JKS gromi Skołoszów, Wólczanka przegrywa w końcówce

IV LIGA: Ostatni w tabeli LSK Skołoszów nie miał szans w starciu z JKS-em Jarosław. Czarno-niebieski wicelider miał momentami miażdżącą przewagę i mógł wygrać jeszcze wyżej. Kolejnej porażki doznała Wólczanka Wólka Pełkińska, ale tym razem punkty uciekły jej w samej końcówce.

 

LKS Skołoszów – JKS Jarosław 0-6 (0-4)

BRAMKI: 0:1 Stankiewicz 17, 0:2 Maliarenko 26, 0:3 Pindak 30, 0:4 Maliarenko 45+1, 0:5, Maliarenko 47, 0:6 Socha 90.

Skołoszów: D. Buczkowski – Franków, Czop, Kiełbowicz, Pilawa (76. K. Buczkowski), Pacuła – Modny, Grigalashvili ż (39. Broda), Sierżęga (82. Wójtowicz) – M. Buczkowski, Mariash.

JKS: Guridow – Saramak ż, Baran, Sobolewski (80. Chrupcała) – Stankiewicz, Bała (45. Ptasznik), Maliarenko (57. Socha), Pilch (76. Świecarz), Pindak – Szakiel (69 Roga), Pawlak (57. Krzyczkowski).

Sędziował: Mazur (Stalowa Wola). Widzów: 300.

Nie było niespodzianki w Skołoszowie. JKS nie miał litości dla drużyny ze swojego powiatu. Podopieczni trenera Grzegorza Barana od pierwszych minut zdecydowanie zdominowali plac gry, praktycznie nie schodząc z połowy gospodarzy. Na bramkę Damiana Buczkowskiego strzelali Sebastian Pawlak, Piotr Pindak i Michał Stankiewicz, ale początkowo ich celowniki były mocno rozregulowane, bo wszystkie piłki leciały albo wysoko nad poprzeczką, albo daleko obok słupka. W 17 minucie worek z golami otworzył Michał Stankiewicz, który precyzyjnie przymierzył z rzutu wolnego z okolic 20 metra. Za kilka minut wynik główką podwyższył Igor Maliarenko, wykorzystując podanie Macieja Saramaka. Trzecie trafienie dla JKS-u zaliczył Piotr Pindak, który zaskoczył golkipera Skołoszowa silnym uderzeniem z dystansu. Bramkę do szatni dla jarosławian zdobył jeszcze Maliarenko, znowu popisując się skutecznym strzałem z głowy. W drugiej połowie nic się nie zmieniło. LKS ani razu nie zagroził bramce Maksyma Guridova, tymczasem JKS cały czas atakował. Już na samym początku tej odsłony na listę strzelców ponownie wpisał się Maliarenko. Potem jarosławianie mieli jeszcze kilka okazji, z których wykorzystali jedną. W 90 minucie do siatki Skołoszowa trafił Radosław Socha.

 

Sokół Nisko – Wólczanka Wólka Pełkińska 4:3 (2:3)

Bramki: 0:1 Benc 10, 1:1 Gnatek 22, 1:2 Benc 26, 1:3 Mucha 36, 2:3 Chamera 41, 3:3 Młynarczyk 85, 4:3 Mistrzyk 89.

Sokół: Stróż – Gnatek, Stępień, Bigas ż, Pyryt, Szewczyk, Chamera, Toś ż (60 Serafin), Dziopak (89 Buczek), Młynarczyk (90+1 F. Moskal), Mistrzyk.

Wólczanka: Krasnopolski – Harapko, Sasano, Gliniany, Vakhovych (85 Londono), Makarski, Mucha żż cz [74], Kędzior (78 Szczepanik), Tymchuk (46 Kubrak), Benc (70 Woźniak), Pietluch.

Sędziował Jezuit (Dębica). Widzów 90.

Po meczu gracze Wólczanki długo pluli sobie w brodę. Przegrali mecz w którym przeważali i wygrywali przez większą jego część. Po 36 minutach nasza drużyna prowadziła 3:2 i prezentowała się całkiem przyzwoicie. – Gole to duża zasługa bocznych pomocników, którzy szybko włączali się do gry i umiejętnie rozrzucali piłkę w pole karne – mówił Krzysztof Jędruch, trener Wólczanki. Zespół z Wólki Pełkińskiej popełniał jednak trochę błędów w defensywie, co miejscowi szybko wykorzystywali i co potwierdzili w samej końcówce. Wpływ na wynik miał tez fakt, że od 74 minuty za drugą żółtą kartkę opuścić boisko musiał Filip Mucha. Ta sytuacja podcięła skrzydła Wólczance a dodała animuszu Sokołowi. W 85 gospodarze doprowadzili do remisu, a w doliczonym czasie gry trafili na 4-3.