Byle do wiosny

Wiosna przyszła w ubiegły wtorek. Najpierw Sawicki z PSL, były minister od rolnictwa i poseł wielu kadencji poinformował w radiu, że bociany już siedzą na jajkach. Za oknem było też wiosennie. Nawet deszcz był przelotny i radośniejszy i w duszy słoneczniej. Potem była burza i błyskawice niosły nadzieję, że zwiększona dawka ozonu przyśpieszy rozwój roślin.

 

Tylko czekać aż kukułka się odezwie, a patrząc na zachowanie naszych włodarzy widać, że niektórzy już żyją w strachu przed kukułczym jajkiem. Spokojnie panowie. Słuchajcie wpierw gdzie kuka. Czas na pakowanie przyjdzie później. A jeśli chcecie zachować choćby cząstkę godności, to miejcie troszkę dystansu do swojej osoby, bo o dystans do siebie nie ma sensu prosić. Wydaje się wam, że za wysoko siedzicie, by mówić o sobie – ja. Jesteście osobą. To brzmi dostojnie. Przynajmniej dla was. Dla reszty, co najmniej śmiesznie.

Na szczęście wiosna idzie, więc ludzie i osoby radośniej na świat popatrzą. Uczniowie już z onlajnu przechodzą w hybrydę. To ostatnie określenie kojarzy się z powiedzeniem ni pies ni wydra, bo niby szkoła jest, ale tylko częściowo. Branża beauty, czyli o naszą piękność dbająca, też się powoli otwiera. Restauracje zamknięte, bo w jedzeniu coś pięknego trudno znaleźć. Najwyżej mucha się w zupie utopi.

Lokalni łowcy pedofilów też ostatnio odżyli i prokuratura ma kilka spraw do rozpatrzenia. Chodzi w nich o to, że dorosły namawiał kogoś podającego się za małoletniego do miłosnych igraszek. W sumie nie wiedział kogo chce na złą drogę sprowadzić, bo korzystał z Internetu, a tam nawet brzydka kaczucha w wieku poprodukcyjnym może się podać za piękność powiatu i wsi okolicznych. Trzeba ścigać polujących na dzieci. Można dyskutować czy w formie, która jest prowokacją skierowaną w stronę osób, które oględnie mówiąc, łatwo dają się złapać na haczyk. Przysłuchując się ich tłumaczeniom można odnieść wrażenie, że dobry kusiciel bez kłopotu mógłby ich namówić na zakup szczebla z drabiny do nieba, która się przyśniła św. Jakubowi. Pozytywnym efektem jest to, że niejeden zanim zacznie nagabywać nieletnią w sieci, wyłączy komputer.

Coraz częściej żyjemy w e-świecie, rozmijając się ze zwykłym istnieniem. Uczniów włożyli tam z rządowego nakazu. Wychowują ich aplikacje, algorytmy i twarde dyski. Przeciwnicy szczepień ostrzegają przed czipami wpuszczanymi przez igłę, a mało kto zauważa, że już jesteśmy sterowani. Coś nakazuje gonitwę i pędzimy po nowy model telefonu, wypasioną konsolę, albo po wrażenie władzy nad innymi. Z czipem można sobie poradzić. Wystarczy, jak zapewniają spece, poobwijać się folią aluminiową. Mówią też, że dokucza tylko przy aktualizacji. Normalnie się go nie czuje. Z zachodzącymi zmianami społecznymi nie jest łatwo. Wydaje się, że szara masa tkwiąca między naszymi uszami odpuściła i dała pole do popisu panoszącej się wszędzie sieciowej inteligencji. Trudno powiedzieć, czy to dobre. Z koronawirusem walczymy wykorzystując komputerowe analizy danych i cyfrowe modele transmisji. Przed zakażeniem ma chronić aplikacja. Skutki widzi każdy.

Roman Kijanka