– Tragedia. Tony zdechłych ryb znowu wyciągnęli z Odry. Jak żyć w takim świecie – starszy mężczyzna zagaduje na Hali Targowej w Jarosławiu kobietę w podobnym wieku. – A co mnie to obchodzi. Nie jadam ryb – odpowiada pani. Bociany znowu odlatują. Coraz ich mniej i może być kiedyś tak, że już ich nie zobaczymy. Nie jadam bocianów. Niech lecą gdzie ich oczy poniosą.
Rajska jabłonka na pl. Św. Michała w Jarosławiu została wycięta. No i słusznie. Owoce były malutkie i niesmaczne. Nie do jedzenia. Mury kościoła odkopali i zasypali. Logiczne. A tym, którzy krzyczą, że można było je wyeksponować i atrakcję stworzyć proponujemy, by sobie obejrzeli oszkloną atrakcję przy fontannach. Miała pokazywać dawną powierzchnię Rynku, ale się zaparowała. Problem nie do rozwiązania. Pokryte szkłem resztki murów narobiłoby o wiele więcej kłopotów, a normalny człowiek raczej ich unika.
Drewniane stoiska przy ratuszu pękają, a kosztowały krocie. To normalne. Cena zależy od jakości. Stawiają nowe stoiska. Ma być jarmark. Targowisko trwa.
Myślenie jest jednak wyczerpujące. Lepiej iść drogą większości i wiedzieć tylko kogo należy ucałować tam, gdzie plecy kończą swoją szlachetną nazwę. Wtedy węgiel może kosztować 10 tysięcy zł. Nawet za pół tony. Odra umarła. I co z tego? Widocznie los tak chciał. Wszystkie służby ze specjalistami rangi najwyższej zielonego pojęcia nie mają, czemu ryba w wodzie ginie. Bo to, że się potopiły, udało się po długich badaniach wykluczyć. Są tacy, co wiedzą, ale oni też wiedzą, że lepiej nie wiedzieć. Rynsztok może być, byle nie wybijał. Prezes się wypowiedział. Stwierdził, że życzy powodzenia w wyborach i ładnie podziękował słuchającym. Tego się trzymajmy, bo nie ważne co się dzieje, ważne by wybory wygrać.
Lasy dają pieniądze na drogi. W powiecie jarosławskim dali więcej. W przeworskim mniej, bo mniejsze lasy. Patrząc na to kto daje i komu, widać że kampania wyborcza idzie pełną parą.
Nauczyliśmy się patrzeć przez pryzmat swoich interesów. Potrafimy przyklasnąć największej głupocie, jeśli poczujemy zysk. Patrzymy tak, jak pani nie jedząca ryb. Niech zdechną wszystkie. Po co mi fundamenty kościoła, skoro w parafii mam całą świątynię. Idąc tym tropem zaczynam się zastanawiać po co mi rzeka, skoro mam wodociąg. Co mnie obchodzi Rzeszów, czy Pruchnik skoro i tak siedzę w Jarosławiu. Po co mi Ojczyzna. Wystarczy to, co blisko. Jeśli trzeba to zakrzyknę, że jestem patriotą, albo przemilczę. Byle tylko na swoje wyjść.
W świecie też fajnie. Na Białorusi zaprezentowali Łukaszence cud lokalnej myśli technicznej w postaci motocykla. Prezydent zapytał i dowiedział się, że białoruska jest tylko nazwa. Reszta jest chińska W ojcowskim geście wywalił dyrektora fabryki na zbity pysk. U nas jest demokracja i takiego dyrektora co najwyżej przenieśli by do szefowania w innym zakładzie.
Roman Kijanka