Igrzysk mamy już dość

Po głosowaniu nad męczeniem zwierząt miała być polityczna rewolucja na szczeblu wysokim. Skończyło się na gadaniu. U nas tak jest, że dużo się mówi. Jeśli jednak ktoś myśli, że w kołach rządzących ucichło, to może się grubo pomylić. Wrze jak najbardziej, tylko na zewnątrz nie widać. Mamy taki szybkowar. Pary nie ma, ale się gotuje. Trudno powiedzieć co lepsze. Najgroźniejszy jest wulkan, który po cichu zbiera się do wybuchu.
Lud dostał należne mu igrzyska. Wewnątrz obozu władzy przygotowują się do kolejnego polowania. Biorą się za łby, ale wiedzą, że za daleko iść nie można, bo konkurent mógł zgromadzić więcej haków i wtedy klapa. Z ogłoszeniem nowych wyborów problem, ponieważ wielu parlamentarzystów tyle, co mandat wywalczyło i kolejne głosowanie może już ich nie dopuścić do rozwijania demokracji. Nie ustąpią. Tym bardziej że tu chodzi także o rodzinę i znajomych, a nie tylko o nich.
Jak Prezes zagrzmiał, że mu się czuwający nad sprawiedliwością nie podoba, to od razu nasz marszałek zaprojektował wyrzucenie z zarządu województwa popleczników ministra i generalnego prokuratora zarazem. Jak na Nowogrodzkiej ucichło, to podkarpacki marszałek od razu się wycofał. Bo polityka to są naczynia połączone. Gdyby wojny nie zażegnali, to lecieliby po kolei. Po województwie przeszedłby czas na powiaty, agencje i wszystko, co państwu podlega. Ważne stanowiska rozdzielane są prorodzinnie. Tacy sprawdzają się najlepiej, a jeśli są na dodatek inteligentni bezobjawowo, to trudno coś lepszego znaleźć.
Wracając do igrzysk. W Jarosławiu powstała Rady Rozwoju Miasta Jarosławia. Weszło do niej około 30 osób. Wybranych od Annasza do Kajfasza. Widocznie tak trzeba, żeby nad galopującym rozwojem ongiś królewskiego miasta zapanować. Trudno jednak mieć zbyt wielkie nadzieje do efektów pracy tak rozległych osobowo tworów. Przykłady pokazują, że są to kolektywy tylko istniejące. Regionalny Klaster Ekonomii Społecznej i Innowacji „Z Biegiem Sanu do Rozwoju” tworzy 44 szacowne jednostki z UM w Jarosławiu, Radymnie, Przeworsku i Przemyślu na czele. Jedyne co ten klaster zrobił to kilka festynów koło mostu na Sanie w Jarosławiu. We wspomnianym mieście powołano też kiedyś klaster nazwany imieniem papieża Polaka. Praktycznie zakończył działalność w dniu utworzenia. Do stworzenia „Miasta olśnień” też zaprzęgnięto wielu. Wyszło, co wyszło. Takie wynalazki się nie sprawdzają, bo zwołanie dużego gremium jest możliwe, ale dogadanie się między uczestnikami jest praktycznie niewykonalne. Są tylko formą pokazania, że się coś, gdy się nic nie robi.
Nasi włodarze chwalą się połatanymi dziurami na drogach, działającymi szkołami i obchodzeniem rocznic. Przecież to ich zakichany obowiązek. Dostają za te wyczyny dobre pieniądze wzięte z naszych kieszeni. Patrząc na to, przychodzi zastanowienie, czy aby nie pomyliłem się, wrzucając głos do urny.
Jarosław może zadziwić. Szkoda, że bazuje raczej na sferze werbalnej, mijając się z rzeczywistością. Napisać, powołać i założyć można wszystko. Kłopot pojawia się przy realizacji. Są hasła, znaki graficzne i kolorowe afisze. Ośrodki i centra kultury. Stowarzyszenia, klastry i inne wynalazki. Rzeczywistość się nie zmienia. Jest jak przed laty, tylko pod innym szyldem.
Roman Kijanka