Ledwo dyszą

Mimo zakazu część właścicieli otwiera swoje restauracje w różnych rejonach Polski. W powiecie jarosławskim i przeworskim jak dotąd takiego przypadku jeszcze nie było, ale wszyscy wypowiadają się w podobnym tonie – ledwo dychamy! W podobnej sytuacji są hotele i kluby fitness, czyli branże, które musiały, bądź nadal muszą być zamknięte ze względu na pandemię koronawirusa.

 

W ramach określonego reżimu sanitarnego od 12 lutego do 26 lutego warunkowo otwarte zostaną hotele, stoki, kina, teatry, baseny. – Nowe zasady będą obowiązywały na razie przez dwa tygodnie – poinformował w ubiegły piątek premier Mateusz Morawiecki. Oznacza to, że restauracje nadal mogą działać tylko w dostawie i na wynos. Zamknięte muszą być siłownie i kluby fitness.

– W marcu minie rok, z krótką przerwą, jak jesteśmy zamknięci. – tłumaczy Hubert Hołowaty, jarosławski przedsiębiorca

– W marcu minie rok, z krótką przerwą, jak jesteśmy zamknięci. Przychody mojej jednej firmy spadły o połowę, drugiej o 80%. Musieliśmy zredukować liczbę pracowników o 35 procent. W przypadku usług cateringowych jak wesela, przyjęcia okolicznościowe, plenery – to praktycznie nie istnieją. Podobnie jest z naszą, otwartą zaraz przed lockdownem, restauracją. Podsumowując – w tych obszarach naszej działalności jest bardzo, bardzo źle. Nieco lepiej jest w żywieniu zbiorowym, czyli części firmy, która zajmuje się stołówkami pracowniczymi. Są mocno okrojone – zwolnienia w firmach i praca home office, ale jakoś funkcjonują. Aktualnie składamy wniosek o dotację z PFR i czekamy na pozytywne jego rozpatrzenie. Restauracji nie otworzymy przed oficjalną decyzją rządu, ponieważ nie otrzymalibyśmy dotacji, o którą walczymy, a nawet jest bardzo duże ryzyko odebrania wcześniejszych. Niestety wielu zdesperowanych restauratorów i hotelarzy w Polsce otwiera się, dlatego że mają zapewne wpisane niewłaściwe PKD uprawniające do skorzystania z tarczy – jest to totalny absurd na miarę dzisiejszych czasów – tłumaczy Hubert Hołowaty, jarosławski przedsiębiorca, współwłaściciel Restauracji Garnizon Smaków oraz firmy Otylya Catering.

Trudno mówić o perspektywach

– Gdyby nie fakt, że od dłuższego czasu mieszkają u nas pracownicy jednej z firm, która w naszym rejonie wykonuje prace wiertnicze już byśmy padli. Jest naprawdę ciężko. Nie ma gości hotelowych, nie ma imprez weselnych i innych spotkań towarzyskich. Udało się nam utrzymać załogę, obyło się bez zwolnień, ale nie wiemy jak długo tak jeszcze wytrzymamy. Trzeba płacić ludziom, trzeba robić opłaty za gaz, wodę, prąd – podkreśla Marek Poździk, współwłaściciel Hotelu Piast w Tuczempach.

– Hotel zamknięty. Restauracja działa tylko na wynos. Gości nie przyjmujemy – słyszymy dzwoniąc do recepcji jednego z przeworskich hoteli. Udaje się nam porozmawiać z osobą odpowiedzialną za firmę. Przyznaje, że jest bardzo ciężko, ale nie myśli o obejściu obostrzeń i otwarciu działalności w pełnym zakresie. Liczy, że w miarę szybko zostaną poluzowane obostrzenia. – Myślę, że przetrwamy, chociaż trudno planować, bo nie mamy wpływy na sytuację – mówi dodając, że jak na razie udało się utrzymać pełne zatrudnienie. Nikt nie poszedł na bezrobocie, ale o jakichkolwiek zyskach trzeba było zapomnieć.

– Z dwóch restauracji musieliśmy jedną zamknąć. Była nastawiona głównie na organizowanie imprez i klientów stacjonarnych. Pracownicy poszli do domu. Druga oferuje dania na wynos lub je dowozimy. Przychody są na poziomie 20 – 30 procent w stosunku do tych z przed pandemii. Zysku nie ma. Mimo to trzymamy się zalecanych obostrzeń – mówi współwłaściciel dwóch przeworskich restauracji. Woli, by nie określać, o które chodzi. – Jakoś funkcjonujemy, ale bardzo trudno mówić o perspektywach. W tej sytuacji nie można nic zaplanować. Decyzje zapadają z dnia na dzień. Jest niewesoło – dodaje.

Dobrze, że w naszym regionie nikt jeszcze nie ogłosił upadłości – podsumowuje jeden z rozmówców.

 

Na skraju bankructwa jest też wiele siłowni i klubów fitness. Polska Federacja Fitness (PFF) ogłosiła nie tak dawno, że z powodu trudnej sytuacji finansowej, mimo obecnych obostrzeń, 1 lutego część klubów fitness i siłowni miała zostać otwarta. Jak poinformowano, ma obowiązywać w nich reżim sanitarny, m.in. limit 12 metrów kwadratowych na osobę, pomiar temperatury, czy ograniczenia wejść dla osób z grup ryzyka. Tymczasem jedna z jarosławskich siłowni przekazała na swoim oficjalnym profilu facebookowym, że zamierza umożliwić treningi swoim klubowiczom. Zgodnie z obowiązującymi obecnie przepisami, w klubach trenować mogą jedynie członkowie kadry narodowej lub reprezentacji olimpijskiej, sportowcy zawodowi oraz członkowie klubów sportowych pobierający stypendium. By dostosować się do obowiązujących zasad nawiązano więc współpracę z międzynarodową organizacją i polskim związkiem sportowym. Deklarowana jest pomoc w uzyskaniu licencji oraz deklaracji zawodniczych, by można było ćwiczyć w komfortowych, bezpiecznych i przede wszystkim legalnych warunkach.

 

Właściciele zwracają uwagę, że dokuczliwe jest pozbawienie ich możliwości zaplanowania z kilkudniowym wyprzedzeniem, ponieważ decyzje na szczeblu rządowym są podejmowane z marszu. Kolejny problem, to przedłużanie zamknięcia i często niezrozumiałe, a nawet nielogiczne zarządzenia. Wszyscy liczą na konkretne poluzowanie. Inaczej przyjdzie im się zmierzyć z widmem upadku, bądź radykalną zmiana usług.

erka, tst, dp