Bałwankowo

Zaczęło się w ubiegły poniedziałek. Już wtedy było od rana bajkowo, a śnieg ciągle padał. Pierwsze bałwanki pojawiły się we wtorek. W środę było ich już zatrzęsienie. Różnego kształtu i postury, a im bardziej bałwankowe tym lepsze. Były też wielkie, że aż trudno je bałwanami nazwać i przychodziły inne skojarzenia, bo bałwan musi być nie tylko biały. Najfajniejsze były te, które skumulowały w sobie wszystkie cechy im przynależne. W ich otoczeniu wielu poczuło się swojsko. Szkoda tylko, że kiedyś przyjdzie na nie kres, ale przecież z kolejną zimą znowu powstaną.

 

Nasz znajomy napisał wierszowaną bajkę zatytułowaną „Mieszkańcy zielonej krainy”. Nie wydał jej, ale dał przeczytać. Niezła jest, a nawet jeszcze lepsza. Jest o przygodach świetlika Basi i o komarze Stefanie, a ludzkie nawyki i przyzwyczajenia owadzich bohaterów przybliżają ich do naszego świata. Można się wczuć, rozmarzyć i zieloną krainę przenieść, chociaż rzeczywistość, w jakiej udało się nam znaleźć też zła nie jest i blisko jej do zielonej wyspy, a może nawet w stronę kraju kwitnących wiśni podąża.

Pieniądze płyną z różnych funduszy. Jedni dostają więcej. Inni mniej, a niektórzy wcale. To jednak zrozumiałe, bo podzielić równo nie można, ponieważ potrzeby różne i inne uwarunkowania też są. Wynagrodzenie rośnie. Średnia pensja już przekroczyła 6,5 tys. zł. Możliwe, że za jakiś czas i w naszym regionie tyle dostaną ciężko zarabiający na chleb. Nie należy przejmować się tym, ile wtedy zarobią w bogatszych obszarach, bo oni są tam, a my tu. Ceny wprawdzie lekko wzrastają, ale to zamierzone działanie i portfela nie powinny zbytnio uszczuplić, bo coraz częściej płacimy kartą. Nawet koronawirus jakby spowolnił. Może boi się szczepionek. Jak słyszymy igły mają ostre i nie boli, a odporność daje. Kto nie może dojechać do punktu tego dowiozą. Zapisać się można na kilka sposobów. Czego chcieć więcej. Dzieciaki wróciły do szkoły. Starsi też kiedyś wrócą. W obu powiatach nie zamknęli ani jednego stoku narciarskiego, więc narzekanie byłoby nadużyciem.

Pomimo pandemii samorządy pracują niemalże wzorowo i nie bierzemy pod nawet uwagę ile to dodatkowego wysiłku na nie spada. Nie dość, że urzędnicy muszą załatwić codziennie mnóstwo spraw, to jeszcze zadbać, by wirus się nie panoszył i przypilnować, aby się ewentualny klient odkaził. Jeśli ktoś narzeka, to widocznie zielonego pojęcia nie ma o funkcjonowaniu administracji obojętnie na jakim poziomie.

Należy zrozumieć, że problemy muszą występować, ale też brać pod uwagę, iż są one drobne i sprawnie rozwiązywane. We wspomnianej bajce zarówno świetlik Basia, jak i komar Stefan, mrówek nie wspominając mają znacznie więcej i to poważniejszych kłopotów. Niedługo przyjdzie wiosna i się zazieleni. Wtedy będzie jeszcze fajniej. Tym bardziej, że będziemy się już zbliżać do odporności ogólnej na wirusa i inne zarazy. Jeśli ktoś ma zamiar narzekać niech logicznie i rzeczowo pomyśli. Wracam do bajki. Czymś trzeba zająć myśli, bo zaczyna mi się przypominać ostatnie zdanie z „Folwarku Zwierzęcego” Orwella, a zaraz za nim rzymska sentencja, że pycha kroczy przed upadkiem. Niedawno przypomniano, że zbłądzić każdy może, ale mimo wszystko wracam na właściwe tory i razem z komarem Stefanem udaję się w krainę marzeń.

 

Roman Kijanka