Edward Ferenc urodził się 2 czerwca 1918 roku w Jarosławiu, mieszkał przy ulicy Pruchnickiej. W chwili wybuchu wojny był absolwentem II Gimnazjum i Liceum Matematyczno- Przyrodniczego im. A. Witkowskiego w Jarosławiu. Aresztowano go 5 maja 1940 roku i przewieziono do Tarnowa, a następnie do nieznanej miejscowości, gdzie powstał KL Auschwitz. P odbyciu kwarantanny, czyli przygotowania do życia obozowego Ferenc został skierowany wraz z innymi więźniami do budowy obozu. Kolejnym jego zajęciem była praca w roboczo rolnej kompani, która była znośna ze względu na to, że czasem można było zorganizować jakieś warzywo. Najgorsza była praca w tzw. Erziehungskompanie, kompani poprawczej jednej z najcięższych, z której nie wolno było przyjmować do szpitala. Do tej kompani Ferenc dostał się jak pisze we swoich wspomnieniach „Bez retuszu” podczas transportu: „Ciągnęliśmy w ósemkę ciężki wóz załadowany cementem. Nadzialiśmy się na SS- mana „Perełkę” , który zapytał: jak tam arbeit? Gott mit uns – przemknęło mi przez głowę, a wzrok mimo woli zatrzymał się na kaburze jego pasa. Polnische hunde!- wrzasnął. Za darmo chleb żrecie, a mój pies chodzi głodny”. SS- man spisał numery, co oznaczało, że podczas porannego apelu zostaną wyczytani i odprowadzeni na blok nr 10. Na terenie obozu została utworzona kompania wychowawcza zwana „Ponura Ek” grupująca więźniów nie będących Żydami. Istniała tylko przez kilka miesięcy , niezależna od właściwej kompani karnej. Zadaniem kompana było wykańczanie więźniów przez stosowanie nieludzkich metod, celem sterroryzowania obozu. Bito z premedytacją tak długo, aż więźniowie tracili przytomność, ból przeszywał ciało niczym ogień. Do pracy goniono więźniów na żwirownię. Dół miał 8 m głębokości. Brzegi miały tarasy, przez które przerzucano piasek i żwir wydobyty z wody. Podpaść można było za byle co, np. za niepełną szuflę żwiru, czy za sam wygląd. Dalej Ferenc wspomina: „Wiozę biegiem glinę z wykopów pod fundamenty nowych bloków. Wzdłuż trasy pełna obsada kapo i SS- manów z drągami. Biją bez przerwy. Nogi i ręce odmawiają posłuszeństwa. Dwóch więźniów wyskakuje z szeregów, dobiega do drutów i wyzwala ich napięcie 20 tysięcy wolt. Verarbeiter nienawidził starszych numerów: „Ty jeszcze żyjesz? Już ja ciebie wykończę!”. Przez dwa tygodnie otrzymywałem po 15 bykowców”. W tej kompani Edward Ferenc pracował od maja do połowy lipca 1941 roku. Nogi miał spuchnięte, był już u kresu sił. Skopany leżał z pękniętymi żebrami z bezwładną ręką pod blokiem nr 21. Zajęli się nic sanitariusz Kielar i Julian Kiwała z Jarosławia. Załatwili jego przejście na wolny rewir ogólnoobozowy. W muzułmański szkielet wstąpiło nowe życie, powróciła wiara w człowieka. Na 130 więźniów kompani pozostało przy życiu jedynie 5. Blok śmierci opuszczał z uczuciem bezpowrotnie utraconej młodzieńczej radości życia. Po wielu przejściach po 7latach powrócił do Jarosławia. „Matka posiwiała całkowicie, padliśmy sobie w objęcia, tuliła mnie do swojej piersi”.
Jarosławskie Stowarzyszenie „ Ocalić Przeszłość dla Przyszłości”