Głowa mała

Prezydentem, wójtem czy burmistrzem nie łatwo być, bo zawsze coś komuś nie pasuje. Co by taki zrobił, czy nie zrobił, ile nocy by nie przespał, kombinując co zrobić, aby było nam dobrze, zawsze jest źle. Zawsze narzekanie. I to gdzie? W internecie. Bo tam ludzie czują się anonomowi, nieuchwytni. Może dlatego, że tylko nieliczni przekonali się, że nie do końca tak jest. Kiedyś ludzie zbierali znaczki, pocztówki, dzisiaj piszą komentarze. Aż chciałoby się rzec, że to jakieś nowe hobby. Aż dziwne, że nikt jeszcze nazwy dla tej „dyscypliny sportowej” nie wymyślił. Im mniej sensownego ktoś ma do powiedzenia, tym lepiej. Show jest wtedy większe. I kto tak się bawi? Dorośli ludzie, niekiedy wykształceni, na pozycjach…

Uruchomienie fontanny na jarosławskim rynku spowodowało lawinę komentarzy. Rzeczy, wręcz powszechnej, która nie jest niczym nowym, a którą można spotkać w wielu polskich miastach. Teraz się okazuje, że rynek nie spełnia oczekiwań, że można było lepiej, ładniej czy inaczej. Pewnie tak, tylko gdzie ci niezadowoleni byli wcześniej, dlaczego nie doradzili, nie protestowali, czyżby wówczas mieli to gdzieś? A może gusta się zmieniły? Od pomysłu do wykonania zadania upłynęło przecież wiele lat.

Zieleni, na rynku też brakuje. Pieski swoich potrzeb nie będą miały gdzie załatwiać. Ich właściciele, aż na Mały rynek będą musieli je prowadzać. Niby rzut beretem, aczkolwiek daleko. Tam przecież tłumy, bo drzew w centrum mało. Dobrze, że Kieferling na ławeczce wciąż przesiaduje, inaczej byłoby pusto.

Stacje naprawy rowerów też powstały. Komentujący już zastanawiają się, jak długo podziałają. Chichoczą, widząc klucze wiszące na kabelku. Nic dziwnego, skoro wandali nie brakuje. Ostatnio też dali o sobie znać. Pomazali kamienice.

Osobom do nas dzwoniącym też już wierzyć nie można. Oszuści, cwaniaczki nową metodę wymyślili. Spoffing się nazywa. Podszywają się, pod kogo chcą: policjantów, pracowników banków. Są bardzo wiarygodni. Jeszcze chwilę i własnego męża czy żonę trzeba będzie prześwietlać. By mieć pewność, że to ten, czy ta właściwa. Żeby się nie okazało, że to dzwoni żona sąsiada, albo mąż sąsiadki. Jedna kobieta to kłopot, a co dopiero dwie. O mężczyznach już nie wspomnę. Tak więc na wszelki wypadek lepiej niczego nie obiecywać, nikogo nie słuchać. Tak jest najbezpieczniej. Takie czasy mamy.

Sezon orzechowy się rozpoczął. Coś strasznego. Koło skupujących ciężko jest przejechać. Pod koła się pchają. Chcą mieć pewność, że nawet mały orzeszek nie uszedł ich uwadze. Czatują na każdym rogu. Jeszcze chwilę i bez towaru nie przepuszczą.

 

Ewelina Kłak