ubiegłego roku bezpłatnie wozimy mieszkańców, dokładamy do tego jeszcze więcej. Tak więc rozwój w tym kierunku mógłby tylko zwiększyć koszty utrzymania w przyszłości, a jak sami Państwo widzicie, my musimy szukać oszczędności, a nie zwiększać koszty – tłumaczył burmistrz, nadmieniając, że gdyby projekt był kontynuowany, trzeba by było dobrać dodatkowy kredyt w wysokości ponad 6 mln zł, a to właściwie cały deficyt tegorocznego budżetu, więc do zadłużenia trzeba by było dorzucić kolejne 6 mln zł i wówczas byłoby już ponad 12 mln zł.
Będzie jeszcze jeden elektryk
– Odstąpienie od umowy na autobusy elektryczne nie wiąże się z tym, że całkowicie zrezygnowaliśmy z autobusów elektrycznych. Przygotowujemy wniosek do funduszy szwajcarskich. Będziemy go składać w pierwszych dniach stycznia. We wniosku mamy zaplanowany jeden autobus i jedną ładowarkę, z tym że to jest w 100% sfinansowane i takie rozwiązanie będzie łatwiejsze, ponieważ również będziemy się starali zabezpieczyć trwałość do 10 lat (jeśli się uda) wraz z zakupem baterii. Więc w tym przypadku byłby to w zupełności bezpłatny autobus i nie będziemy musieli ponosić kolejnych problemów i kosztów związanych z obsługą większego zadłużenia – tłumaczył burmistrz.
EK, fot. UM