Z historiami kapliczek i krzyży przydrożnych bywa tak, że niektóre bardzo mocno zapadają w pamięci ludzi. Często i chętnie są opowiadane. Praktycznie każda osoba z danej miejcowości potrafi coś o nich opowiedzieć. Z niektórych historii dotyczących powstania takich obiektów możnaby stworzyć wielostronnicowe opracowanie. Niestety są też takie, o których niewiele wiadomo, czasem właściwie nic. Dlaczego tak się dzieje? Powód jest prosty. Mieszkańcy, którzy znali takie historie bardzo często już nie żyją. Potomkowie fundatorów nie mieszkają już na danym terenie, a przybywający do danej miejscowości ludzie z zewnątrz, którzy kupują domy lub budują nowe nie znają historii tych kapliczek, bo niby skąd mieliby znać. Historia zostaje więc zapomniana. Pocieszające w tym wszystkim jest to, że osoby mieszkające przy starych kapliczkach, czy krzyżach, nie mające z nimi żadnego związku dbają o nie i starają się je odnawiać w miarę swoich możliwości. Tym samym stają się częścią ich najnowszej historii. W Radawie możemy odnaleźć taki właśnie obiekt. Jest to krzyż na postumencie znajdujący się blisko drogi prowadzącej na miejscowy zalew i zaporę. Murowany i otynkowany postument z daleka rzuca się w oczy. W środkowej części posiada niewielką niszę ozdobioną delikatymi gzymsami. Wewnątrz ustawiona jest figurka Matki Bożej oraz przedstawiający Ją obrazek. Nie są to jednak przedmioty z czasów fundacji. W górnej części obiektu znajduje się pozostałość pierwotnego, żeliwnego krzyża. Jest to jego spodnia część w postaci tarczy z wizerunkiem św. Józefa. Do niej przymocowany jest współczesny, drewniany krzyż z wizerunkiem ukrzyżowanego Jezusa. Obiekt powstał z pewnościa jeszcze w czasach zaborów. Miejscowi nie znają jednak jego historii. – Była to prawdopodobnie fundacja ukraińska, ale nic więcej nie wiem o nim. Kiedyś stał bardziej przy drodze, ale został przesunięty. Sypało się to wszystko ze starości więc zabezpieczyliśmy i dbamy o niego – mówi jedna z mieszkanek Radawy.
Marcin Sobczak