Hałas na osiedlu

– Na placu obok naszego bloku firma zrobiła sobie miejsce przeładunkowe materiałów budowlanych. Rano przygotowują tu zaplecze robót. Potem chwila spokoju. Po południu wracają i znowu harmider – narzeka mieszkanka osiedla Mikołaja Kopernika w Jarosławiu. – Spać nie dają. Kto pozwolił na ulokowanie takich uciążliwości w sąsiedztwie bloków – dodaje. Władze Spółdzielni Mieszkaniowej w Jarosławiu tłumaczą, że dokuczający mieszkańcom hałas skończy się razem z trwającymi remontami spółdzielczych budynków.

 

Okna nie można otworzyć. Hałasują od rana. Mamy prawo do spokoju – oburza się interweniująca w Gazecie Jarosławskiej kobieta mieszkająca w bloku stojącym przy samym placu. – W sobotę wieczorem czyścili łyżki koparek, Kilka dni później o godz. 7 rano przesypywali piasek i gruz. Ludzie pracują w różnych porach. Chcieliby odpocząć, ale się nie da. Małym dzieciom też hałas dokucza. Są mieszkańcy pracujący zdalnie. Jak w takich warunkach przeprowadzić spotkanie online – narzekał mężczyzna. Podobnych uwag było więcej. Interweniującym chodziło o plac leżący na obrzeżach osiedla, tuż przy najdłuższym bloku. Mieszkańcy zapewniali, że zwracali uwagę na ten problem w spółdzielni, ale bez rezultatu. Nie wiedzieli, jaka firma się ulokowała na ich placu. Uważali, ze spółdzielnia wynajęła miejsce i czerpie z tego korzyści. – Z jednej strony nie powinniśmy narzekać, bo hałasują poza godzinami ciszy nocnej. Z drugiej należałoby zadbać o spokój lokatorów – zaznaczali.

Czesław Staśkiewicz, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Jarosławiu przyznaje, że sygnały o uciążliwości trafiały również do nich, wyjaśnia jednak, że plac nie został wydzierżawiony, tylko spółdzielnia pozwoliła wykonawcy remontów w blokach należących do niej na przygotowanie materiału. – Pozwoliliśmy firmie wykonującej zlecone przez nas remonty na magazynowanie materiału i sprzętu. Po skończonych pracach opuszczą to miejsce. Rozumiem lokatorów, ale oni też muszą wziąć pod uwagę, że wybraliśmy rozwiązanie jak najmniej dokuczające wszystkim mieszkańcom -wyjaśnia Cz. Staśkiewicz, tłumacząc że mogli nie udostępniać placu. Tylko wtedy remontujący spółdzielcze budynki musieliby zajmować części parkingów i placów w okolicy, gdzie pracują. Wiązałoby się to z rozciągnięciem uciążliwości na kilka miejsc oraz uszkodzeniem infrastruktury m.in. rozjeżdżaniem trawników, niszczeniem kostki itd. Spółdzielnia wybrała rozwiązanie jak najmniej dokuczliwe. Prezes zapewnia, że po skończonych pracach na rzecz spółdzielni firma opuści plac. Mieszkający w pobliżu miejsca służącego do przygotowania robót remontowych powinni wykazać trochę cierpliwości. Dzięki temu, że przez jakiś czas będą musieli zmagać się z hałasem, nie będzie bałaganu wszędzie, gdzie tylko coś robią.

erka/Fot. Czytelnik