Dzikie psy atakują gospodarstwa

Na terenie wsi i obrzeży Przeworska grupa bezpańskich psów w grudniu zagryzła kilkadziesiąt królików, kozę i kury. Psy nie boją się niczego, podchodzą coraz bliżej domów, często wracając w to samo miejsce. Próbowały też atakować ludzi na ulicy.

 

Pan Łukasz, mieszkaniec Gorliczyny na początku grudnia zamieścił w sieci informację o ataku psów na swoje gospodarstwo. Stracił prawie całą hodowlę królików, kury nioski i kozę, do której cała rodzina była przywiązana. Uciekające z miejsca zdarzenia psy uchwyciła kamera na budynku obok.

Wszystko stało się w niedzielę rano. Wypuściłem króliki z dużej stajni do takiej wybiegowej klatki, wypuściliśmy też kozę. Była 6.40, jak nasz pies Pimpek zaczął strasznie ujadać. Wyszedłem sprawdzić, ale było już po wszystkim. Ostatni pies akurat pod siatką uciekał. Straciliśmy króliki i dwanaście kurek niosek, a to była taka trochę „geriatria”, bo my kury zawsze trzymamy do końca ich dni. No i koza, a ona to tak z 30 kilo miała. Gdy ją znaleźliśmy, to tylko jeszcze ledwo nogą ruszała. To była nasza Tośka, wszędzie z nami samochodem jeździła, na spacery chodziła, taki kumpel nasz – opowiada z żalem pan Łukasz.

Jednego psa udało się zatrzymać dwa dni później u mężczyzny, który po zobaczeniu ogłoszenia zgłosił się do nich i powiedział, że psy zagryzły mu 20 rasowych królików, niemal po sąsiedzku, niedaleko cmentarza.

Jak to zgłosiliśmy w urzędzie, to zaczęli się zastanawiać, kto powinien się tym zająć, bo to było akurat na granicy gminy, a pies, wiadomo, przemieszcza się i na znaki i granice nie patrzy. Dzwoniłem też do sołtysa, który od razu zareagował i próbował pomóc. We wtorek przyjechała Straż Miejska i udało się jednego psa odłowić. Wszedł pod taki kontener i nie mógł stamtąd wyjść. Drugiego do dziś nie znaleziono, chociaż chodzą słuchy, że znalazł sobie nowego, mniejszego kompana. Psy widziano w okolicach ZNTK-u, a ostatnio jedna pani pisała, że idąc koło kościoła z wózkiem musiała przejść na drugą stronę, bo bała się psa, który próbował ją atakować. Kolejny atak i zagryzione króliki były na ul. Wiśniowej, ale tam widziano innego psa, ustalono też już jego właściciela – mówi mężczyzna.

W Urzędzie Gminy Przeworsk potwierdzają, że sprawa została im zgłoszona i niezwłocznie podjęto interwencję robiąc to, co było w zakresie możliwości Gminy.

Po sprawdzeniu sytuacji okazało się, że pies znajduje się na terenie miasta Przeworska, a nie naszej gminy, więc od razu poinformowaliśmy Straż Miejską. Ta złapała psa i przekazała go do schroniska w Orzechowcach jednocześnie dając ogłoszenie o poszukiwaniu jego ewentualnego właściciela – wyjaśnia zastępca Wójta Teresa Wielgos.

 

To spory problem

Pan Łukasz, który ma małe dzieci, a w miejscu zamieszkania prowadzi własną działalność, przyznaje, że takich biegających samopas psów jest w okolicy sporo. Podchodzą pod domy i to kilkakrotnie, nie boją się.

Myślę, że ten złapany jest stąd, jest czyjś, bo dość swobodnie się tu czuł. To kwestia czasu, kiedy uda się złapać tego drugiego. Wieczorami wsiadam w auto i sprawdzam. Jadę „wioskotyłami”, bo raczej od tyłu podchodzą, od pól – opowiada.

Cała ta sytuacja pokazała też odzew ludzi dobrej woli. Ktoś zaoferował królika belgijskiego, ktoś inny chce im oddać kozę.

Odzew ludzi był naprawdę mega. Mieliśmy dużą samicę i samca, akurat zostały po nich tylko dwie małe samiczki. Przez półtorej tygodnia w domu je trzymaliśmy, baliśmy się do klatki dawać. Chcemy dokupić królika belgijskiego i może uda się znów rozmnożyć hodowlę, później może nawet pojechać na jakąś wystawę – planuje pan Łukasz. Najpierw jednak chciałby, by w jego okolicy było bezpieczniej, a ludzie bardziej zwracali uwagę na swoje zwierzęta.

 

DP