Czas oszczędzania

Miasto olśnień zachęca do oszczędzania. W najnowszym wydaniu bezpłatnego „Kalejdoskopu Jarosławskiego” podpowiada mieszkańcom, w jaki sposób można „grosza” zaoszczędzić. Pomysły są różne, od tych mniej przydatnych, jak zakręcanie wody podczas mycia zębów, przez niespłukiwanie zużytych chusteczek w toalecie czy niezasłanianie grzejnika w sezonie grzewczym po bardziej śmiałe, jak np. gotowanie wyliczonej ilości wody niezbędnej do zrobienia szklanki kawy czy herbaty, czy rezygnacja z kąpieli w wannie, na rzecz „szybkiego prysznica”. Ci, którzy się na tym znają, wyliczyli bowiem, że biorąc prysznic, zużywamy ok. 60 litrów wody, a kapiąc się w wannie ok. 200 litrów. Tak więc zmieniając sposób mycia, można zaoszczędzić ok. 140 litrów wody. Choć w tym miejscu nasuwa się myśl, że rezygnując z kąpieli, zaoszczędzimy jeszcze więcej, to takich porad w przygotowanej broszurze nie wyczytamy. Dość ciekawy za to jest też pomysł dotyczący pozostawienia samochodu w garażu na rzecz komunikacji miejskiej, zwłaszcza dla mieszkańców tych ulic, do których komunikacja miejska nie dociera.

Przyglądając się temu wszystkiemu, co dzieje się dookoła nas, można dojść do wniosku, że wszystko kręci się dzisiaj wokół oszczędzania. „Trzeba oszczędzać” – słowa te jak mantra powtarzane są do znudzenia w radiu, prasie, telewizji. Włączając jakikolwiek odbiornik, czy otwierając gazetę, jesteśmy atakowani kusząco niskimi cenami np. produktów żywnościowych. I tak nasłuchując tego wszystkiego, człowiek się wówczas zastanawia, czy do tej pory, aby na pewno żył tak rozrzutnie? Przecież jakby nie patrzeć, światło za sobą zawsze gasił, jedzenia też starał się nie marnować, w wannie też całymi dniami przecież nie przesiadywał. To o co tutaj chodzi? Co powiedzieć mają ci, którzy już wcześniej żyli bardzo oszczędnie? Którzy jeszcze przed podwyżkami każdy posiadany grosz oglądali kilka razy, zanim go wydali?

Czasy mamy, jakie mamy. Słodzona herbata powoli staje się luksusem. Ceny cukru spowodowały, że wiele osób dostrzegło cudowne właściwości miodu oraz wszelkie inne dobrodziejstwa pochodzące z domowej spiżarni, jak np. własnej produkcji soki, którymi można zniwelować jej gorzki smak. Sadzenie warzyw w przydomowym ogródku też pewnie niejednemu znowu zacznie się opłacać.

W Urzędzie Miasta też oszczędności. Oświetlenie miejskie oprócz newralgicznych punktów o połowę zostało zmniejszone. Mieszkańcy chyba rozumieją, bo nikt z tego powodu awantur nie wszczyna. Czasami ktoś jeszcze tylko dopytuje, dlaczego tyle latarni nie świeci. Niemniej jednak pomysłów oszczędnościowych jak na razie nie brakuje: imprezy mają być mniej kosztowne, nasadzenia roślin też już tak często zmieniane nie będą. Nawet koszenie trawników będzie ograniczone. Tylko o podlewaniu nikt nic nie wspomina. Skoro mieszkańcom się radzi deszczówkę do podlewania roślin w ogrodzie wykorzystywać, to można by się zastanowić, czy kwiaty w miejskich klombach nie można by w ten sam sposób nawadniać?

Ewelina Kłak