Miało być dobrze. Wyszło jakoś

Jeśli ktoś zapewnia, że rozumie, co się dookoła dzieje, to należy zostawić go w błogiej nieświadomości. Lepsze to niż próba wyprowadzenia na właściwe tory. Trzeba tylko pamiętać, by takiego toku rozumowania nie przyjmować. Bo wtedy owczy pęd złapiemy i torem przyjętym przez prowadzącego popędzimy w stronę ogólnej radości.

 

Po tym jak Prezydent RP telefonicznie rozmawiał 7,5 minuty z rosyjskim żartownisiem myśląc, że prowadzi rozmowę na wysokim szczeblu ze swym odpowiednikiem we Francji, przestało mnie dziwić, że jest tylu oszukanych na wnuczka, policjanta, czy inkasenta. Pilnujące Prezydenta służby wywiadu, kontrwywiadu, antywywiadu, cyberwywiadu i partia dały się wykiwać, to jak ma sobie poradzić samotny obywatel.

Pierwsze oznaki zimy doprowadziły do kolejek przed wulkanizatorami oraz do lądowania w rowie tych, których opony okazały się za mało przyczepne w zderzeniu ze ślizgawicą. Na szczęście wicepremier Sasin uchyla rąbka tajemnicy i informuje, że wyższe stawki VAT na paliwa zostaną przywrócone, czyli jego cena wzrośnie. Wtedy jazda może się skończyć. Chociaż prezes Orlenu pociesza, że postara się by 10 zł za litr nie przekroczyć, a jak tak mówi, to można się spodziewać, iż przekroczy. By było sprawiedliwie wyższy podatek wróci też do nawozów i prądu. Na żywność ma zostać zerowy, ale do jedzenia trzeba doliczyć VAT od nawozów, paliwa i energii, o dotychczasowych podwyżkach zapomnieć i za masło zapłacić jak za woły.

Pociesza, że preferencyjny, czyli tańszy węgiel ma być zanim nasze kotły wygasną. Są gminy, które już pilnują by było ciepło i gonią mieszkańców po papierkowe potwierdzenie, że jak jest zimno, to grzać trzeba. Co ciekawe ten preferencyjny węgiel wykopano w Australii lub w Indonezji, bo łatwiej kupić go tam i przywieźć tu, niż w naszej kopalni fedrować. Może dlatego, że jesteśmy krajem na węglu leżącym i gdyby go wydobyli, to już nie moglibyśmy się pochwalić, że starczy go nam na 200 lat.

Jarosławskie władze podsumowały wydatki na przyszły rok i wyszło im, że zabraknie niemal 20 mln zł. Czyli po latach jako takich przychodzą chudsze niż się spodziewano. Z gospodarką, a szczególnie z wydawaniem pieniędzy jest podobnie jak z piciem alkoholu. W obu przypadkach kac poprzedzany jest uciechą, a im większe harce, tym później głowa boli bardziej. W niektórych samorządach zabawa jeszcze trwa.

W sumie źle nie jest, a może być jeszcze gorzej. Tak przynajmniej wieszczą. Wiosna przyniesie ocieplenie, a jesień wybory. Minie kilka kadencji i znowu będziemy tu, gdzie już byliśmy. Po drodze będą zapewniać, że ciągle się rozwijamy.

Roman Kijanka