Agresywny pies atakuje

W okolicy ul. Słonecznej i Przygrodzie grasuje agresywny pies, który wydostaje się z jednej z posesji. Panią Jolantę i jej psa zaatakował już dwa razy. Jak się okazuje, nie jest ona jedyną poszkodowaną w ten sposób. Za naszym pośrednictwem kobiety apelują do właściciela psa, aby poprawił ogrodzenie, bądź wykonał dla niego kojec, zanim dojdzie do jakiegoś nieszczęścia.

 

– Już po raz drugi zaatakował mnie agresywny pies. W maju pokiereszował mojego psa. Mnie ugryzł w rękę. Nie obyło się bez wizyty u weterynarza oraz na SOR. Po całym tym zajściu rozmawiałam z właścicielem psa. Przeprosił, obiecał, że go przypilnuje, więc sprawę uważałam za załatwioną – opowiada pani Jolanta, mieszkanka Jarosławia.

Niestety końcem listopada sytuacja znów się powtórzyła. – Podczas spaceru z psem znów zaatakował mnie ten pies, który znów w jakiś sposób wydostał się zza ogrodzenia swojej posesji. Nie mogłam go odgonić – relacjonuje kobieta.

Pani Jolancie pomógł mężczyzna, który akurat przejeżdżał tamtędy samochodem. Wysiadł z samochodu i wykonując zamach w kierunku psa, wypłoszył go. Przestraszone zwierzę uciekło na swoją posesję. Po tych wydarzeniach pani Jolanta stwierdziła, że skoro sytuacja się powtarza, to nie można tak tego zostawić.

– Nie można czekać, aż stanie się nieszczęście. Ile to się słyszy, że pies zagryzł dziecko. Dlaczego ludzie nie wyciągają wniosków z tragedii, które miały miejsce? W pobliżu miejsca, gdzie zostałam zaatakowana znajduje się plac zabaw. Co będzie, jeśli któregoś dnia ten pies zaatakuje jakieś dziecko, które będzie spacerowało ze swoi pupilem? Jaką to będzie dla niego traumą, gdy ten pies na oczach tego dziecka zagryzie jego psa? – pyta kobieta. – Uważam, że właściciel posesji powinien należycie zabezpieczyć ogrodzenie, skoro ma tak niebezpiecznego psa. Siatka leśna nie jest tu żadnym rozwiązaniem – apeluje kobieta.

 

Nie jeden raz

Zaatakowaną przez tego psa była także pani Barbara. – Pamiętam dokładnie, było to 15 sierpnia, w Święto Matki Boskiej Zielnej. Szłam na spacer z psem córki, która wyjechała na wakacje i powierzyła mi go w opiece. Wtedy ten pies nas zaatakował. Pies był pogryziony, ja byłam pogryziona. Tak zakończył się nasz spacer – opowiada pani Barbara. – Mnie zaopatrzyli przy szpitalu. Z psem trzeba było jechać do Przemyśla, bo w okolicy ze względu na święto, nie przyjmował żaden weterynarz. Pies był pogryziony w ośmiu miejscach. Jedna z ran była głęboka na 10 cm. Ja doznałam obrażeń w trzech miejscach. Miałam złamany palec – mówi kobieta, nadmieniając, że koszty związane z leczeniem psa oraz z jej rehabilitacją wyniosły około 2 tys. zł.

Po całym tym zajściu mieszkanka Jarosławia skonfrontowała się z właścicielem psa. Jak opowiada, właściciel psa był zdumiony, że jego pies wydostaje się poza posesję. – Początkowo nie chciał wierzyć, że jego pies pogryzł mnie i mojego psa. Zapytałam wiec, skąd na jego posesji wziął się jeszcze jeden pies, który nie należy do niego. Na to pytanie nie potrafił odpowiedzieć. Czy dało mu to do myślenia na tyle, żeby spostrzec, że z obecnym ogrodzeniem jest coś nie tak? Tego nie wiem. Koniec końcem właściciel psa odnosząc się do całej tej sytuacji powiedział, że wypada mu tylko powiedzieć „przepraszam” – mówi Czytelniczka.

Córka pani Barbary ze względu na rzadką rasę odnalazła hodowlę tych psów. Hodowca skontaktował się z właścicielem i w rozmowie z nim polecili mu, aby wykonał kojec. Do tej pory nie został on jednak zrobiony. – Nie wiem, dlaczego ci właściciele tak lekkomyślnie podchodzą do sprawy? Skoro nie potrafią zająć się tym psem, to może powinien on zostać im odebrany – zauważa kobieta.

 

Lekceważy sytuację

Właściciel psa już co najmniej trzykrotnie został ukarany mandatem karnym. Ostatnim razem, końcem listopada. Jarosławska policja potwierdza, że takie zgłoszenie miało miejsce. – Według zgłoszenia kobieta spacerująca z psem została zaatakowana przez psa, który wybiegł z jednej z posesji przy ul. Przygrodzie. Funkcjonariusze ustalili osobę sprawującą opiekę nad zwierzęciem. 48-latek został ukarany mandatem karnym – informuje asp. szt. Anna Długosz, oficer prasowy KPP w Jarosławiu.

Co jest powodem takiej lekkomyślności? Czy naprawdę musi dojść do nieszczęścia, aby właściciel podjął jakieś środki ostrożności i w należyty sposób zabezpieczył swojego psa? Co będzie jak któregoś dnia na spacer w tę okolicę, wybierze się dziecko, prowadzące na smyczy swojego czworonoga? Czy skończy się to tak, jak w przypadku pani Jolanty czy Barbary?

 

EK