Autobusy utrudniają przejazd do supermakretu, czy osobówki wpychają się na perony?

Kuriozum na PKS-ie

Możliwe że jest to jedyny przypadek w cywilizowanym świecie, gdzie samochody osobowe zdążające na parking przy markecie, przeciskają się między stojącymi na peronach autobusami. Mowa o jarosławskim dworcu PKS.

Dawniej były nawet barierki chroniące pasażerów przed podjeżdżającym na peron autobusem.

– Jarosław. Wtorek po godz. 11. Znajomy podwozi mnie na miejsce szumnie nazwane dworcem autobusowym. Na peronach stoją autobusy. Oczekujących jest sporo. Jeden z autobusów źle podjechał. Kierowca wycofuje. Starszy mężczyzna zmaga się z walizką. Matka stara się opanować wyrywającego się jej kilkuletniego brzdąca. Przez to wszystko starają się przedrzeć zmierzający do sklepów. Kompletny bałagan. Znajomy mówi, że nie słyszał, by doszło tu do wypadku. Dziwne, bo byłem na wielu dworcach i nigdzie nie spotkałem sytuacji, że ruch jest poprowadzony przez perony – mówi pan Robert, który do Jarosławia przyjechał z zachodniej Polski.

Do Redakcji Gazety Jarosławskiej dociera więcej podobnych interwencji. Nowe centrum dworcowe, bo tak się nazywa kompleks budynków, w którym znaleziono miejsce na malutką poczekalnię zostało otwarte przed trzema laty. Wtedy nowatorskim rozwiązaniom w tworzeniu zaplecza dla komunikacji autobusowej dziwili się miejscowi. Potem przywykli. I tylko odwiedzający Jarosław sporadycznie widząc takie cudo, otwierają oczy ze zdumnienia. – Na dworcach w Polsce jest tak, że po peronach, to nawet rowerem nie wolno jeździć, a w Jarosławiu można nawet ciężarówką jechać. Przecież to szukanie nieszczęścia – mówi mieszkaniec Krakowa. Interweniujący nie potrafią zrozumieć, kto pozwolił, by perony autobusowe pełniły rolę jedynego dojazdu do wielkopowierzchniowych sklepów.

Planowano wyjazd na ul. Poniatowskiego, ale władze miasta i powiatu się nie dogadały.

Okazuje się, że wyjaśnienie tego problemu nie jest proste, a możliwe, iż należy go przyjąć jako dobrodziejstwo podejmowanych wcześniej decyzji, pogodzić się z faktem i zachować maksymalną ostrożność jadąc do supemarketu. Prezes jarosławskiego PKS Witold Duszyński przyznaje, że jest to problem, ale jego rozwiązanie wybiega poza kompetencje spółki i odsyła nas do zarządców dróg. Ci, po analizie, odpowiadają, że to nie ich sprawa, bo perony i dojazdy w obrębie tego, co nazywamy dworcem są drogami wewnętrznymi. Dają do zrozumienia, że prezes PKS powinien się tym zająć. Można przypuszczać, że władze należącego do powiatu jarosławskiego PKS maja mniej do powiedzenia o organizacji ruchu na działce będącej również własnością powiatu niż wynosi powierzchnia dworca. A ta jest bardzo mała. Dzieje się tak dlatego, że cały obszar dawnego dworca został wydzierżawiony prywatnej firmie na okres 30 lat. Wybudowała ona kompleks handlowy przeznaczając małe pomieszczenia na poczekalnię. Do potrzeb tej inwestycji dostosowano koncepcję ruchu. Zamknięcie przejazdu dla samochodów jadących na przysklepowe parkingi spowodowałoby radykalne zmniejszenie liczby klientów, a chodzi o to by było ich jak najwięcej.

Przypominamy, że dojazd do sklepów centrum dworcowego jest możliwy tylko przez perony. Natomiast wyjazd tylko na ul. Pruchnicką od strony skrzyżowania z ul. Słowackiego.

We wstępnym zamyśle nikt nie widział problemu z jeżdżeniem między wsiadającymi do autobusów. Plan przewidywał przebicie do ul. Poniatowskiego przez miejski parking przy dworcu PKP i utworzenie centrum przesiadkowego dla wszystkich linii autobusowej komunikacji publicznej. Nie udało się jednak dojść do porozumienia i koniec końcem władze Jarosławia noszą się z budową swojego centrum przesiadkowego. Powiat ma centrum handlowe nazwane dworcowym i w najbliższych dziesięcioleciach nie ma tam nic do powiedzenia.

Poszukiwania, kto i kiedy podjął decyzję o połączeniu funkcji peronu autobusowego z dojazdem na przysklepowy parking doprowadziły do tego, że ostatecznie powiat skierował nas do prezesa PKS uznając, że leży to w zakresie jego kompetencji. W. Duszyński zapewnił, że sprawdzi jakie ustalenia podjęto i odniesie do nich w najbliższym czasie.

Dojeżdżającym do sklepów i korzystającym z komunikacji autobusowej realizowanej przez PKS pozostaje zachować daleko posuniętą ostrożność. Odwiedzający Jarosław mogą za to spotkać niespotykane dziwadło, a to przyciąga turystów. Rozwiązania problemu lepiej nie szukać, bo samorządowcy zastosowali wielokrotnie sprawdzoną i skuteczną metodę, czyli odsyłają pytającego od Annasza do Kajfasza, mając nadzieję, że w końcu mu się znudzi.

erka/Fot. Czytelnik