Matka Boża zamknięta na kłódkę

Mieszkańcy Ujeznej przecierali oczy ze zdumienia, gdy ujrzeli kaplicę zamkniętą na cztery spusty niemal z dnia na dzień. Ważne dla nich miejsce kultu stało się niedostępne, bo jak się okazało, stoi na prywatnej posesji. Impas trwa, z niekorzyścią dla samej kaplicy, która wymaga remontu…

W obronie kaplicy stanęło wielu mieszkańców Ujeznej.

Do zamknięcia kaplicy na kłódkę doszło w połowie października. Zrobili to właściciele posesji, którzy w jej bezpośrednim sąsiedztwie mają dom. Jak opowiada sołtys Ujeznej, Barbara Szczygieł, stało się to po tym, jak w imieniu mieszkańców skierowała do właścicielki terenu pismo wzywające do zabezpieczenia kaplicy i jej remontu lub odsprzedania wiosce gruntu, na którym umiejscowiona jest kaplica. Jest to niezbędne, by móc starać się o dofinansowanie zewnętrzne na remont kaplicy, który staje się coraz bardziej konieczny, mimo że jak do tej pory mieszkańcy dbali o ten obiekt tak jak mogli i umieli.

Chcąc podjąć kapitalny remont i starać się o pozyskanie zewnętrznych środków finansowych, musimy przywrócić działce, na której usadowiona jest kapliczka, pierwotny stan prawny. Dlatego zwrócono się do poprzednich i obecnej właścicielki działki o możliwość odkupienia od nich około pół ara gruntu, na którym usytuowana jest kapliczka, na rzecz wioski. Właściciele nie są zainteresowani ani sprzedażą, ani podjęciem ze swej strony jakichkolwiek działań, które by zapobiegły całkowitemu zniszczeniu i zawaleniu kapliczki. Wielokrotnie wzywano właścicielkę działki do renowacji przedmiotowej kapliczki, do czego obliguje ją ustawa z dnia 23.07.2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (Dz. U. 2022, poz. 840 t.j. z późn. zm.) w zakresie sprawowania opieki nad zabytkami – wyjaśnia sołtys wsi, dodając że wcześniejsze rozmowy i negocjacje nie przyniosły niestety żadnych rezultatów.

 

Kaplica z historią

Kaplica stojąca naprzeciw obecnego kościoła parafialnego znajduje się niemal w centrum wsi. Murowany budynek powstał co najmniej w XVIII w., w miejscu kolejnych, drewnianych wznoszonych od czasów średniowiecza, czyli od przyjęcia Ujeznej przez Bożogrobców w 1450 r. od jej właściciela Jana Tarnowskiego. Kaplica mszalna była usadowiona na osobnej parceli nr 25, o czym świadczy mapa administracyjna wsi z 1849 r ze zbiorów Archiwum Państwowego w Przemyślu. Obecnie kaplica wpisana jest do Wojewódzkiej Ewidencji Zabytków. Dla mieszkańców ma ogromne znaczenie religijne, sentymentalne oraz historyczne, ponieważ zanim został wybudowany drewniany kościół (1935 r.), to właśnie w niej gromadzili się wierni na msze święte, w niej odprawiane były też wszystkie obrzędy kościelne. Do czasu zamknięcia była miejscem, gdzie odbywały się uroczystości kościelne, lokalne i państwowe. Świadczą o tym chociażby pamiątkowe tablice na jej frontowej ścianie.

 

Chcą się dogadać

Mieszkańcy nie mogą pogodzić się z tym, co się stało. W ubiegłym tygodniu zebrali się w obronie kaplicy, którą jeszcze tak niedawno bezinteresowanie opiekowali się i w każdej chwili można tam było podejść, pomodlić się. Dziś w wyniku czyjejś dawnej, zapewne nieświadomie popełnionej pomyłki podczas komasacji gruntów, pojawił się problem, który poruszył małą lokalną społeczność.

Wcześniej to była osobna parcela, należąca do Gminy Ujezna, nigdy nie była ona własnością prywatną. Proponowaliśmy, by właściciel posesji dobrowolnie oddał kapliczkę i nawet początkowo się zgodził, ale potem zmienił zdanie i powiedział, że teraz to własność jego córki, która nie zgadza się na oddanie. Proponowaliśmy odkupienie działki, ale też się nie zgodziła, podobnie jak na remont. Powiedziała, że to ją nie interesuje, nie będzie remontować, bo nie ma na to pieniędzy. Wprost przyznała nawet, że czeka aż ona samoistnie się zawali i będzie spokój – przyznaje sołtys, dodając że właścicielki nie jest w stanie odstraszyć nawet kara finansowa, którą mógłby nałożyć Konserwator Zabytków, ze względu na to, że jest zbyt niska. Mieszkańcy nie chcą bawić się w pisanie pism, bo to potrwa, a remont potrzebny jest jak najszybciej. Jak sami mówią, wystarczy odrobina dobrej woli, by się dogadać. Nie godzą się z postępowaniem właścicielki, odwołując się do jej sumienia i przytaczając przykład, że nawet w czasie wojny Niemcy nie niszczyli ani nie zamykali kaplicy.

 

Będzie rozwiązanie?

W pewnym momencie do grupy mieszkańców zdecydował się wyjść mieszkający po sąsiedzku były właściciel terenu, który przepisał działkę na córkę. Twierdził, że wcześniej chciał oddać za darmo kaplicę wraz z działką, ale zarówno gmina, jak i parafia odmówiły ze względu na koszty. Polecił kontakt z córką, mówiąc że nie ma wpływu na jej decyzje i to z nią trzeba rozmawiać. Jednak w emocjach padła z jego ust kwota 100 tysięcy złotych, za które mogliby ewentualnie zgodzić się odsprzedać działkę z kapliczką. Wywołało to oburzenie i poruszenie mieszkańców, którzy nie mogli pojąć, że ktoś może chcieć dorobić się na Matce Bożej, przeliczając ją na pieniądze. W tłumie znalazły się też i głosy rozsądku nawołujące do dogadania się, bo taki konflikt nie służy ani rodzinie właścicielki, ani społeczności wsi. Jednak mimo zapewnień ze strony ojca właścicielki o próbie porozmawiania z córką na ten temat, pani sołtys nie udało się dojść z nią do porozumienia do momentu zamknięcia tego numeru Gazety. Impas trwa więc nadal, a kapliczka czeka na remont…

 

Dominika Prokuska