Dwa wyjścia

Epidemii można było się spodziewać. Przemawiał za tym trwający nie od dziś problem z afrykańskim pomorem świń, SARS, ptasią grypą, czy chociażby wścieklizną, która ciągle jest zagrożeniem. Pojawiały się wieści o nadciągającej wojnie. Klęska suszy lub powodzi też wisiała. Ale tego, że niecały tydzień przed wyborami w demokratycznym kraju nie będzie wiadomo jakie będą, czy w ogóle będą i będzie wiadomo tylko kto ma wygrać, tego nawet najświatlejsi jasnowidze nie przejrzeli.

Czasy coraz ciekawsze i coraz częściej przychodzi myśl, że jeszcze zatęsknimy za tym, co już było, a minęło nie tylko przez koronawirusa. Z epidemią jest tak, że na początku pojawia się strach. Potem zmienia się w obawę. Jedni są bardziej ostrożni. Inni mniej. W końcu wszyscy się przyzwyczają i jest po sprawie. W wielu sklepach już nie spotkamy płynu do dezynfekcji, czy rękawiczek dla klienta. Twarzy w miejscu publicznym nie możemy odsłaniać, a jak jest każdy widzi. Przykładów można wymieniać wiele. Żyjemy w obostrzeniach i jak to już w naszej historii było potrafimy je obejść. Bo Polakowi nie tak łatwo zakazać. Za to wpuścić go maliny łatwo, bo wtedy on myśli, że sam decyduje. Cytując za Rejem po szkodzie będziemy mądrzejsi, choć przywołując Kochanowskiego – przed i po szkodzie będzie Polak głupi. Narodowi wieszcze nie zostawili na nas suchej nitki. Na szczęście aż tak źle nie jest. Ale jeśli powiemy, że dobrze, to mocno przesadzimy.

Wirusa, który tyle bałaganu narobił możemy zniszczyć i kiedyś to się stanie. Gdyby wszyscy postępowali odpowiedzialnie, to już by go nie było. Nie może on przecież istnieć bez nas. Na dodatek za sprytny nie jest i wystarczy podstawowe zabezpieczenie, by zastał samotny i przepadł. Dokucza, ponieważ wykorzystuje zbyt luźne traktowanie zagrożenia. Jego siła tkwi w tym, że uważamy go za przypadłość, która może dotknąć innych, a nie nas. A jeśli już nawet nam zagrozi, to będzie na kogo winę zwalić.

Mamy więc epidemię i niby każdy wie co ma robić, ale mało kto robi. Najprawdopodobniej szybkim krokiem zbliżają się wybory. Choć tego do ostatnich dni nikt nie będzie wiedział. Tu z kolei nie wiadomo jeszcze, co i jak robić, bo przepisy nie zostały uchwalone, ale już na wszelki wypadek robią. W sumie robią za nasze, by ugrać swoje. Czyli koszty nie mają znaczenia. Takie kuriozum. W filmie fajne do oglądania. Żyć z tym trudno.

Wydaje się, że nasza rzeczywistość biegnie dwoma niezależnymi nurtami. Pierwszy to życie każdego z nas. Praca, rodzina, wypoczynek itd. Drugi to polityka już od najniższego szczebla. Jak najbardziej realne życie zderza się z fabułą władzy, koneksji, kombinatorstwa itp. Wychodzi z tego taki galimatias, że jak mówią za wschodnią granicą – bez wodki nie rozbieriosz. Kto chce z tej demokracji czerpać zyski ma dwa wyjścia. Albo solidnie pracować, albo zapisać się do jakiegoś towarzystwa. Jeśli wybierze pierwsze to przepadł. Jeśli drugie, to ma dwa wyjścia. Albo zapisze się do niewłaściwego, albo właściwego. Jeśli wybierze pierwsze, to przepadł. Jeśli drugie, to ma dwa wyjścia….

Media obiegła informacja, że Kim Dzong Un nie umarł i się uśmiecha. To dobre wieści. Przynajmniej dla Kima.

Roman Kijanka