Funduje sąsiadom życie w smrodzie

Na parterze fetor jeszcze nie odurza. Może dlatego, że jest zimno, a okna na klatce schodowej są otwarte. Im wyżej, tym bardziej śmierdzi. By wytrzymać na czwartym piętrze trzeba mieć sporo samozaparcia. Pukamy. Otwiera pani Irena. Oczy zaczynają łzawić od wydobywających się z mieszkania zapachów. Wydaje się, iż kobieta rozumie, że przesadziła z liczbą kotów trzymanych w lokalu. Zapewnia, że zredukuje ich ilość, ale chyba sama w to nie wierzy.

 

Taki widok zastaliśmy w ubiegłą środę w jednym z bloków w centrum Jarosławia. O trwającym od ponad roku problemie z kotami poinformowali Redakcję Gazety Jarosławskiej mieszkańcy, którzy mają już dość życia w ciągłym smrodzie i zagrożeniu epidemią. Wcześniej interweniowali, gdzie tylko się dało. – Zlikwidowanie stada kotów trzymanych w mieszkaniu przerosło możliwości służb i instytucji, które powinny zadbać o dobro mieszkańców. Zostawili nas samych ze śmierdzącym kłopotem – mówią sąsiedzi.

 

Mieszkanie przesiąknięte odchodami

W ubiegły wtorek właścicielka mieszkania wypełnionego kotami wyniosła część mebli przed blok. Ich widok zmobilizował sąsiadów do podjęcia kolejnych interwencji. – Były przesiąknięte moczem. Przegniłe i okropnie cuchnące. Obawiamy się, że w tym mieszkaniu namnoży się robactwo albo rozwinie jakaś epidemia. Ciekawe, co wtedy powiedzą odpowiedzialni za utrzymanie właściwych warunków w pomieszczeniach – opowiadają sąsiedzi. Służby porządkowe szybko wywiozły zniszczone wyposażenie. W jakim było stanie pokazywały tylko pozostałe na żółtym śniegu resztki. – Problem z kotami pojawił półtora roku temu. Wcześniej sąsiadka miała psa. Był wychudzony i zły. Jak zdechł, myśleliśmy że sytuacja się uspokoi i wtedy pojawiły się koty. Dawniej z sąsiadką nie było problemów. Żyliśmy spokojnie, a te koty sprowadził jej partner. Przestali panować nad ich ilością. Zapuścili mieszkanie, a nam dają fetor i zagrożenie insektami – narzekają mieszkańcy.

 

Było ponad 30 kotów. Ile jest teraz?

Z opowiadań sąsiadów wynika, że nie tak dawno w mieszkaniu było ponad 30 kotów. – Cześć wywiózł gdzieś partner lokatorki. Zostało chyba osiem – mówią. Właścicielka przyznaje się do piętnastu, ale trudno powiedzieć ile ich jest. Kłopot w tym, że utrzymanie czystości przy tylu zwierzętach jest bardzo trudne, a w przypadku pani Ireny niemożliwe, choć kobieta zapewnia, że koty mają przygotowane kuwety. – Kupuje papierowe ręczniki i chyba na nie koty się załatwiają, bo jak wynosi zużyte, to odór roznosi się po całej okolicy – mówią sąsiedzi. Mieszkanka przyznaje, że sytuacja ją przerosła. Zapewnia, że oddałaby część zwierząt, ale nie wie jak to zrobić. Obiecuje, że przywróci mieszkanie do użytku. – Rozpoczęłam malowanie. To trochę potrwa, ale będzie lepiej – mówi. – Wątpię. Tam tynki i parkiety są przesiąknięte moczem. Trzeba by wszystko zerwać – odpowiada sąsiadka.

 

Odór i perfumy

– Najtrudniej wytrzymać, gdy skropi wszystko jakąś wodą kolońską. Pomieszanie fetoru z zapachem perfum jest najgorsze – zauważają sąsiedzi. Pani Irena wydaje się być zagubiona. Możliwe, że stado kotów nie jest jej jedynym problemem. Kobieta zapewnia, że sytuacja się poprawi. Mówi, że nie jest aż tak źle, jak opisują sąsiedzi. Po części przeprasza. Próbuje tłumaczyć. W rozmowach z sąsiadami brakuje jej argumentów. – Nie mamy nic przeciwko kotom, czy innym zwierzętom domowym. Niech sobie żyją. Chcemy tylko, byśmy też mieli warunki do życia. Chyba niezbyt właściwe jest podejście, że jeśli koty mają się dobrze, to nie ma potrzeby ingerować – mówią.

 

Bezsilność

Latem ubiegłego roku interweniowała policja. Chodziło o nadmierną ilość zwierząt trzymanych w mieszkaniu. Mieszkanka zapewniła wtedy dzielnicowego, że pozbędzie się części kotów. Wydawało się, że sytuacja się zmieni. Stado zostało zredukowane. Kilkanaście kotów wywieziono w inne miejsce. Fetor jednak powrócił. Sąsiedzi twierdzą, że interweniowali wszędzie. Skutek był taki, że liczba zwierząt zmniejszyła się z ponad 30 do kilkunastu.

– Od pierwszego zgłoszenia przez lokatorów spółdzielnia, w ramach swoich kompetencji oraz możliwości, podejmuje wszelkie możliwe czynności w celu rozwiązania problemu zapachu kotów. Nadmieniamy, że przedmiotowy lokal stanowi prawo odrębnej własności i jako takie ogranicza znacznie nasze możliwości interwencji – informuje Czesław Staśkiewicz, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Jarosławiu. – Właścicielce mieszkania zostały przedstawione zapisy Statutu i Regulaminy Spółdzielni

Mieszkaniowej w Jarosławiu, które odnoszą się do zachowania właściciela mieszkania i do których przestrzegania jest zobowiązana. Ponadto zwracaliśmy się z prośbą o interwencje w tej sprawie, do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Jarosławiu i w towarzystwie pracowników PPIS dokonywaliśmy wielu kontroli w w/w mieszkaniu, podczas których właścicielka mieszkania zobowiązywała się do rozwiązania problemu – jak widać bezskutecznie. Zwróciliśmy się również do Powiatowego Inspektora Weterynarii o informacje, jakie czynności zostały przez nich podjęte w związku ze zgłoszeniem do nich przez Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego problemu posiadania dużej ilości zwierząt w mieszkaniu – nie otrzymaliśmy odpowiedzi – wyjaśnia prezes.

Według mieszkańców służby, których zadaniem jest zapewnienie właściwych warunków życia pokazały swoją bezsilność skazując ich na smród. Jedyna nadzieja pozostaje w tym, że właścicielka dotrzyma obietnic i pozbędzie się kociego stada.

erka