Jeszcze będzie słonecznie

Wielki Post jest większy w tym roku. Dłuższy też, bo zamiast 40 dni trwa już rok ze szczególnym nasileniem w czasie świątecznym. Cięższy też, bo sączy niepewność. Smutniejszy jest i denerwujący, ale nawet najdłuższy czas umartwiania kiedyś się skończy i wróci normalność, a czasem nawet słoneczko zaświeci. Trzymajmy się tej nadziei, dzieląc się jajkiem poświęconym online.

 

Przeżywanie Wielkiego Tygodnia bardzo dosłownie wpisuje się w czasy, z którymi musimy się zmagać. Popatrzmy. Chrystus zostaje wydany, bo dla kogoś, kto się za przyjaciela podawał, hajs był ważniejszy niż drugi człowiek. Do tłumu przemawiają populistyczne hasła. Czuje się mocny, bo decyduje. Wypuszcza na wolność bandytę. Mocuje krzyż na barkach człowieka, którego wina polegała na tym, że stanął po stronie zwykłych ludzi. Wcześniej widzimy jak sprawujący rządy, manewrują pospólstwem. Robią to za przyzwoleniem, a nawet ku jego uciesze. Nikt nie zwraca uwagi na hipokryzję i egoizm. Prefekt rzymski przewodzący procesowi Jezusa Chrystusa nie wydaje wyroku. On go tylko zatwierdza. Skazują ludzie. Cóż z tego, że przy okazji realizują zamierzenia Rzymu. Sam wyrok nie wystarczy, trzeba jeszcze upodlić. Prowadzą więc przez miasto, dając czas na oplucie i obrzucenie błotem. Tylko nieliczni stają po stronie skazanego. Reszta ma rozrywkę, a niektórzy zyski. Lepiej nie wyobrażać sobie cierpień krzyżowanego. Chrystus umiera. Sprawdzają, czy na pewno śmierć przyszła i dzielą się jego ubraniem. Trudno wyobrazić sobie tragiczniejszy dzień dla grupki najbliższych mu osób.

Dziś zmieniły się czasy. Ludzie się nie zmienili. Dziękujmy więc Opatrzności, że nie musieliśmy stanąć w tłumie skazującym Chrystusa. Wyrok z naszym udziałem zostałby ten sam i niejeden krzyż by czekał.

A potem przyszedł ranek i kobiety poszły do grobu. Bóg wie co robi i wysłał panie. Gdyby poszli mężczyźni, wieść o Zmartwychwstaniu mogłaby się nie pojawić. Kobiety mają znacznie lepszy dar przekazywania informacji. Obojętnie jakich. Zaświeciło słońce. Przyszła radość i było coraz więcej wierzących. Czas przed ukrzyżowaniem pokazał jacy jesteśmy. Po Zmartwychwstaniu pokazał, że jest nadzieja. Obydwa okresy razem przypominają, że dramat i radość towarzyszą sobie. Jeśli nie potrafimy się smucić to i cieszyć się nie umiemy. Bo musi być burza, by docenić słoneczny dzień.

Przejdziemy pandemię, tak jak nasi przodkowie przeżyli dżumę, czy cholerę. Będziemy mocniejsi. Szkoda tylko, że przez wieki nie nauczyliśmy się, jak sobie z takimi zarazami radzić. Bo nawoływania wyznawców najlepszego kierunku nie chcą iść w parze z ilością zakażeń.

Cieszmy się ze Zmartwychwstania nawet wtedy, gdy będziemy musieli siedzieć w domu z roztrzepanymi włosami, bo fryzjerów zamknęli. Lasy są jeszcze otwarte, a na dodatek człowiek potrafi myśleć abstrakcjami. Do tego dochodzi jeszcze percepcja naszego mózgu, który odbiera tak jak mu potrzeba, a nie tak jak jest. W Wielkanocny poranek przy jajku z wolnego wybiegu, chlebie ze zbóż nie tak dawno falujących na podkarpackich polach, wędzonce z dziczyzny dorastającej w bieszczadzkiej puszczy, cytrynie z Hiszpanii i bananie z Urugwaju okraszonych chrzanem z babcinego ogródka poczujmy się ludźmi, na których żadnych ograniczeń narzucić nie można.

Roman Kijanka