W Węgierce mieszka twórca ludowy Antoni Porczak. Pochodzi z Woli Węgierskiej. Ponad 30 lat temu na swojej posesji przy drodze postanowił zbudować kapliczkę. Jest ona niepowtarzalna i jedyna w okolicy. Miejscowy artysta nie wykonał jeszcze wszystkich zaplanowanych malowideł. Choć budowla nie jest jeszcze ukończona, zachwyca miejscowych jak i przyjezdnych.
Historia związana z powstaniem tej niesamowitej kapliczki sięga lat 80. XX wieku. Wtedy mieszkaniec Węgierki nawet nie myślał, że taka budowla powstanie. Został poproszony o pewną przysługę.
Niechciany obraz
Wszystko zaczęło się w 1986 roku. W Węgierce budowano nowy kościół. Miejscowy ksiądz Antoni Pawul poprosił pana Antoniego o namalowanie obrazu Matki Bożej. Na wzór pokazał mu mały obrazek Matki Bożej Licheńskiej. Artysta wziął się do pracy i powstał obraz. Co ciekawe, szaty królowej Nieba i Ziemi wykonał z koralików, które przywiózł z Bielska-Białej. Niestety ostatecznie ksiądz odmówił powieszenia obrazu w kościele. Pan Antoni postanowił znaleźć dla niego godne miejsce. – Ksiądz Antoni skrytykował namalowany obraz. Posłuchał rad osób, które były zazdrosne, że go wykonałem. Tak zostałem z tym obrazem. Postanowiłem jednak bronić obrazu Najświętszej Panienki. Jako dziecko tata zaprowadził mnie do sanktuarium w Tuligłowach i tam zostałem zaślubiony jako Rycerz Niepokalanej. Nie mogłem więc tego obrazu po prostu schować. Postanowiłem zbudować kapliczkę i umieścić w niej obraz – mówi Antoni Porczak. Tak zaczęła się jej budowa.
Senna wizja
Na początku była to niewielka kapliczka. Jednak została przez artystę rozbudowana. Jej rozmiary robią wrażenie. Nie ma takiej drugiej w okolicy. – Miał być tylko ten środek, gdzie jest obraz. Miałem jednak sen. Przyśniło mi się, że jestem w rodzinnej Woli Węgierskiej. Ujrzałem tęczę na niebie. Zobaczyłem Pana Jezusa z apostołami, którzy targowali się jakich świętych dać za patronów do kapliczki. Za mną szedł mój ojciec. Klęknąłem i krzyknąłem „Wierzę w Boga Ojca…” Przebudziłem się na chwilę. Później przyśniło mi się, że będzie to św. Michał Archanioł i św. Izydor z jednej strony. A z drugiej św. Florian i św. Krzysztof – opowiada artysta.
Gdy się obudził, wziął łopatę i zaczął kopać dodatkowe boczne fundamenty. Aby całość była stabilna wykopał je na głębokość 1,80 m. Na tej solidnej podstawie wybudował ściany kapliczki. To na nich właśnie namalował czterech patronów, zgodnie ze snem. Wplótł między nimi motywy ze swojego życia. To jednak nie wszystko. Na tylnej ścianie z jednej strony znajduje się scena obrazująca spotkanie papieża Jana Pawła II z zamachowcem Ali Agcą. Z drugiej natomiast przedstawił uwięzienie prymasa Stefana Wyszyńskiego. Dodatkowo jest fragment z Jezusem uniesiony na krzyżu. Po środku mieści się wnęka z figurkami Matki Bożej oraz św. Antoniego. Nad wnęką wizja Trójcy Świętej. Po bokach również znajdują się malowidła. Związane są z historycznymi wydarzeniami kościoła katolickiego. Całość okraszona jest ludowymi motywami zwierząt i roślin.
Będzie jeszcze piękniejsza
Kapliczka przez 30 lat stała w surowym stanie. Trzy lata temu pan Antoni wznowił nad nią prace. – W głównej części u spodu maluję obecnie katastrofę smoleńską, pacyfikację w Woli Węgierskiej oraz zbrodnie popełnione przez UPA w Bieszczadach. Z tyłu też nie jest jeszcze wszystko skończone. Muszę dokończyć te malowidła. Oprócz nich wstawię tutaj jeszcze rzeźby. Kapliczka stanie się jeszcze piękniejsza – tłumaczy pan Antoni.
Miejscowy twórca ma jeszcze wiele do zrobienia. Wszystko wymaga czasu, a on chce wykonać pracę jak najlepiej. – Nie pracuję „na sztukę”. Uważam, że żyć i pracować trzeba naprawdę rzetelnie. Pracę twórczą ofiaruję Wiecznemu. Nie trzeba mi sławy i chluby – mówi skromny twórca. Nie ma urazy do księdza, który nie zgodził się przed laty na wstawienie obrazu do kościoła. – Zrozumiałem, że jakby nie zachowanie księdza Antoniego to tej kapliczki by nie było. Obraz byłby gdzieś na kościelnej ścianie. Tu nie jest pod kluczem. Matka Boża błogosławi wszystkim – dodaje artysta.
To niesamowite dzieło Antoniego Porczaka, twórcy ludowego z Węgierki wzbudza spore zainteresowanie. Przyjeżdżają tutaj studenci i etnografowie. Nie brakuje zwykłych ludzi, chcących się pomodlić w tym miejscu. Kapliczka staje się znakiem rozpoznawczym miejscowości. Artysta włożył w nią wiele pracy i jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Potrzeba dłuższej chwili na jej obejrzenie. To jednak warto zobaczyć!
Marcin Sobczak